Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Niezły burdel w tym archeo mają.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
zobaczymy czy wleją na konto 

- vid3
- Posty: 8700
- Rejestracja: 07.2017
- Lokalizacja: Miasto robotnicze
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Witajcie, wracam chyba do żywych.
Dostałem dziś plulsoksylometr finansowany z programu wsparcia przeżywalności osób powyżej 55 roku życia. Pokazuje, że saturator pracuje na zadowalających obrotach.
Po pięciu dniach w końcu się umyłem i próbuję coś zjeść.
Dostałem dziś plulsoksylometr finansowany z programu wsparcia przeżywalności osób powyżej 55 roku życia. Pokazuje, że saturator pracuje na zadowalających obrotach.
Po pięciu dniach w końcu się umyłem i próbuję coś zjeść.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Gratulacje i szybkiego powrotu!
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Kurwa, atomówką rozjebać ten Wydział Komunikacji i potem zaorać!
Dodano po 1 godzinie 52 minutach 44 strzałach znikąd:
Otóż okazuje się, że wszystkie sprawy jako pełnomocnik załatwiłem "nielegalnie", bo wg zarządzenia dyrektora pełnomocnik z upoważnienia właściciela powinien umawiać się na wizytę używając swojego Peselu, a nie Peselu właściciela pojazdu, tymczasem ja używałem Peselu mojego w moich sprawach, a Peseli kolegów w ich sprawach.
Celem tego przepisu jest oczywiście ukrócenie działalności zawodowych pełnomocników, bo na jeden Pesel można zarejestrować się tylko raz na jeden dzień. W ten sposób jedna osoba nie może załatwić kilku spraw jednego dnia, ani swoich, ani cudzych jako pełnomocnik.
Ale nigdzie nie ma jasnej o tym informacji. Dziś od pani dowiedziałem się, że to pracownicy złamali zakaz dyrektora, bo nie powinni byli przyjąć dokumentów kolegi, i powinni byli mnie odesłać.
To zarządzenie jest oczywiście wynikiem źle zorganizowanej pracy urzędu, która generuje instytucję zawodowych staczy kolejkowych i pełnomocników za pieniądze. Wydział Komunikacji od lat z nimi walczy.
Dodano po 1 godzinie 52 minutach 44 strzałach znikąd:
Otóż okazuje się, że wszystkie sprawy jako pełnomocnik załatwiłem "nielegalnie", bo wg zarządzenia dyrektora pełnomocnik z upoważnienia właściciela powinien umawiać się na wizytę używając swojego Peselu, a nie Peselu właściciela pojazdu, tymczasem ja używałem Peselu mojego w moich sprawach, a Peseli kolegów w ich sprawach.
Celem tego przepisu jest oczywiście ukrócenie działalności zawodowych pełnomocników, bo na jeden Pesel można zarejestrować się tylko raz na jeden dzień. W ten sposób jedna osoba nie może załatwić kilku spraw jednego dnia, ani swoich, ani cudzych jako pełnomocnik.
Ale nigdzie nie ma jasnej o tym informacji. Dziś od pani dowiedziałem się, że to pracownicy złamali zakaz dyrektora, bo nie powinni byli przyjąć dokumentów kolegi, i powinni byli mnie odesłać.
To zarządzenie jest oczywiście wynikiem źle zorganizowanej pracy urzędu, która generuje instytucję zawodowych staczy kolejkowych i pełnomocników za pieniądze. Wydział Komunikacji od lat z nimi walczy.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Przypomniała mi się sytuacja, jak dobre kilka, a może i nawet kilkanaście lat temu firma mnie wysłała do stolicy do chińskiej ambasady, abym wizy załatwił dla kilku bardzo ważnych osób w firmie.
Miałem wypełnione wnioski wizowe, paszporty i jakieś drobne na taksówkę. Wizy miały być wystawione ekspresem, czyli tego samego dnia. Taka usługa. Wydział konsularny otwierają o 9, ja byłem o siódmej i już byłem daleko w kolejce. Odstałem swoje i wbiłem do środka, a tam kolesie z walizkami pełnymi paszportów. Załatwiali wizy dla klientów biur podróży.
Jak sam jechałem do Chin to znalazłem biuro pośredniczące, kosztowało mnie to nieco ponad stówę, ale w niecały tydzień załatwili temat. Licząc jednak dwa wyjazdy do Warszawy, bo ekspresów już wtedy nie było, to pewnie więcej bym zapłacił za same bilety kolejowe.
Ostatnio jednak Chińczycy wprowadzili, że trzeba osobiście, co początkowo trochę komplikowało wyjazdy firmowe, bo dwa razy do roku, kilka, a czasem kilkanaście osób latało do Chin, a nie wszyscy dostawali wizę na dwa lata na przykład. Jednak finalnie okazało się, że można przez biuro, które i mi pomagało. Teraz mamy pandemię i okazało się, że bez wizyt w Chinach też jakoś się da.
Miałem wypełnione wnioski wizowe, paszporty i jakieś drobne na taksówkę. Wizy miały być wystawione ekspresem, czyli tego samego dnia. Taka usługa. Wydział konsularny otwierają o 9, ja byłem o siódmej i już byłem daleko w kolejce. Odstałem swoje i wbiłem do środka, a tam kolesie z walizkami pełnymi paszportów. Załatwiali wizy dla klientów biur podróży.
Jak sam jechałem do Chin to znalazłem biuro pośredniczące, kosztowało mnie to nieco ponad stówę, ale w niecały tydzień załatwili temat. Licząc jednak dwa wyjazdy do Warszawy, bo ekspresów już wtedy nie było, to pewnie więcej bym zapłacił za same bilety kolejowe.
Ostatnio jednak Chińczycy wprowadzili, że trzeba osobiście, co początkowo trochę komplikowało wyjazdy firmowe, bo dwa razy do roku, kilka, a czasem kilkanaście osób latało do Chin, a nie wszyscy dostawali wizę na dwa lata na przykład. Jednak finalnie okazało się, że można przez biuro, które i mi pomagało. Teraz mamy pandemię i okazało się, że bez wizyt w Chinach też jakoś się da.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38953
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Ten Marcin to dopiero obieżyświat - jak nie do Fin, to do Chinlandii, i na odwrót.
Dobrze.
To w sumie ile dni byłeś jak nieżywy? Te pięć? A małżonka?
Masakra.
Dobrze.
To w sumie ile dni byłeś jak nieżywy? Te pięć? A małżonka?
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Oglądałem, chyba na YT, filmik o młodej Niemce (lat 20 kilka), która wiosną mieszkała w Kopiengagien, gdy zachorowała na Covid, z typowymi objawami, ale po paru tygodniach wyzdrowiała, czuła się dobrze, i, jak to w Kopiengagien, postanowiła na rowerze wrócić do Niemiec, do rodziców. Wróciła, biez nikakich, wszystko w porządku było - czyli czuła się na tyle dobrze, by na rowerze przyjechać z Danii do Niemiec, i nagle, po jakimś czasie, zaczęła odczuwać straszliwe zmęczenie, tak okropne, że nie miała siły nawet wstać z łóżka. Została oczywiście zbadana przez lekarzy, którzy orzekli, że to nie ponowny Covid, tylko odległe skutki, i nazwali to zespołem trwałego zmęczenia, czy jakoś tak. Dziewczyna, po kilku tygodniach choroby, jest już w stanie wyjść na krótki spacer, ale nadal prawie cały dzień leży w łóżku, i śpi kilka razy dziennie. Oczywiście jest na zwolnieniu, bo nie jest w stanie pracować.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Siły ognia Vidu!
- wpk
- wpkx
- Posty: 38953
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.