Zdobywcy, odkrywcy i marnacja sił i środków
- vid3
- Posty: 8566
- Rejestracja: 07.2017
- Lokalizacja: Miasto robotnicze
- Kontakt:
Re: Zdobywcy, odkrywcy i marnacja sił i środków
Chińczycy już budują elektrownię termojądrową.
Zasilą cały Świat.
Zasilą cały Świat.
- danz1ger
- Posty: 5597
- Rejestracja: 11.2016
- Lokalizacja: Gdańsk
Re: Zdobywcy, odkrywcy i marnacja sił i środków
jak jebnie odpowiednio mocno to fucktycznie będzie koniec problemów luckości z energią
Black & White is All Right!
Re: Zdobywcy, odkrywcy i marnacja sił i środków
Jeśli do utrzymania reakcji w ryzach przez potężne elektromagnesy potrzebny jest stały dopływ energii (załóżmy, że generowanej przez samą reakcję), to już w tym jest potencjalne niebezpieczeństwo, bo co będzie, jeśli z dowolnego powodu zasilanie na chwilę padnie?
Zdaje się, że, o ile dobrze pamiętam, do katastrofy w Fukushimie doszło właśnie dlatego, że zabrakło energii do zasilania układu chłodzenia i czegoś tam jeszcze, bo pozrywane zostały linie energetyczne i nie było dopływu energii z zewnątrz, z jakiegoś powodu nie można też było uruchomić lokalnych awaryjnych agregatów prądotwórczych (chyba po prostu zostały też zalane), no i się rypło, choć uważano, że wszystkie zabezpieczenia są wystarczające. Do tego jeszcze doszła bezwładność decyzyjna, słaby przepływ informacji, spory kompetencyjne, kwestie zwierzchnictwa - wszystko to wynikało z kultury japońskiej - no i była (i nadal jest) wielka dupa. Jest, bo podobno radioaktywne ścieki z Fukushimy ciągle spływają do Pacyfiku.
A tak na marginesie, a propos katastrof w Japonii i działania władz po nich, przypomniała mi się katastrofa lotu JAL 123 w 1885 roku. https://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrof ... rlines_123
Była to jak dotąd największa pod względem liczby ofiar katastrofa jednego samolotu, zginęło 520 osób, przeżyły 4.
(Największa dotychczas katastrofa lotnicza pod względem liczby ofiar wydarzyła się w 1977 roku na Teneryfie, i, paradoksalnie, wydarzyła się na ziemi, gdy w czasie startu i kołowania zderzyły się we mgle dwa 747; zginęły 583 osoby, a przeżyło 61 - ale były to dwa samoloty).
W 747 JAL 123 kilkanaście minut po starcie z Tokio do Osaki urwał się statecznik pionowy - był to, jak później ustalono, skutek źle wykonanej przed laty naprawy tylnej grodzi ciśnieniowej, która puściła i powietrze z kadłuba po prostu wyrwało ogon. Samolot, całkowicie pozbawiony sterowności wskutek wycieku całej hydrauliki, utrzymywał się w powietrzu jeszcze przez 30 minut (!) dzięki manipulacji ciągiem silników, ale ostatecznie spadł w wysokich i niedostępnych górach. Z zeznań osób, które przeżyły, a także z badania ciał, wynikało, że wielu pasażerów, siedzących w tylnej części, przeżyło samą katastrofę. I tu zaczyna się podobna historia, jak w Fukushimie - wypadek wydarzył się pod wieczór w trudno dostępnym terenie, Amerykanie z pobliskiej bazy wojskowej (którzy utrzymywali kontakt radiowy z samolotem przed katastrofą) zaoferowali pomoc, Japończycy ją (honorowo) odrzucili, i sami zaczęli się ze sobą przepychać kompetencyjnie, nastąpił bezład organizacyjny i bezwład decyzyjny, i ostatecznie próby dotarcia do wraku odroczono do następnego ranka. I wtedy żyły już tylko 4 osoby.
Tak, przy okazji, w tej katastrofie zginął znany japoński aktor i piosenkarz Kyu Sakamoto https://pl.wikipedia.org/wiki/Ky%C5%AB_Sakamoto , który wylansował jedyną japońską piosenkę, która weszła w 1963 roku na szczyt amerykańskiej listy przebojów i była na nim przez 3 tygodnie: Ue-o muite arukō, znana na świecie potocznie jako Sukiyaki - co absolutnie nie ma żadnego związku z treścią piosenki.
Zdaje się, że, o ile dobrze pamiętam, do katastrofy w Fukushimie doszło właśnie dlatego, że zabrakło energii do zasilania układu chłodzenia i czegoś tam jeszcze, bo pozrywane zostały linie energetyczne i nie było dopływu energii z zewnątrz, z jakiegoś powodu nie można też było uruchomić lokalnych awaryjnych agregatów prądotwórczych (chyba po prostu zostały też zalane), no i się rypło, choć uważano, że wszystkie zabezpieczenia są wystarczające. Do tego jeszcze doszła bezwładność decyzyjna, słaby przepływ informacji, spory kompetencyjne, kwestie zwierzchnictwa - wszystko to wynikało z kultury japońskiej - no i była (i nadal jest) wielka dupa. Jest, bo podobno radioaktywne ścieki z Fukushimy ciągle spływają do Pacyfiku.
A tak na marginesie, a propos katastrof w Japonii i działania władz po nich, przypomniała mi się katastrofa lotu JAL 123 w 1885 roku. https://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrof ... rlines_123
Była to jak dotąd największa pod względem liczby ofiar katastrofa jednego samolotu, zginęło 520 osób, przeżyły 4.
(Największa dotychczas katastrofa lotnicza pod względem liczby ofiar wydarzyła się w 1977 roku na Teneryfie, i, paradoksalnie, wydarzyła się na ziemi, gdy w czasie startu i kołowania zderzyły się we mgle dwa 747; zginęły 583 osoby, a przeżyło 61 - ale były to dwa samoloty).
W 747 JAL 123 kilkanaście minut po starcie z Tokio do Osaki urwał się statecznik pionowy - był to, jak później ustalono, skutek źle wykonanej przed laty naprawy tylnej grodzi ciśnieniowej, która puściła i powietrze z kadłuba po prostu wyrwało ogon. Samolot, całkowicie pozbawiony sterowności wskutek wycieku całej hydrauliki, utrzymywał się w powietrzu jeszcze przez 30 minut (!) dzięki manipulacji ciągiem silników, ale ostatecznie spadł w wysokich i niedostępnych górach. Z zeznań osób, które przeżyły, a także z badania ciał, wynikało, że wielu pasażerów, siedzących w tylnej części, przeżyło samą katastrofę. I tu zaczyna się podobna historia, jak w Fukushimie - wypadek wydarzył się pod wieczór w trudno dostępnym terenie, Amerykanie z pobliskiej bazy wojskowej (którzy utrzymywali kontakt radiowy z samolotem przed katastrofą) zaoferowali pomoc, Japończycy ją (honorowo) odrzucili, i sami zaczęli się ze sobą przepychać kompetencyjnie, nastąpił bezład organizacyjny i bezwład decyzyjny, i ostatecznie próby dotarcia do wraku odroczono do następnego ranka. I wtedy żyły już tylko 4 osoby.
Tak, przy okazji, w tej katastrofie zginął znany japoński aktor i piosenkarz Kyu Sakamoto https://pl.wikipedia.org/wiki/Ky%C5%AB_Sakamoto , który wylansował jedyną japońską piosenkę, która weszła w 1963 roku na szczyt amerykańskiej listy przebojów i była na nim przez 3 tygodnie: Ue-o muite arukō, znana na świecie potocznie jako Sukiyaki - co absolutnie nie ma żadnego związku z treścią piosenki.
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14707
- Rejestracja: 11.2016
Re: Zdobywcy, odkrywcy i marnacja sił i środków
Sowy nie są tym, czym się wydają...
Re: Zdobywcy, odkrywcy i marnacja sił i środków
Urupko poszoł w gure.
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14707
- Rejestracja: 11.2016
Re: Zdobywcy, odkrywcy i marnacja sił i środków
Trochę to obraża innych, o których tu piszemy, ale to jest po prostu bomba. No i chyba siły i środki nie zostały zmarnowane, bo jednego idiotę mniej.
Sowy nie są tym, czym się wydają...
- wpk
- wpkx
- Posty: 38800
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Zdobywcy, odkrywcy i marnacja sił i środków
Nie bomba tylko rakieta.
- vid3
- Posty: 8566
- Rejestracja: 07.2017
- Lokalizacja: Miasto robotnicze
- Kontakt:
- rbit9n
- Ribitibi
- Posty: 9415
- Rejestracja: 11.2016
- Lokalizacja: Kolonia pod Rzeszowem - Za Torem
Re: Zdobywcy, odkrywcy i marnacja sił i środków
ale pucz się nie udał
nie, nie tobie ja służę, ja służę bzdurze!
Re: Zdobywcy, odkrywcy i marnacja sił i środków
Wreszcie będą mieli swojego Świętego.