Rowerowe dyr-dymały

off-duty
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
vid3
Posty: 8699
Rejestracja: 07.2017
Lokalizacja: Miasto robotnicze
Kontakt:

Re: Rowerowe dyr-dymały

#321

Post autor: vid3 »

Awatar użytkownika
sorevell
Posty: 2582
Rejestracja: 11.2016

Re: Rowerowe dyr-dymały

#322

Post autor: sorevell »

puch24 pisze:
gavin pisze: 15 cze 2020, 17:11 nie lubię po szosie jeździć, za dużo trzeba się skupiać, lepi po lesie
W ostatnich tygodniach kilkakrotnie byłem samochodem w Warszawie i za Warszawą, jechałem m.in. autostradą A2, i stwierdziłem, że jest to walka o życie. Ponad godzina jak na szpilkach. Więc gdy mi się nie spieszyło, jechałem inna, spokojniejszą trasą.
Niebezpieczny jest ten fragment A2. Trafne spostrzeżenie, że dla tych jadących w górnej granicy dopuszczalnej prędkości nie ma tam miejsca. A najgorsze jest to, że czy na lewym, czy na prawym - cały czas masz kogoś na plecach, rzadko w odległości pozwalającej na bezpieczne wyhamowanie w razie W.
zdyboo

Re: Rowerowe dyr-dymały

#323

Post autor: zdyboo »

Dziś podczas popołudniowej przejażdżki po pracy zdalnej spotkałem kolesia na rowerze cargo.

Coś w tym guście.
Obrazek

Zawsze mnie ciekawiło jak się takim rowerem jeździ po Wrocławiu, który może na tle Polski prezentuje się nieźle, jeżeli chodzi o infrastrukturę rowerową, ale ogólnie to jeszcze nie Europa. Kilka lat temu widziałem dwa razy laskę z podobnym rowerem koło jednego przedszkola na mojej trasie do fabryki. Obiecałem, że jak zobaczę trzeci raz to zapytam, ale nie zdarzyło się. Zatem dziś się dowiedziałem, że po Wrocławiu całkiem nieźle. Jakiś czas temu koleś jeździł po Łodzi i tam podobno fatalnie. Chwilę jechaliśmy wspólnie ucinając sobie pogawędkę.
Kolo miał rower z Kopenhagi, z elektrycznym wspomaganiem. Na pusto ten rower waży 25-30 kg, do skrzyni można załadować kolejne 30 kg. W Kopenhadze czy Holandii w skrzyniach ludkowie wożą dzieciaki do przedszkola czy szkoły, co akurat widziałem. Elektryczne wspomaganie dużo jednak daje, co dla mnie nie jest zaskoczeniem, bo próbowałem i wiem, że daje kuszącego kopa, zwłaszcza na podjazdach. Rower z dwoma kołami jest podobno znacznie lepszy niż taki z trzema, bo w tym z trzema przy nieumiejętnych manewrach podobno łatwo można wywrócić cały rower. Na dwukołowym jeździ się prawie jak na zwykłym, tylko jak trzeba się obrócić na wąskiej drodze, to podnosi się tylne koło zamiast przedniego, bo nie ma sie co siłować ze skrzynią, nawet pustą.
Awatar użytkownika
wpk
wpkx
Posty: 38947
Rejestracja: 10.2016
Lokalizacja: Nad Wigołąbką
Kontakt:

Re: Rowerowe dyr-dymały

#324

Post autor: wpk »

Ekokarawan.
puch24

Re: Rowerowe dyr-dymały

#325

Post autor: puch24 »

W Łodzi jest tak sobie. Jest trochę DDRów, wydzielonych, ale często budowanych bez pojęcia, na łapu capu, np. z kostki brukowej, i nie dziwię się, że cyklotroniści nie chcą po nich jeździć.
Po wielu DDRach snują się piesi, do których nie dociera, że to nie jest chodnik, a wiele DDRów jest współdzielonych z chodnikiem. Tak czy tak, rowery kolidują z pieszymi.
Wiele DDRów pokrywa tylko jakiś odcinek ulicy, a potem nagle się kończy i pozostaje jazda jezdnią albo chodnikiem.
W centrum na wąskich uliczkach wymalowano po prostu pasy dla rowerzystów; na wielu jednokierunkowych także kontrpasy, więc samochody nagle widzą cyklotron, jadący przeciwka.
Pomału wszyscy się do tego przyzwyczajają; ja próbuję wyrobić sobie odruch zwalniania do minimum i uwagi na maksimum przy przejeżdżaniu samochodem przez DDR, którym cyklotroniści często napierdalają na pełnej kurwie i w ogóle nie liczą się z tym, że jednak zjeżdżają z DDR na jezdnię dla samochodów.
Natomiast, niestety, ciągle pełno jest cyklotronistów, którzy jadą dwujezdniową trzypasmówką, mimo tego, że po obu stronach mają DDR. Przeważnie są to "kolaże" na jakichś cieniutkich oponkach torowych, w stroju super cyklistycznym, i zwykle w ogóle nie reagują ani na klakson, ani na słowny opierdol.
gavin

Re: Rowerowe dyr-dymały

#326

Post autor: gavin »

Zrobić takie podwójne czyli czterokolowe, dodać karoserię z włókna szklanego i wyjebać auta z miast, będzie zdrowiej
zdyboo

Re: Rowerowe dyr-dymały

#327

Post autor: zdyboo »

Ja już od bardzo dawna twierdzę, że zmuszanie rowerzystów do korzystania z DDRów to jest jak tworzenie getta. W naszych warunkach nie ma szans na to, aby infrastruktura rowerowa choćby dogoniła tę dla samochodów, nie mówiąc już o prześcignięciu. Wobec tego te dwa rodzaje ruchu, chcąc nie chcąc będą musiały korzystać ze wspólnych dróg. Tyle, że ze względu na inne właściwości pojazdów nie mogą tego robić w ten sam sposób. No i tu tkwi problem bo jedni nie wiedzą jak mają się zachować drudzy. Rowerzyści na DDR czy poza nimi nie przestrzegają żadnych przepisów. Jazda przy prawej krawędzi, sygnalizowanie zamiaru zmiany kierunku, jazda zgodnie z kierunkiem drogi, nic z tych rzeczy. Jazda po wrocławskich DDR w sobotnie lub niedzielne popołudnie to jest sport ekstremalny, jeżeli chcesz się poruszać nieco szybciej niż 12 km/h. Kierowcy za to w brutalny sposób wykorzystują przewagę masy i prędkości pojazdu.
DDR powinno się budować, owszem i to w jak największej ilości, ale z głową, żeby rozwiązaniami konstrukcyjnymi zachęcały do ich wykorzystywania.
Główny grzech planistów we Wrocławiu to taki, że DDR nadal nie tworzą spójnej sieci. Potrafią się urwać i zostawić rowerzystę na chodniku na przykład. Do tego ciągle dochodzą drobiazgi konstrukcyjne. Nie wszystkie krawężniki są wyzerowane, są niższe niż jeszcze 10 lat temu, ale nadal są. To jednak rozumiem, bo po wybudowaniu DDR, za jakiś czas przychodzi firma i zeruje krawężniki. Przytula za to osobną monetę rzecz jasna, a magistrat może się pochwalić, że jest akcja. To, że to nie jest stara DDR, która od początku nie powinna mieć krawężników nikt ne zauważa.
Nie wiem też kto wymyślił, że DDR musi być bliżej jezdni niż chodnik. O ile jeszcze rozumiem taką kolejność w przypadku gdy trzeba z tej jezdni korzystać, ale jak jest pas zieleni, który rozdziela jezdnię od DDR i następny, który rozdziela DDR od chodnika to jaki to ma cel? Mam niedaleko domu taką DDR, wybudowaną dawno temu i tam chodnik jest pomiędzy DDR, a jezdnią. Wszystko rozdzielone pasami zieleni. Ponieważ obok był duży plac, na którym mieli wybudować galerię handlową, to zaczęli od zmiany kolejności układu jezdnia, DDR, chodnik. Długo była jakaś dziwna przeplatanka, w której zamiast jechać prosto ciągle tylko musiałem zwalniać i przyspieszać, bo kolejna mijanka z chodnikiem. Ostatnio trochę to poprawili, dali nawet asfalt zamiast kostki i jest prawie dobrze, choć pierwotny układ był najlepszy.
Awatar użytkownika
sorevell
Posty: 2582
Rejestracja: 11.2016

Re: Rowerowe dyr-dymały

#328

Post autor: sorevell »

A w Mordorze korki.

Obrazek
zdyboo

Re: Rowerowe dyr-dymały

#329

Post autor: zdyboo »

To ten słynny Mordor na Domaniewskiej?
Takie obrazki to Holandia i Kopenhaga, nie spodziewałem sie tego w Warszawie. We Wrocławiu jak ktoś się nie zmieści na jednej zmianie świateł, to znaczy, że za bardzo się zapatrzył w smartfona.
puch24

Re: Rowerowe dyr-dymały

#330

Post autor: puch24 »

Niedawno widziałem zdjęcia z jakiegoś wypadku, gdzie samochód potrącił młodego rowerzystę nastolatka, niestety terminalnie.
Wąska, kręta szosa w lesie, z podwójną linią ciągłą, której
- teoretycznie - nie wolno przecinać. Nietrudno mi sobie wyobrazić, jak mogło dojść do wypadku. Samochód jechał, może szybko, może za szybko, wyjechał zza zakrętu, a tu przed nim jadący wolno rowerzysta. Być może z przeciwka coś jechało, co nie pozwoliło na wyprzedzenie rowerzysty w ostatniej chwili. A może próbował go wyprzedzić na styk, i go zawadził?
Nie piszę tego, by bronić kierowcy - bo przecież powinien liczyć się z tym, że za niewidocznym zakrętem może np. jechać powolny traktor czy stać zepsuty samochód, czy jakakolwiek inna przeszkoda.
Ale faktem jest, że rower, jadący z prędkością 20 km/h szosą, na której inni jadą 70 czy 90, jest zawalidrogą i źródłem zagrożenia.

Wydaje mi się, że najgorsze, najtragiczniejsze wypadki zdarzają się na styku pojazdów o krańcowo różnych parametrach - masy, wielkości, prędkości. Chyba nie zdarza się zbyt często, by zderzyły się np. dwa samochody osobowe jadące z tą samą prędkością w tym samym kierunku.
Zauważcie, jak jest z wypadkami na autostradach. Zderzenia czołowe teoretycznie nie mogą się wydarzyć, w praktyce zdarzają się, ale jest to jakiś drobny ułamek. Czasem ktoś wjedzie pod prąd, czasem przebije bariery. Ale to jest margines. Praktycznie wszystkie wypadki następują pomiędzy pojazdami, jadącymi w tym samym kierunku, ale najczęściej z różnymi prędkościami, i spowodowane są wyprzedzaniem i zmianą pasa, albo nagłym zablokowaniem trasy. Samochody jadące z tą samą prędkością zwykle się nie zderzają. Nawet wypadków typu "zjechał z jezdni" jest stosunkowo niewiele.
Zmierzam do tego, że podstawowym zagrożeniem jest współistnienie na drogach pojazdów o skrajnie różnych parametrach. Czytaj: rower na zwykłej szosie czy ulicy jest zawalidrogą, kusi do wyprzedzania go, kierowcom samochodów nie chce się za nim hamować, próbują wyprzedzić, i nieszczęście gotowe. Wiem, bo mnie też często nie chce się zwalniać za rowerzystą, i kusi, by go ominąć na grubość kartki papieru...
ODPOWIEDZ