Z archiwum Owaina: Łuna Brygida

o kulturze i sztuce innej niż fotograficzna
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Owain
Nasz Czelnik
Posty: 14707
Rejestracja: 11.2016

Z archiwum Owaina: Łuna Brygida

#1

Post autor: Owain »

ŁUNA BRYGIDA - mrock’n’rollowa opera w trzech aktach

OSOBY:
TRUPETTA
TRUEGOTH (Gaspar)
ELECTROGOTH (lateksowy Joe)
CYCATA ŚMIERĆ
PTAK
HORDA DRESÓW
CHÓR GOTHÓW
CHÓR BLACKÓW
PAN JÓZEK


Akt Pierwszy

Średnie miasteczko, zapomniany przez Boga ryneczek, na cembrowinie studnie siedzi Trupetta, dziewczę na oko szesnastoletnie. Ubrana w czarną sukienkę powyżej kolan, grube rajstopy, glany. Rękawy szerokie, prawy nieco usmarkany. Włos zmierzwiony (koloru włosa nie musze chyba zdradzać), szlocha, kolana ściśnięte razem, pięty na zewnątrz. Maluje czarną szminką usta, oczywiście rozmazując po całej buzi, pod lewym ramieniem ściska pluszowego misia, miś ma zniesmaczony wyraz twarzy. Za jej plecami styropianowe ciemne, szarobure chmury skrzypią żałośnie na przesuwanych drutach. Pan Józek z flegmatycznym i bezmózgim wyrazem twarzy sypie sztuczne liście nad wylot maszyny do wytwarzania wiatru, jednocześnie próbuje zasłonić nogą na wpół wypite wino . Jest tak smętnie, że porzygać się można.

Reflektor na Trupettę

TRUPETTA (smętnie):
Ach…

CHÓR GOTHÓW ( początkowo zza kulis, stopniowo pojawiając się na scenie, drobiąc na paluszkach, blade gęby, ubrani w ciasne spódnice, łańcuchy i takietam typowe gotyckie fatałaszki):
Mrrrrrrmrummmmmbrummmmmmm……..!

TRUPETTA (smętnie):
Ach… Ach… Oj, ojej…

CHÓR GOTHÓW:
Mrrrrrrmrummmmmbrummmmmmm……. Mrum, Mrum!!!

TRUPETTA (z nieruchomymi oczami wpatrzonymi w dal, ciągle smętnie, do obrzygania):
Pustka, pustka, pustka…. I tylko przepaść w dół i pustka. Tam w kraju szczęścia i słodyczy,
wiatr liść zielony lekko muska, a tutaj pustka, pustka, pustka….

Z przeciwnej strony sceny niż Chór Gothów, również drobiąc na paluszkach ale w milczeniu wyłania się Chór Blacków. Długie, czarne, pozlepiane kudły, skacowane pyski, obcisłe jeansy, pryty w rękach, unoszący się nieświeży zapaszek.

TRUPETTA:
W tej pustce mieszka każdy z nas, i słońce, które już nie świeci, i księżyc, który dawno zgasł zagląda w lustro Śmierci.

CHÓR BLACKÓW (beka synchronicznie i przeciągle):
YrrrBleeeeee…!!!

Reflektor skierowany na Trupettę nieco blednie, na scenę wchodzi Truegoth Gaspar, przeraźliwie chudy, ubrany w czarny skórzany płaszcz, ma nieobecny wyraz twarzy i sprany T-shirt. Reflektor jasny na Truegotha Gaspara.

TRUEGOTH GASPAR (krzywiąc się):
Moje życie to kanał.

TRUPETTA (ciągle do siebie):
Tu tylko maski i dekoracje grają ciągle ostatni akt, w tym zapomnianym przez reżysera, ostatnim przy drodze teatrze….

Truegoth Gaspar zauważa Trupettę, Trupetta zauważa Truegotha Gaspara, patrzą sobie w oczy, jakby czymś olśnieni, Chór Gothów zaczyna się gibać na boki i nuci pod nosami „Some Kind Of Stranger”, robi się słodko do obrzygania, Trupetta i Truegoth Gaspar wpatrzeni w siebie maślanymi oczyma.

TRUPETTA i TRUEGOTH GASPAR:
Nie czekam na ostatni akt, puentę pozostawiam poecie, odejdę, odpłynę do niebieskich stron, zakończę życie w nierealnym świecie..!!!

Z natchnionym i wielce debilnym wyrazem twarzy, Trupetta i Truegoth Gaspar podrywają się by biec w kierunku siebie. Tymczasem z prawej na lewą stronę sceny wbiega Horda Dresów przedzielając kochanków. Łysi, karki jak u byczków, trzypaskowi, koszulki z orzełkiem i napisem „Polska”. Gdy przebiegają obok Trupetty Herszt Hordy gestem nakazuje się zatrzymać. Herszt Hordy Dresów uśmiecha się obleśnie i uderza Trupettę w twarz. Pluszowy misiu pada na ziemię, Trupetta łka głośno. Truegoth Gaspar pełen wściekłości rusza w stronę Herszta Hordy.

TRUEGOTH GASPAR:
Hej! Ty!!

Herszt Hordy odwraca się w stronę Truegotha Gaspara, który biegnie wymierzyć sprawiedliwość. Jego płaszcz, niczym rycerski, pięści gniewnie zaciśnięte. Chór Gothów zaczyna coraz głośniej nucić pieśń „de fortuna” z Carminy Burany. Gdy już Truegoth Gaspar prawie dopada do Herszta, któryś z Dresów podstawia mu nogę, Truegoth Gaspar pada na pysk, Dresy zaczynają go kopać, Chór Gothów milknie, Truegoth Gaspar kwili zwinięty w kłębek, próbuje się osłonić przed bezlitosnymi kopniakami, Trupetta krzyczy przeciągle, Dresy kopią zajadle. Po chwili jeden z Hordy Dresów jakby cos zauważa za sceną, Dresy przestają kopać i zmykają za scenę po lewej stronie. Truegoth Gaspar pozostaje zwinięty w pozycji embrionalnej, pluje krwią.

TRUEGOTH GASPAR (niewyraźnie):
Wurgh……

TRUPETTA (z rezygnacją):
To już koniec. Nie chce dłużej żyć. Mam dość. Śmierci, słodka Śmierci przybywaj! Niech usta twe przywrą do mych ust, niech zakończy się ten koszmar. Czyliż jest sens by na tym podłym padole spędzić choć minutę jeszcze?
Trupetta wyjmuje coś z malutkiego plecaczka, w świetle reflektora błysnęło metalowe ostrze. Trupetta podnosi z ziemi pluszowego misia i powoli odcina mu głowę.

TRUPETTA:
Żegnaj mój miły, żegnaj przyjacielu dzieciństwa. Żegnaj kochanku, kochanka marzenie. Wraz ze mną pójdziesz, tam na drugą stronę, gdzie mdły zapach lilii ukoi nasz ból.

Pyszczek misia ma wyraz jakby chciał coś nadmienić ale po chwili już odcięta główka zostaje rzucona do studni. Trupetta podwija długie rękawy i podcina sobie żyły.

CHÓR GOTHÓW (ze zgrozą):
Och!!!

CHÓR BLACKÓW:
DathDeathDeathDeathDathDeathDeathDeath……………………..!

TRUPETTA (brocząc):
Wżdy wie na padole, iż czyn mój haniebny, własne swe życie przez ojca nadane, sobie odbieram. Matko, ach matko, nim dziecię swe światu, na pastwę wydałaś, czemuś nie rzekła, czemuś nie myślała.

CHÓR GOTHÓW (jak echo):
Skrobała, skrobała, skrobała…………..

TRUPETTA (brocząc obficiej):
Czemuś nie mówiła swej córce za młodu, o podłości świata, o tępocie narodu. Czemuś pozwoliła kolorowym magazynom, by się córce pojęcie o miłości skrzywiło…..

CHÓR BLACKÓW (beka synchronicznie i przeciągle, jeden z blacków już za sceną puszcza pawia):
YrrrBleeeeee…!!! (Bleeeee….)

Trupetta chwieje się na studni. Na scenę wjeżdża fullwypasiony motor prowadzony przez Electrogotha Lateksowego Joe. Lateksowa czapka stylizowana na faszystowską, ciemne oksy a’la piloci USAF, żuje gumę. Za nim siedzi blondynka z włosami długimi aż po krągłą pupcie odzianą w czerwone lateksowe portki. Lateksowa bluzeczka z trudem kryje obfity biust. Motor zatrzymuje się przed Trupettą, Kobieta schodzi z motocykla i podchodzi do Trupetty.

CHÓR GOTHÓW:
Mrrrrrrmrummmmmbrummmmmmm……. Mrum, Mrum!!!

CHÓR BLACKÓW:
DathDeathDeathDeathDathDeathDeathDeath……………………..!

TRUPETTA (mało wyraźnie z powodu upływu):
Kim jesteś, Pani?

CYCATA ŚMIERĆ:
Przecież wiesz, wzywałaś mnie…. Oto jestem……

TRUPETTA:
O Pani, powiedz, czy będzie bolało? Czy przejście jest tylko mistycznym momentem? Czy będziesz mnie trzymać za rękę w godzinie, gdy wejdę spokojna w ogrodów Twych bramy?

CYCATA ŚMIERĆ (znudzona):
No zbieraj się mała i nie dramatyzuj mi tutaj. Wieczność nie będę na ciebie czekała. Mam jeszcze dziś imprezkę do zaliczenia!

Cycata Śmierć jak się okazuje również żuje gumę, kusząco kręci tyłeczkiem, mruga w stronę Electrogotha Lateksowego Joe a ten beznamiętnie przygląda się jej tyłkowi. Cycata Śmierć już chce wziąć Trupettę za ręke, gdy z lewej strony sceny wypada Horda Dresów i biegnie ku studni. Niezauważając leżącej Trupetty dopadają Cycatą Śmierć i rozkładają ją na cembrowinie studni. Zdzierają z niej lateksowe spodnie i lateksową bluzeczkę i zaczynają gwałcić. Cycata Śmierć krzyczy ale Electrogoth Lateksowy Joe tylko wyciąga flegmatycznię rękę i włącza fullwypasiony sprzęt grający fullwypasionego motocykla. Z głośników leci Ostre Electro. Lateksowy Joe przygląda się jak Horda Dresów gwałci Cycatą Śmierć, żuje gumę, scenę ogarnia Ostry Bit, Pan Józek mocno już zaprawiony próbuje włączyć drugi stroboskop. Gdy Horda kończy gwałcić Cycatą Śmierć wrzucają ją do studni i czmychają za sceną, na prawą stronę. Electrogoth
Lateksowy Joe wypluwa zżutą gumę, odpala motor i odjeżdża, Ostry Bit cichnie, lecz nie całkiem, Pan Józek wyłącza stroboskopy.
Truegoth Gaspar odzyskuje przytomność, ku rozpaczy zauważa Trupettę, stróżki krwi, płacze. Będąc pewnym, że Trupetta nie żyje (jakie to żałosne) bierze ją na ręce i wynosi ze sceny. Bit znów się nasila, stroboskopy omiatają pustą scenę, Ostry, mocny reflektor tworzy koło światła na środku sceny. W koło to po chwili wchodzi NachtStalker Kaneda ubrany w strój ptaka z „Sezamkowej Ulicy”, różowe pióra, żółte rajtuzy, na nogach buty imitujące kacze płetwy. Ptak-Kaneda zaczyna tańczyć dziwny taniec w rytm Ostrego Bitu.

KURTYNA

Akt drugi

Dom żałobny, katafalk, grube żółte świece ociekające woskiem, w tle okna gotyckie (sic) z witrażami, na pierwszym witrażu Anioł Śmierci o włosach cherubinka, w mini tunice, sandałach, których rzemyki opinają umięśnione łydki…(panowie, ręce na kołdrze!) z płonącym mieczem (sic!), wzrok KAŻĄCY. Na drugim witrażu NS Kaneda jako Ptak Sezamkowy, żółte łapki, różowe skrzydła zastygłe w pozie Electro, puszysty, miękki… (panowie…a zresztą nieważne..). Na katafalku trumna, otwarta, wyłożona atłasem, w trumnie Trupetta, śmiertelnie blada (sic!), jedna ręka opada poza wieko trumny, dłoń ściska Truegoth Gaspar klęczący z boku, zdaje się jakby spał. Chór Gothów oraz Chór Blacków po bokach jako żałobnicy. Oba chóry nucą marsze żałobne. W tle słychać odkorkowywanie drugiej butelki przez Pana Józka.

TRUEGOTH GASPAR (dłoń Trupetty przyciśnięta do czoła, oczy przymknięte, klęk niedbały, włos zmierzwiony, w drugiej ręce tlący się papieros).
Ach, cóżeś uczyniła dziewczyno płocha, czemuś przerwała nić życia tak młodą. Czyż godzi się w godzinie tak dla mnie tragicznej, zostawić samego chłopca tęskniącego? Już w pierwszej minucie, gdy Cię ujrzałem, serce krzyknęło, dusza podskoczyła. Poczułem jak ogień wypełnia me ciało, libido tańcuje jak ten tancerz śmieszny, co pająka kąsaniem tam, w dalekich krajach, zmuszony zostanie do szaleństw wbrew woli. O, Pani, Dziewczyno, Kwiecie Poranka! Ty, co jak kojąca lancetowa babka na duszy mej boleść lekarstwa nadzieją, lecz w śmierci przedwczesnej ucieczkę znalazłaś, pożogę mych zmysłów gasisz mroźną zawieją…

(Gaspar zaciąga się i kontynuuje, początkowo na wdechu):

…a ogień co w lędźwiach czuję do tej pory, jak piekielne jezioro wzbiera, ciśnie, pali i o mury obija się wielkiej zapory, co decyzji Twej skutkiem, brzemieniem, wyrokiem…. rozkrokiem… amokiem… ptaków świergotem, jesiennym pilotem….

(Gaspar zaciąga się ponownie, marszczy czoło jakby próbował cos zrozumieć):

… i szepce wzlatując w niebo z Twym urokiem, pokarał mnie nagle tym, co po złym diable, szczęka, jęczy, łańcuchem wywija, wyje, kwili, płacze, syczy jak żmija, krzyczy okrutnym sępowym wołaniem, to znów wybucha jak hiena cynicznym chichraniem, chichotem z polotem hi,hi, ze złotem, wesołym, gardłowym, rubasznym hii…, hiii, hiiii…….

(Gaspar śmiejąc się niezdrowo, urywanie, spazmatycznie zaciąga się jeszcze raz…..):

jiihihiha…ha..ha.. workiem łez napycha, prowadzi, do kadzi, niczego nie zdradzi, ukoi niewolę, o!, ja to pierdolę!, pokroi mi serce, poda w salaterce, uwędzi, podsmaży, bułkę z majonezem, choć garść dropsów, ja błagam, prośby śle w niebiosy!!!, jajka na boczku, ser żółty, cztery kabanosy!!!

(Pan Józek pociąga nosem, węszy, nagle sięga po swoją papierośnicę i z przerażeniem odkrywa pomyłkę inspicjenta. Truegoth Gaspar, na kolanach, chwiejnie, maca ręką w poszukiwaniu plecaka, znajduje go pod katafalkiem, w kuczki, łapczywie pożera bułkę zawiniętą w okładkę „Tylko Rock’a”. Po chwili bułka wypada mu z rąk, więdnie, zasypia. W tym samym momencie budzi się Trupetta i unosi w trumnie).

TRUPETTA: (z patosem):
O ja nieszczęsna, o ja przeklęta!!!! Wybrałam drogę ukojenia w śmierci, lecz zimną czuję w sercu moim trwogę, bo mimo tego umrzeć nie mogę!!!!!

CHÓR BLACKÓW: (jak echo):
Nie może…, nie może…, nie może…………

CHÓR GOTHÓW: (jak echo):
Nieboże…, nieboże…, nieboże……..

TRUPETTA: (z patosem):
Choć piersi nie napełnia oddech nijaki, Choć lodowa pustka wszechwładna w mym ciele, czuję, widzę pamiętam jak senne majaki, gdy mnie złożono w cmentarnym kościele!!!

CHÓR GOTHÓW: (jak echo):
Się ściele….., się ściele….. się ściele…..

CHÓR BLACKÓW: (jak echo):
Ciele…., ciele…, ciele……….

TRUPETTA: (zauważywszy leżącego u stóp katafalku Gaspara, z patosem):
Lecz cóż to, ten młodzian piękny i miły, co w mej obronie stawał i poległ, czyliż z rozpaczy, z cierpienia tu leży? Czyliż przy moich zwłokach tu wzdycha?

CHÓR GOTHÓW: (jak echo):
Dycha…, dycha…., dycha….

CHÓR BLACKÓW: (jak echo, wymownie):
Marycha…, marycha…, marycha…..!

TRUPETTA: ( z patosem):
Ach wierny, jedyny, kochanku mój mroczny! Tyś tutaj przy ciele mem żale wylewał, jam nie wiedziała, że śmiercią swą prędką, tak bardzo Cię skrzywdzę, tak bardzo Cię zranię…..

CHÓR GOTHÓW: (jak echo):
Ranie…, ranie…, ranie……..!

CHÓR BLACKÓW: (jak echo, bardziej wymownie):
Jaranie…, jaranie,…jaranie……..!

Trupetta zdezorientowana patrzy się to na Chór Gothów, to na Chór Blaców. Chór Gothów zaczyna bacznie przygadać się swoim stopom, Chór Blacków wyciąga dłonie i robi minę w stylu ALFa „o co chodzi, Willi ??”
Trupetta wzrusza ramionami i zaczyna się unosić z trumny.

TRUPETTA:
Ha! A więc dobrze!!! Skoro zawieszona zostałam na wieki, miedzy światem żywych a zmarłych krainą, skoro błąkać się będę jak cień, jak upór jaki, skoro los dla mnie szyderczy jak Eldritcha słowa, zatem i ja jestem do zemsty gotowa…!!!

Trupetta wznosi się ponad trumnę, stopy odrywają się od podłoża, co raz wyżej, i wyżej, choć lewitacja Trupetty jest szarpana, skrzypiąca, podnosi się o metr a opada o stopę…

PAN JÓZEK (na stronie, z gębą czerwoną od wysiłku):
Kh..khuuurwaaa…. Niech sobie ci „czarni” sami dźwigają za pieprzone trzy wina od spektaklu….ghhhrrr…yhhh!

TRUPETTA (coraz głośniej, im wyżej tym bardziej nawiedzony głos, wyższy, mesjanistyczny, majtając nogami w swej żałosnej lewitacji, wyciąga rękę pokazując coś za sceną):
Niech więc spadnie klątwa, niechaj sponiewiera, kibola, skejta, dresiarza, noisera …!!!! Niechaj więcej dres podły nie zazna spokoju, niech biadolić będzie więcej niż w woju, niechaj łeb jego pusty porastają węże a ciało dygocze jak w wieczystej febrze…!!!!!!

CHÓR BLACKÓW:
TaDaAaa…!!!!!

CHÓR GOTHÓW (gothci wkładają za spódnice białe ścierki z niebieskim paskiem, na głowy mycki, wznoszą ręce tu powale „wykręcając żaróweczki”):
Ajajajaj…aj…aj…ajajajajajaj jaj jaj…!!!!

TRUPETTA (wznosząca się coraz wyżej, z coraz większym przejęciem):
Niech im z palców ostre wystrzelą pazury, a oczy niech będą koloru purpury!!!!!!!! Niech z ust im wyrosną ostre jak sztylety, kły co krwawej dostarcza podniety!!!!!!!!! Niech trzewiami ich targa wieczne pragnienie, niech dres pije dresa aż upojenie!!!!!!!!!!!

Na scenę wpada Horda Dresów, tarzając się, przewracając, wyjąc, trzymając się za brzuchy, do łysych głów przyklejone mają gąbki do uszczelniania okien pomalowane na czarno, do palców przyklejone noże do cięcia tapet, kły z modeliny w ustach, oczy błyskają na czerwono (lepiej nie pytajcie czym). Dresy rzucają się sobie wzajemnie do gardeł, wiją się, ryczą. Chór Gothów i Chór Blacków intonuje „Dresa Lugosi’s Dead”, Horda Dresów wpada w publiczność i zaczyna kąsać i drapać, jeden dopada do Pana Józka, ten stara się go przegnać osuszoną butelką lecz nieopatrznie puszcza linę. Trupetta z wysokości powały spada z wielkim hukiem na śpiącego Truegotha Gaspara i traci przytomność. Owain siedzący na premierze obok zaproszonego przedstawiciela Kurii, puszcza pawia obryzgując wielebnemu buty.

TRUEGOTH GASPAR (stłumiony):
Wurgh……..

CHÓR GOTHÓW i CHÓR BLACKÓW (zgodnie[sic!] intonuje):
Here are the young men, the weight on their shoulders
Here are the young men, well were have they been?.............................

KURTYNA

(przed opadłą już kurtyną przebiega z prawej na lewą NSKaneda-Sezamkowy Ptak, mimo przeszkadzających płetw z widocznym pośpiechem. Po chwili w tym samym kierunku biegnie Lateksowy Joe z nazistowską czapką na głowie lecz w samej bieliźnie).


Akt Trzeci

Małe, jednopokojowe mieszkanie, wypaczone klepki, materac na podłodze, za oknem kominy fabryk. Na suficie żarówka na drucie, słychać zza ściany jednostajne tłuczenie się młotkiem kogoś opętanego. Na podłodze walają się pustaki, mnóstwo pustaków z rozpieprzonego MURU. Materac roniący gąbkę, puste butelki po wódce, mnóstwo petów, niedopałków. Śmierdzi. Trupem i miłością. Trupetta i Truegoth Gaspar stoją patrząc sobie głęboko w oczy.

TRUPETTA (czule):
Kocham cię……

Truegoth Gaspar rozbiera Trupettę, kładzie jej zimne i blade ciało na materacu, rozpina spodnie, patrzy w zimne oczy Trupetty, ona w jego, Gaspar sięga po gazetę, kładzie jej na twarzy, nim położył, ostatni raz spojrzał w jej oczy. Zaczyna ją posuwać, mocno, sucho, automatycznie. Po wszystkim sięga po jeden z pustaków i rozbija Trupetcie głowę kilkoma miarowymi uderzeniami. Uderzenia młotka i uderzenia pustaka. Potem siada na ziemi i wyciąga papierosa. Pustymi oczami patrzy przez okno na kominy fabryk.

KURTYNA
Sowy nie są tym, czym się wydają...
Awatar użytkownika
wpk
wpkx
Posty: 38803
Rejestracja: 10.2016
Lokalizacja: Nad Wigołąbką
Kontakt:

Re: Z archiwum Owaina: Łuna Brygida

#2

Post autor: wpk »

Sam jesteś Trupetta. :razz:
Awatar użytkownika
rbit9n
Ribitibi
Posty: 9415
Rejestracja: 11.2016
Lokalizacja: Kolonia pod Rzeszowem - Za Torem

Re: Z archiwum Owaina: Łuna Brygida

#3

Post autor: rbit9n »

<tl;dr>

weź sobie kup tego mb149.
nie, nie tobie ja służę, ja służę bzdurze!
atomheart

Re: Z archiwum Owaina: Łuna Brygida

#4

Post autor: atomheart »

zaczerpnięte z nonsensopedii :

Goci (l.poj. got) – subkultura zakładająca życie w ciemności, ku chwale Mrocznego Pana lub innego bóstwa. Gotów możemy poznać po czarnym ubraniu, bladej cerze, kolczykach tu i tam, oraz wymyślnym, odpowiednio mrocznym makijażu tudzież namiastce artystycznego malunku. W Polsce największe gth/m^2 (jednostka zagęszczenia gotów) występuje podczas Kaszel Party....

no normalnie boki zrywać :)))

oto link :
http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Goci

a oto najlepszy cytat :
"Got, gdy wali konia, tryska czarną spermą."


..normalnie się posikałam ze śmiechu :))) I co Wy na to, Panowie ? :))))
Awatar użytkownika
Owain
Nasz Czelnik
Posty: 14707
Rejestracja: 11.2016

Re: Z archiwum Owaina: Łuna Brygida

#5

Post autor: Owain »

atomheart pisze:

..normalnie się posikałam ze śmiechu :))) I co Wy na to, Panowie ? :))))
Jak to dobrze, że ja już dawno nie jestem Gotem ;) :D
Sowy nie są tym, czym się wydają...
Awatar użytkownika
rbit9n
Ribitibi
Posty: 9415
Rejestracja: 11.2016
Lokalizacja: Kolonia pod Rzeszowem - Za Torem

Re: Z archiwum Owaina: Łuna Brygida

#6

Post autor: rbit9n »

e tam Goci. Hunowie, albo Wandale, ci to dopiero są.
nie, nie tobie ja służę, ja służę bzdurze!
ODPOWIEDZ