FantasMałgorie
- vid3
- Posty: 8694
- Rejestracja: 07.2017
- Lokalizacja: Miasto robotnicze
- Kontakt:
Re: FantasMałgorie
W Lublinie nie byłem. Ale Lublin w moim życiu bywał często.
Zazwyczaj w podróży gdy jechałem pociągiem relacji Lublin-Wrocław i z powrotem.
Bywałem częstym pasażerem na odcinku zachodnim patrząc od miejsca w którym jestem.
Jest też u nas ulica Lubelska którą często wspomina się w różnych kontekstach lokalnych.
Makaron lubelski też jest. Lubella. W Biedronce.
A i majonez lubelski widziałem. Ale nie próbowałem. Wojtek mówi, że kielecki jest lepszy.
Poza tym znałem kilka osób które wybierały się na KUL. Ale zwykle kontakt z nimi się urywał i przepadały gdzieś bez śladu.
Zazwyczaj w podróży gdy jechałem pociągiem relacji Lublin-Wrocław i z powrotem.
Bywałem częstym pasażerem na odcinku zachodnim patrząc od miejsca w którym jestem.
Jest też u nas ulica Lubelska którą często wspomina się w różnych kontekstach lokalnych.
Makaron lubelski też jest. Lubella. W Biedronce.
A i majonez lubelski widziałem. Ale nie próbowałem. Wojtek mówi, że kielecki jest lepszy.
Poza tym znałem kilka osób które wybierały się na KUL. Ale zwykle kontakt z nimi się urywał i przepadały gdzieś bez śladu.
Re: FantasMałgorie
O no proszę, niby daleko a blisko
a nawet codziennie, bo Lubella = a może jeszcze Cyd lubelski, a wódeczka z Polmosa (w tym gorzka żołądkowa) a herbatki i zioła z Herbapola i Perła oczywiście, a cukierki z PSzczółki lub Solidarności
trochę tego jest jakby się rozejrzeć 

a nawet codziennie, bo Lubella = a może jeszcze Cyd lubelski, a wódeczka z Polmosa (w tym gorzka żołądkowa) a herbatki i zioła z Herbapola i Perła oczywiście, a cukierki z PSzczółki lub Solidarności


Re: FantasMałgorie
Podnajmowaliśmy parę miesięcy 2 bedroom without living room
z parą z Lublyna koło High Parku.

- wpk
- wpkx
- Posty: 38944
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: FantasMałgorie
Moja Dobra Kobieto...
I nie tylko Ty, bo są tu jeszcze gorsi.
To, że sobie przekręcamy, jaja robiąc, nie znaczy, że w dupie mamy mieć swój piękny język.
Zatem nie powinniśmy naśladować słynnych dzieci Neostrady, ani tym bardziej prymitywnych klikaczy (Pikaczu?) sfarfoników.
Dlatego przypominam, że wciąż obowiązują - między innymi - zasady używania wielkich i małych liter oraz interpunkcja.
PS Do Lublina zawitałem roku pańskiego 1979, w październiku, na wycieczce z LO.
I nie tylko Ty, bo są tu jeszcze gorsi.
To, że sobie przekręcamy, jaja robiąc, nie znaczy, że w dupie mamy mieć swój piękny język.
Zatem nie powinniśmy naśladować słynnych dzieci Neostrady, ani tym bardziej prymitywnych klikaczy (Pikaczu?) sfarfoników.
Dlatego przypominam, że wciąż obowiązują - między innymi - zasady używania wielkich i małych liter oraz interpunkcja.
PS Do Lublina zawitałem roku pańskiego 1979, w październiku, na wycieczce z LO.
Re: FantasMałgorie
Zatem, wszystkie drogi oraz znaki na niebie, wiodą do Lublinanordenvind pisze: ↑12 lis 2020, 15:56 Podnajmowaliśmy parę miesięcy 2 bedroom without living roomz parą z Lublyna koło High Parku.

Dodano po 4 minutach 53 strzałach znikąd:
Ciekawa reprymenda.wpk pisze: ↑12 lis 2020, 15:57 Moja Dobra Kobieto...
I nie tylko Ty, bo są tu jeszcze gorsi.
To, że sobie przekręcamy, jaja robiąc, nie znaczy, że w dupie mamy mieć swój piękny język.
Zatem nie powinniśmy naśladować słynnych dzieci Neostrady, ani tym bardziej prymitywnych klikaczy (Pikaczu?) sfarfoników.
Dlatego przypominam, że wciąż obowiązują - między innymi - zasady używania wielkich i małych liter oraz interpunkcja.
PS Do Lublina zawitałem roku pańskiego 1979, w październiku, na wycieczce z LO.
Dodam tylko, że miałam wtedy dwa lata, więc niestety nie pamiętam.
I raczej już więcej nic nie napiszę, bo nie będzie mi się chciało sprawdzać zasad interpunkcji.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38944
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: FantasMałgorie
No i się wzięła i obraziła...
- sorevell
- Posty: 2582
- Rejestracja: 11.2016
Re: FantasMałgorie
Ale może chociaż czasem zdjęcie wrzuci 
Dodano po 1 minucie 15 strzałach znikąd:
Pees. A ja byłem w Lublinie kilka lat temu i to turystycznie...

Dodano po 1 minucie 15 strzałach znikąd:
Pees. A ja byłem w Lublinie kilka lat temu i to turystycznie...
- sorevell
- Posty: 2582
- Rejestracja: 11.2016
Re: FantasMałgorie
Pees. A ja byłem w Lublinie kilka lat temu i to turystycznie...
Re: FantasMałgorie
Ja w Lublynie byłem raz, słownie raz, bodaj w 1983 roku, przez jakie pół godziny, i tylko na dworcu.
Jadonc pociongiem z Łodzi do Warszawy miałem sporo bagażu i zostawiłem na półce skórzaną torbiel z aparatem fotegrawicznym Zorkij 4K i obiektywem Industar 50, jako też Jupiter 9, i światłomierzem Świerdłowsk. Wtedy pociongi z Łodzi jeździły przez Warszawę do Lublyna, i dotamtąd takoż pojechał mój aparat w torbie. Skapnąłem się po długiej chwili, ale zanim jeszcze pociong do Lublyna dojechał, więc popendziłem na posterunek milicji na dworcu Centralnym i złożyłem odnośne doniesienie, a oni zadzwonili do Lublyna, i lublynianie wysłali na pieron wunkcjonarjusza, coby wsiadł do wagonu (na szczęście byłem w stanie dokładnie wskazać wagon i miejsce, gdzie siedziałem) i zlokalizował. Okazało się, że torba była na swoim miejscu, ale odmówili odesłania jej do Warszawy, musiałem po nią pojechać, więc sprawdziłem rozkłady - w Lublynie miałem mieć nieco ponad godzinę do ostatniego pociągu powrotnego do Warszawy, jadącego z jakiegoś Rzeszowa czy Przemyśla... I popędziłem na pieron, wsiadłem do pociągu do Lublyna (chyba z Łodzi), pod który gdzieś na jakiejś małej stacyjce pod Otwockiem rzuciła się z peronu jakaś kobieta, samobójczyni.
Pociąg, pospieszny, oczywiście zatrzymał się, tak, że owa kobieta leżała akurat pod moim wagonem. Po peronie chodziła jakaś starsza paniusia w kapelusiku i białych rękawiczkach, i mówiła: "O, rusza się, jeszcze się rusza!"
Oczywiście przyjechała milicja, pogotowie z pobliskiego Otwocka, kobietę wyjęli spod wagonu z drugiej strony, nie ruszając pociągu, wymienili maszynistę, i pociąg ruszył z dobrym godzinnym opóźnieniem, a ja nerwowo patrzyłem na zegarek, mając świadomość tego, że mój czas w Lublinie na odebranie aparatu stopniał rozpaczliwie, a mógł się nawet okazać ujemny. Gdy pociąg dojechał do Lublyna, miałem mniej niż pół godziny, więc gazem popędziłem na posterunek kolejowy, gdzie na szczęście sprawę załatwiłem szybko, musiałem tylko dokładnie opisać zawartość torby, i zdążyłem tylko kupić bilet i wsiąść do pociągu powrotnego, który do Lublina przyjechał o czasie (liczyłem, że może się spóźni), i nabity pod korek, więc luksusowo stałem potem 4 godziny na korytarzu na jednej nodze (bo na drugą nie było miejsca
), i dojechałem do Stolnicy jakoś po północy.
I tyle mam wspomnień, związanych z Lublinem. Z całego Lublina widziałem peron i kolejowy posterunek milicji.
Jadonc pociongiem z Łodzi do Warszawy miałem sporo bagażu i zostawiłem na półce skórzaną torbiel z aparatem fotegrawicznym Zorkij 4K i obiektywem Industar 50, jako też Jupiter 9, i światłomierzem Świerdłowsk. Wtedy pociongi z Łodzi jeździły przez Warszawę do Lublyna, i dotamtąd takoż pojechał mój aparat w torbie. Skapnąłem się po długiej chwili, ale zanim jeszcze pociong do Lublyna dojechał, więc popendziłem na posterunek milicji na dworcu Centralnym i złożyłem odnośne doniesienie, a oni zadzwonili do Lublyna, i lublynianie wysłali na pieron wunkcjonarjusza, coby wsiadł do wagonu (na szczęście byłem w stanie dokładnie wskazać wagon i miejsce, gdzie siedziałem) i zlokalizował. Okazało się, że torba była na swoim miejscu, ale odmówili odesłania jej do Warszawy, musiałem po nią pojechać, więc sprawdziłem rozkłady - w Lublynie miałem mieć nieco ponad godzinę do ostatniego pociągu powrotnego do Warszawy, jadącego z jakiegoś Rzeszowa czy Przemyśla... I popędziłem na pieron, wsiadłem do pociągu do Lublyna (chyba z Łodzi), pod który gdzieś na jakiejś małej stacyjce pod Otwockiem rzuciła się z peronu jakaś kobieta, samobójczyni.


Oczywiście przyjechała milicja, pogotowie z pobliskiego Otwocka, kobietę wyjęli spod wagonu z drugiej strony, nie ruszając pociągu, wymienili maszynistę, i pociąg ruszył z dobrym godzinnym opóźnieniem, a ja nerwowo patrzyłem na zegarek, mając świadomość tego, że mój czas w Lublinie na odebranie aparatu stopniał rozpaczliwie, a mógł się nawet okazać ujemny. Gdy pociąg dojechał do Lublyna, miałem mniej niż pół godziny, więc gazem popędziłem na posterunek kolejowy, gdzie na szczęście sprawę załatwiłem szybko, musiałem tylko dokładnie opisać zawartość torby, i zdążyłem tylko kupić bilet i wsiąść do pociągu powrotnego, który do Lublina przyjechał o czasie (liczyłem, że może się spóźni), i nabity pod korek, więc luksusowo stałem potem 4 godziny na korytarzu na jednej nodze (bo na drugą nie było miejsca

I tyle mam wspomnień, związanych z Lublinem. Z całego Lublina widziałem peron i kolejowy posterunek milicji.
