Ja od początku pracy zdalnej czyli od 20 marca schudłem prawie 6 kg. Wystarczyło zacząć jeździć jak pojebany na rowerze. Kiedyś 250 km tygodniowo to było bardzo dobrze, ale rzadko się udawało. Teraz bez problemu udaje się przejechać ponad 300, raz nawet pękło 400. W samym lipcu przejechałem 1,5 kkm. Czerwiec był nieco deszczowy to udało się 1,2 kkm tylko.
Nawet nie mam trenażera. Jazda stacjonarna to jest dla mnie całkowite zaprzeczenie idei roweru. Nawet mi przez myśl nie przeszło, że może bym kupił trenażer. Zresztą podobno były z tym olbrzymie trudności, bo jakoś cała Europa miała lockdown w podobnym czasie. Nawet modele za kilka tysi było ciężko kupić.
Może zaprzeczenie idei, ale jak nie możesz wyjść z domu to zawsze coś.
Natomiast nie da się ukryć, że jak nie ma pędu powietrza, to pot płynie na podłogę litrami. Poza tym sporo hałasu i ogólnego zamieszania, chyba że masz dedykowane pomieszczenie pod taką zabawę. Najlepiej z telewizorem, żeby się nie zanudzić.