Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Ba!
Mój kolega, lekarz, twierdzi, że nauczyciel to nie zawód, tylko rozpoznanie.
Chodzi o przekonanie o posiadaniu monopolu na nieomylność, o górowaniu nad otoczeniem, podporządkowaniu sobie otoczenia, wydawanie poleceń, które wykonywane są bez szemrania, itd.
Skądś to chyba znam...
Mój kolega, lekarz, twierdzi, że nauczyciel to nie zawód, tylko rozpoznanie.
Chodzi o przekonanie o posiadaniu monopolu na nieomylność, o górowaniu nad otoczeniem, podporządkowaniu sobie otoczenia, wydawanie poleceń, które wykonywane są bez szemrania, itd.
Skądś to chyba znam...
- vid3
- Posty: 8707
- Rejestracja: 07.2017
- Lokalizacja: Miasto robotnicze
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Zderzyłem się z tym wielokrotnie.
Jeżeli grupie uczniów powiesz, że mają iść przed siebie i po dziesięciu krokach skręcić w prawo to po chwili namysłu pójdą kupą gdzieś tam i gdzieś skręcą.
Nauczyciele od razu rzucają problemami. Każdy ma inną metodologię, używa innych narzędzi. Po burzy mózgów wszyscy rozejdą się. Każdy w swoją stronę.
Jeżeli grupie uczniów powiesz, że mają iść przed siebie i po dziesięciu krokach skręcić w prawo to po chwili namysłu pójdą kupą gdzieś tam i gdzieś skręcą.
Nauczyciele od razu rzucają problemami. Każdy ma inną metodologię, używa innych narzędzi. Po burzy mózgów wszyscy rozejdą się. Każdy w swoją stronę.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Po burzy mózgów kawa i ciacho, mózg potrzebuje węglowodanów
- danz1ger
- Posty: 5986
- Rejestracja: 11.2016
- Lokalizacja: Gdańsk
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14733
- Rejestracja: 11.2016
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Muszę dorzucić łyżkę dziegciu do tej beczki psionicznego lizania się po siusiakach.
Jak mnie ten naród wkurwia. Nie mam jakiegoś specjalnego stracha przed koroną, ale mam rodziców po 70tce z wieloma chorobami współistniejącymi. Ojciec ma zapalenie żył głębokich i otwarte rany na nogach a dodatkowo niewydolne nerki i powinien być dializowany. Matka jest po zawale i ma nowotwór niezłośliwy szpiku co powoduje patologię krwinek. Boją się więc, wiadomo, a ja robię im zakupy co dwa, trzy dni. Wiem, że maseczki może chuja dają, ale jednak ograniczają tzw. aerozol wydychany z powietrzem na którym korona może jechać. A w narodzie obserwuję, już niejako modę, noszenia nonszalanckiego maseczek spuszczonych z nosa, na samym otworze wpierdalaczo-ględliwym. Taki cwel jeden z drugim pewnie myśli sobie, że jak to polaczek niby przestrzega prawa, ale po swojemu, po sarmacku. Co ciekawe, większość tych nosokurew wygląda z ryja na mieszczan w pierwszym pokoleniu albo na młodzież patriotyczną. A przecież jak nie gada to głównie kinolem aerozoluje oddychając na wstyd Wszechmogącemu. Jak w ciągu kilku ostatnich dni zjebałem kilku takich, w tym panią sprzedawczynię z naszych delikatesów, to oburzenie, że "człowiek jakoś musi oddychać". Ale dziś mnie wkurw przeszedł, bo byłem z matką w szpitalu na dożylnym wlewie żelaza i pani bezczelna doktor, pewnie z dychę młodsza ode mnie, co matkę traktowała jak natrętnego insekta, a na pytanie obracała się na pięcie, szła sobie z luzaka przez korytarz kaszląc, oczywiście bez maseczki na ryju. Wstałem i w kulturalnych ale żołnierskich słowach zbeształem laskę, aż zrobiła się czerwona (ze złości, bo wstydu łapiduchy nie mają). Za dziesięć minut przyszła i wyjebała mnie z oddziału.
Lekarzy to ja nie lubię w ogólności. Kobiety lekkich obyczajów na ten przykład uczciwiej na chleb zarabiają. A jak mi jeszcze ktoś napisze, że Polacy to wspaniały naród, to kotem poszczuję i wybatożę. Banda nieudacznych leniów, cwaniaczków i kombinatorów z monopolem na "moja racja". I wąsami.
Jak mnie ten naród wkurwia. Nie mam jakiegoś specjalnego stracha przed koroną, ale mam rodziców po 70tce z wieloma chorobami współistniejącymi. Ojciec ma zapalenie żył głębokich i otwarte rany na nogach a dodatkowo niewydolne nerki i powinien być dializowany. Matka jest po zawale i ma nowotwór niezłośliwy szpiku co powoduje patologię krwinek. Boją się więc, wiadomo, a ja robię im zakupy co dwa, trzy dni. Wiem, że maseczki może chuja dają, ale jednak ograniczają tzw. aerozol wydychany z powietrzem na którym korona może jechać. A w narodzie obserwuję, już niejako modę, noszenia nonszalanckiego maseczek spuszczonych z nosa, na samym otworze wpierdalaczo-ględliwym. Taki cwel jeden z drugim pewnie myśli sobie, że jak to polaczek niby przestrzega prawa, ale po swojemu, po sarmacku. Co ciekawe, większość tych nosokurew wygląda z ryja na mieszczan w pierwszym pokoleniu albo na młodzież patriotyczną. A przecież jak nie gada to głównie kinolem aerozoluje oddychając na wstyd Wszechmogącemu. Jak w ciągu kilku ostatnich dni zjebałem kilku takich, w tym panią sprzedawczynię z naszych delikatesów, to oburzenie, że "człowiek jakoś musi oddychać". Ale dziś mnie wkurw przeszedł, bo byłem z matką w szpitalu na dożylnym wlewie żelaza i pani bezczelna doktor, pewnie z dychę młodsza ode mnie, co matkę traktowała jak natrętnego insekta, a na pytanie obracała się na pięcie, szła sobie z luzaka przez korytarz kaszląc, oczywiście bez maseczki na ryju. Wstałem i w kulturalnych ale żołnierskich słowach zbeształem laskę, aż zrobiła się czerwona (ze złości, bo wstydu łapiduchy nie mają). Za dziesięć minut przyszła i wyjebała mnie z oddziału.
Lekarzy to ja nie lubię w ogólności. Kobiety lekkich obyczajów na ten przykład uczciwiej na chleb zarabiają. A jak mi jeszcze ktoś napisze, że Polacy to wspaniały naród, to kotem poszczuję i wybatożę. Banda nieudacznych leniów, cwaniaczków i kombinatorów z monopolem na "moja racja". I wąsami.
Sowy nie są tym, czym się wydają...
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Nosisz na co dzień okulary? Jesteś może astmatykiem/alergikiem, obecnie, w okresie pylenia wszystkich roślin? Bo ja wszystko to na raz, i dostaję ciężkiego wkurwa w masce. Owszem, noszę, bo trzeba, ale gdy tylko mogę (albo nikogo nie ma w promieniu 50 metrów), to ściągam przynajmniej z nosa.
Natomiast odkąd poluzowali nastomłodym, a pogoda ładna, prawie ciągle mam pod blokiem na ławce młodonastoletnie koronawirus party z takich cirka jebał ~15, oczywiście bez masek na ryjach przeważnie.
Natomiast odkąd poluzowali nastomłodym, a pogoda ładna, prawie ciągle mam pod blokiem na ławce młodonastoletnie koronawirus party z takich cirka jebał ~15, oczywiście bez masek na ryjach przeważnie.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
No niby obserwacje mam podobne, ale po co ograniczać się do Polaków? Myślicie, że dlaczego w pierdylionie innych krajów jest gorzej niż u nas? Tam też w pindlu wsio mają i myślą, że są nieśmiertelni. Poza tym u nas dziadki też chyba mają wywalone, bo tak samo jak młodzież przesiadują watahami na ławeczkach, maseczki na brodach, pięć razy dziennie na zakupach, bo zapomniałem mleka albo proszku do pieczenia itd. Poza tym: "Na coś trzeba umrzeć". U mnie w lesie gdzie do tej pory widywałem na godzinnym spacerze z Eskalante może ze dwie osoby to teraz setkami. A tylu puszek po browarach to nawet po juwenaliach nie widziałem.
PS Mój kumpel, lekarz z pierwszej linii frontu, twierdzi, że ostatnio wśród takich jak ja 30-50latków ostatnio mają w pytę udarów. Ciekawe skąd się to bierze?
PS Mój kumpel, lekarz z pierwszej linii frontu, twierdzi, że ostatnio wśród takich jak ja 30-50latków ostatnio mają w pytę udarów. Ciekawe skąd się to bierze?
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Maćku, przecież w takiej sytuacji nie musisz nosić maski w ogóle. Też mam z tym problem. W sensie nie mam żadnych chorób, alergii itp., a tylko duże zapotrzebowanie na powietrze. Zakupy ogarniam w masce. Na rowerze jednak nic grubszego niż wyświechtany od ciągle odrastającej szczeciny komin nie zaakceptuję. Jak było chłodniej, tak 15 st. To dałem radę setkę w szmacie na ryju przejechać. Jak teraz zrobiło się cieplej i jest ponad 20 stopni, to początek jeszcze jako tako, ale tylko wyjeżdżam z miasta i komin zsuwam na szyję. Na szczęście nie mam daleko do granicy miasta. Jak się zrobi 30 stopni, to wszyscy będą te maski nosili na brodzie, czole i chuj jeszcze wie gdzie, byle dostęp do powietrza był. Dziś widziałem kolesia co szedł i brzeg chusty trzymał w ustach. Normą jest, że jak fajkę kto pali to maskę ma całkiem zsuniętą.
Z firmy dostałem maski FFP2 i to jest dopiero dramat, miałem problemy, żeby w tym ogarnąć zakupy, a zakładałem ją tylko na czas pobytu w sklepie. Jeszcze przed nakazem.
Lidl u mnie na przykład jak był przepis do 3 osób na kasę, to kazali zakładać foliowe rękawice, nawet jak ktoś już miał założone nitrylowe lub lateksowe. Te ich foliowe zwykle nie wytrzymywały do końca zakupów. Teraz jak poluzowali kaganiec, a i pewnie rękawice się w Lidlu skończyły to nikt nawet nie pilnuje czy ludzie w ogóle mają cokolwiek na dłoniach. Pieczywo luzem wrzucone do koszy, a ludzie pewnie w tym grzebią w poszukiwaniu idealnej bułeczki. Kurwa smacznego. Nawet w moim osiedlowym, w którym kupuję pieczywo, teraz jest pakowane w woreczki.
Moi rodzice już zaczęli wychodzić na spacery, mama na kije, tato na rower. Zakupy nadal ogarniamy z siostrą. Póki co odpuszczam też sobie jeżdżenie pociągiem w góry. Choć kolega mówił, że jak ostatnio jechał, to do Jeleniej Góry cztery osoby w pociągu były, a zwykle już z głównego we Wrocławiu ten pociąg nabity pod korek wyjeżdżał. Pewnie teraz bezpieczniej niż za chwilę, jak otworzą hotele i pensjonaty, ale wytrzymam. Góry stoją miliony lat to i nawet jeden rok różnicy mi nie zrobi.
Z firmy dostałem maski FFP2 i to jest dopiero dramat, miałem problemy, żeby w tym ogarnąć zakupy, a zakładałem ją tylko na czas pobytu w sklepie. Jeszcze przed nakazem.
Lidl u mnie na przykład jak był przepis do 3 osób na kasę, to kazali zakładać foliowe rękawice, nawet jak ktoś już miał założone nitrylowe lub lateksowe. Te ich foliowe zwykle nie wytrzymywały do końca zakupów. Teraz jak poluzowali kaganiec, a i pewnie rękawice się w Lidlu skończyły to nikt nawet nie pilnuje czy ludzie w ogóle mają cokolwiek na dłoniach. Pieczywo luzem wrzucone do koszy, a ludzie pewnie w tym grzebią w poszukiwaniu idealnej bułeczki. Kurwa smacznego. Nawet w moim osiedlowym, w którym kupuję pieczywo, teraz jest pakowane w woreczki.
Moi rodzice już zaczęli wychodzić na spacery, mama na kije, tato na rower. Zakupy nadal ogarniamy z siostrą. Póki co odpuszczam też sobie jeżdżenie pociągiem w góry. Choć kolega mówił, że jak ostatnio jechał, to do Jeleniej Góry cztery osoby w pociągu były, a zwykle już z głównego we Wrocławiu ten pociąg nabity pod korek wyjeżdżał. Pewnie teraz bezpieczniej niż za chwilę, jak otworzą hotele i pensjonaty, ale wytrzymam. Góry stoją miliony lat to i nawet jeden rok różnicy mi nie zrobi.
- vid3
- Posty: 8707
- Rejestracja: 07.2017
- Lokalizacja: Miasto robotnicze
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Jak to skąd.
No z tego właśnie.
Za jakiś czas połączą przyczynę i skutek.
No z tego właśnie.
Za jakiś czas połączą przyczynę i skutek.
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14733
- Rejestracja: 11.2016
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Nakaz noszenia maseczek jest po to, by nie zarażać, a nie po to by się nie zarazić. Bo maseczka niewiele da, zwłaszcza taka home made, ale idzie o ten aerozol. Dlatego lepiej mieć buffa, lekkiego ale na całym ryjku niż maseczkę tylko na ustach.
Sowy nie są tym, czym się wydają...