w Lublinie fajnie się studiowało
W porównaniu z moją uczelnią PIP (Pedagogika i Psychologia) UMCS to Kul był sfjaowyy mieli aparaty na kawę i czekoladki
mi nie dane było postudiować w Lublynie, zdałem na 4 ale zabrakło miejsc...
zresztą chciałem zahaczyć się tylko na rok ażeby mnie armia nie przytuliła, postudiować coś (wychowanie plastyczne ha ha...) co było chociaż w jakiejś części miłe mojej naturze, ale nie było ostatecznym celem
niedługo potem dostałem od ludowego wojaka polskiego propozycję nie do odrzucenia, marynarka wojenna 3 lata ustka
miałeś fory f tem wku
mi też rodzina trochę pomogla i wylądowałem w wojskach powietrznych, ale cała szczęście na 2 lata
karva co za szczęście, jak nie woda to powietrze... chociaż w gliwitz bylo wyjątkowo ujowe
Dodano po 1 minucie 16 strzałach znikąd:
Ej a kazali wam się ścinać na łyso ?
Bo mi mama opowiadała, że ją ganiali za spodnie. dostawała uwagi za "brak spódnicy" hehe
Mnie się z wojem udało, bo moja ówczesna okulistka to była okulistka do której WKU wysyłało na badania. Zatem jak dostałem wezwanie, poszedłem do niej z bombonierką. W zamian dostałem jedną karteczkę rozmiaru A6, za to o właściwej treści i z właściwą pieczątką. Ludkowie w kolejce przede mną mieli grube teki dokumentacji medycznej i wychodzi z kat. A, w porywach szczęścia z B6. Ja z jedną karteczką od razu dostałem kat. EJP i miałem temat z głowy. Inna sprawa, że i tak by nie wzięli, bo koniec studiów wypadł na czasy amnestii poborowej, a potem i tak zrobili wojsko zawodowe. Choć coś mgliście kojarzę, że kumple musieli co rok czy nawet co semestr powiadamiać WKU, że nadal są studentami.
Najbardziej zesrani byli jak musieli powiadomić po zakończeniu studiów. Niby było wiadomo, że nie biorą, ale logika wojskowa rządzi się swoimi prawami.
PS Bujałem się z nimi 3 lata - od ukończenia studiów w wieku lat 25 (no bo idąc do szkoły w wieku lat 6 musiałem nadrobić dorosłość z nawiązką na studiach ) do "przeterminowania" w wieku lat 28.