Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

off-duty
ODPOWIEDZ
zdyboo

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#24381

Post autor: zdyboo »

Najciekawsze jest to, że te wszystkie produkty z plastiku mają badania, że spełniają wymagania UE. Choć podejrzewam, że do badań jest wysyłany produkt z surowca naprawdę spełniającego wymagania, a ponieważ nikt potem nie kontroluje produkcji to używają "fresh plastic". Dlatego ja w te wszystkie BPA free itp. na chińskich produktach nie wierzę.
Choć da się i w Chinach produkt zrobić dobrze, tylko trzeba ich pilnować. Mam bidony termiczne Camelbak, które na spodzie mają wytłoczone CHINA, ale po pierwszym umyciu płynem do mycia naczyń i wypłukaniu niczym woda nie zalatuje. Tyle, że taki Camelbak, żyje z bidonów, bukłaków itp. Co wiąże się z tym, że niespecjalnie sobie może pozwolić na wtopę i pilnuje wykonawcę.
Tam gdzie jest możliwy kontakt z wodą to łatwo taki plastik odsmrodzić. Wystarczy pogotować wodę z dodatkiem kwasku cytrynowego. Gdzie nie można zagotować wody, bo np. tworzywo nie dałoby rady z temperaturą. Powinno pomóc namoczenie w Coca-Coli.
aisoglaM

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#24382

Post autor: aisoglaM »

zdyboo pisze: 28 sty 2021, 14:28 Powinno pomóc namoczenie w Coca-Coli.
Na bogato Panie ;)
zdyboo

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#24383

Post autor: zdyboo »

Kto bogatemu zabroni.
puch24

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#24384

Post autor: puch24 »

Zmiana tworzywa w trakcie jest zupełnie możliwa - spełniające wymogi, do certyfikacji, i tańsze do normalnej produkcji, zwłaszcza, gdy "certyfikacja" odbywa się na podstawie oświadczenia firmy (np. podpisanego przez prezesa), że dany wyrób spełnia określone wymogi, i tyle. To często widać w różnych instrukcjach czy gwarancjach - zdarza się strona z oświadczeniem producenta, że spełnione są wymogi, i tyle. A przecież może to być oświadczenie fałszywe.

Przecież niedawno były afery z Boeingiem (787 Dreamliner, 737 Max), które wykazały, że certyfikowanie samolotów przez samego producenta, i oświadczenie prezesa, że wszystko spełnia, są niewystarczające.

Wcześniej była jakaś afera z silnikami lotniczymi, odrzutowymi, już nie pamiętam, czy Rolls-Royce, czy General Electric, czy Pratt & Whitney (ale była to jedna z tych trzech największych firm), która sama sobie certyfikowała nowy silnik jedynie na podstawie prób na hamowni. Silnik wprowadzono do produkcji i zaczęto go sprzedawać producentom samolotów zanim choć raz rzeczywiście wzbił się w powietrze w jakimkolwiek płatowcu! I oczywiście okazało się, że miał bład konstrukcyjny, który wychodził dopiero przy locie na dużej wysokości, i, jeśli dobrze pamiętam, przy niskiej temperaturze i niskiej gęstości powietrza. W hamowni na ziemi nie było sposobu, żeby go wykryć.
W innym przypadku defekt silnika lotniczego też wykryto dopiero w rzeczywistym locie, gdy silnik był zamocowany do skrzydła i poddawany typowym wibracjom w locie - w hamowni na ziemi błąd nie objawił się.

W latach 80 była afera z rumuńskimi Daciami 1310P (P = specjalna, zubożona, ale i wzbogacona względem krajowej, wersja na Polskę). Pierwsza wpadka objawiła się gdy przyszły pierwsze dostawy, i okazało się, że mają jednosekcyjne pompy hamulcowe, a więc jednoobwodowy układ hamulcowy - już wtedy polskie przepisy nie pozwalały na ich rejestrację. Przyjechali z Rumunii mechanicy i na miejscu, w Polmozbytach, przerabiali układy hamulcowe na dwuobwodowe, montując pompy dwusekcyjne i wprowadzając inne modyfikacje.

Ale później wyszła jeszcze gorsza afera: okazało się, że w sytuacji, gdy pas bezpieczeństwa jest napięty (np. ciasno zapięty - były to pasy statyczne, z regulacją, nie samozwijające się, albo np, samochód leży na dachu i pas obciążony jest ciężarem ciała pasażera), i działa siła wyrywająca klamrę z zamka, pasa nie można rozpiąć. Czerwony przycisk do rozpinania pasa stawiał duży opór, a po jego naciśnięciu z większą siłą rozlegało się chrupnięcie, przycisk zaczynał się poruszać swobodnie, a pas pozostawał zapięty i nie było już sposobu, by go rozpiąć. Okazało się, że w uchwycie ułamywały się dwa plastikowe wąsy, stanowiące część czerwonego przycisku, a które zwalniały zatrzask. Ciekawe jednak było, że pasy przeszły wcześniej badania homologacyjne, obejmujące także rozpinanie pasa pod obciążeniem, i przeszły je pozytywnie, i uzyskały europejską homologację. Co więcej, w starszych egzemplarzach, wyposażonych w te same pasy, problem nie występował. I co jeszcze ciekawsze, w egzemplarzach najnowszych problemu też nie było.

Okazało się, że Rumuni zmienili konstrukcję zaczepu i tworzywo, z którego był wykonany, co osłabiło konstrukcję, ale nie zatroszczyli się o nową homologację - co jest wymagane w przypadku wprowadzenia najmniejszej nawet zmiany do wyrobu.
A w najnowszych egzemplarzach problem znów nie występował, bo Rumuni skapnęli się, że jest problem, i znów wprowadzili zmiany konstrukcyjne, wzmacniając zaczep, i oczywiście znów nie postarali się o uzyskanie nowej homologacji...

I oczywiście nikogo nie poinformowali o wadliwej serii pasów.

Pisał o tym Motor swego czasu.

A co do Chińczyków - oglądałem program dokumentalny, w którym dziennikarze, chyba niemieccy i angielscy, zorganizowali prowokację, kupując w Chinach dostawę jakichś toksycznych chemikaliów, zakazanych w Unii Europejskiej. Okazało się, że nie ma z tym absolutnie najmniejszego problemu, gdy już nawiązali odpowiednie kontakty. Dostawca w Chinach zgodził się dostarczyć dany toksyczny gaz w butlach stalowych (takich, jak np. tlen czy azot), z dowolnym oznaczeniem, które pozwalało na import. Dostawa (statkiem) dotarła bez przeszkód chyba do Rotterdamu, i tam dziennikarze powiadomili odpowiednie służby celne i inne o swojej prowokacji.
Awatar użytkownika
vid3
Posty: 8699
Rejestracja: 07.2017
Lokalizacja: Miasto robotnicze
Kontakt:

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#24385

Post autor: vid3 »

CE - China Export
aisoglaM

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#24386

Post autor: aisoglaM »

Obrazek
Patrzcie jak mnie chciał oszukać! Ale się nie dałam.
Awatar użytkownika
vid3
Posty: 8699
Rejestracja: 07.2017
Lokalizacja: Miasto robotnicze
Kontakt:

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#24387

Post autor: vid3 »

Na alibabie można zamówić wszystko pod dowolną marką.
Mają do tego luzik.
nordenvind

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#24388

Post autor: nordenvind »

Fczoraj wysłali z Espanioli drukarke.
Z curko bendziem sami drukować odpady 3D z plastiku :mrgreen:
zdyboo

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#24389

Post autor: zdyboo »

puch24 pisze: 28 sty 2021, 15:36Zmiana tworzywa w trakcie jest zupełnie możliwa - spełniające wymogi, do certyfikacji, i tańsze do normalnej produkcji, zwłaszcza, gdy "certyfikacja" odbywa się na podstawie oświadczenia firmy (np. podpisanego przez prezesa), że dany wyrób spełnia określone wymogi, i tyle. To często widać w różnych instrukcjach czy gwarancjach - zdarza się strona z oświadczeniem producenta, że spełnione są wymogi, i tyle. A przecież może to być oświadczenie fałszywe.
Maćku, to oświadczenie, które czasem widujesz w instrukcjach to jest deklaracja zgodności.
Taką deklarację wystawia producent lub upoważniony przedstawiciel producenta. Przy czym definicja producenta w prawodawstwie UE jest taka, że jak jak ktoś zleca wytworzenie produktu ze swoimi znakami staje się producentem. Czyli jak jakiś "Januszex" zleci Chińczykom wykonanie towaru z logo "Januszex" to staje się producentem takiego towaru. Unijne prawodawstwo nie wymusza podawania kraju pochodzenia towaru. Jakiś czas temu stary niemiecki producent optyki zamówił w jednej z chińskich firm ultra jasne szkło, które to firma sprzedawała też pod swoją marką. Niemcy kazali zapodać srebrną obudowę, swoje logo i napis Made in Germany. Nie mam pojęcia jak to umocowali prawnie, ale zrobili.

Jeżeli do danego towaru wymagana jest deklaracja to wystawia ją "Januszex" z podpisem upoważnionej osoby, to nie nie musi być prezes, dyrektor czy ktokolwiek wymieniony np. w KRS. To czy deklaracja ma pokrycie w dokumentach to już inna sprawa, aczkolwiek nadzór rynkowy może poprosić o dowody. Jeżeli ich nie będzie, produkt trafi do niezależnego laboratorium i zostanie przebadany czy spełnia to co zostało wymienione w deklaracji. Jak jakimś cudem spełni to w zasadzie nic się nie dzieje. Skarb państwa płaci za badania i dają "Januszexowi" spokój.
Jeżeli jednak nie spełnia, a w przypadku bardziej skomplikowanych technicznie produktów jest na to duża szansa, to zaczyna się dziać. Na dzień dobry "Januszex" płaci za badania. Jeżeli wady nie da się usunąć, trzeba wycofać towar z rynku i przedstawić tego dowody. Korespondencja do klientów, faktury korygujące potwierdzające zwrot lub oświadczenia, że klienci nie mają już tego towaru. Plus kara finansowa (do 100 tys. PLNów) za wprowadzenie towaru niebezpiecznego.
Jeżeli jednak taki towar zdążył zrobić krzywdę i kontrola nie była z rozdzielnika tylko interwencyjna to jak się okaże, że wada miała wpływ na tę krzywdę to może się skończyć nawet sprawą karną.
Z doświadczenia jednak wiem, że dobrze sporządzona, nie budząca wątpliwości deklaracja zgodności to połowa sukcesu. Jeżeli kontrola jest pobieżna, bo np. Inspekcja Handlowa kontroluje tylko sklep, a nie producenta to zwykle na obejrzeniu deklaracji zgodności się kończy.
Same dokumenty potwierdzające zgodność to też nie jest specjalny wyczyn zdobyć. Trochę to kosztuje, ale większość dużych i naprawdę renomowanych europejskich jednostek badawczych i certyfikujących (TUV, SGS, Intertek, Eurofins, BV LCIE) ma swoje oddziały w Chinach, głównie we wschodniej części (Szanghaj, Senzhen) i chiński producent z reguły dysponuje wynikami badań na zgodność z wymogami UE i udostępnia je za darmo. Ma to wliczone w cenę produktu, bo nawet wpierdol jest za coś.
vid3 pisze: 28 sty 2021, 16:06CE - China Export

Wzór znaku CE jest określony w rozporządzeniu (WE) nr 765/2008. Dwa okręgi nachodzące na siebie krawędziami, stylizowane na wzór liter C i E. I owszem prawo zabrania umieszczania na towarach znaku podobnego do CE, ale przyznam się, że nie rozumiem spuszczania się nad znakiem graficznym. Jak ktoś będzie chciał podrobić znak CE to zrobi to perfekcyjnie, to nie banknoty z dziesiątkami zabezpieczeń. Wzór jest trywialny i naprawdę trzeba mieć głębokie upośledzenie, aby nie umieć go narysować poprawnie.

Dodano po 4 minutach 54 strzałach znikąd:
nordenvind pisze: 28 sty 2021, 16:13 Fczoraj wysłali z Espanioli drukarke.
Z curko bendziem sami drukować odpady 3D z plastiku :mrgreen:
A jak z softem do opracowywania tego co się chce wydrukować?
Wiem, że teraz to jest już bardzo intuicyjne, ale nie wiem czy jakiekolwiek podstawy są wymagane.

Z 10 lat temu w fabryce została kupiona drukarka 3D i to polskiego producenta. Drukowała póki był człowiek, który projektował elementy i drukował je. Z tego co patrzyłem to nie był bardzo intuicyjny soft i do tego bardzo drogi. Po jakimś czasie człowiek się zwolnił i drukarka została schowana do kartonu, bo raz, że nikt nie umie obsługiwać jej, a dwa już nawet pewnie się pokończyły licencje na soft.
puch24

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#24390

Post autor: puch24 »

No, tak.

Pamiętam jeszcze jedną aferę motoryzacyjną, związaną z homologacją. FSO wypuściło luksusową wersję Poloneza, w której zamontowano, importowane chyba ze Szwecji, górne mocowania przednich pasów bezpieczeństwa o regulowanej wysokości. I wszystko było świetnie do momentu, gdy samochody te zaczęły uczestniczyć w wypadkach, i okazało się, że te górne mocowania pasów nie wytrzymują przeciążeń i urywają się, ze smutnymi konsekwencjami dla pasażerów.
Okazało się, że FSO kupiło te - a jakże, homologowane - mocowania, ale uwierzyło w homologację samego mocowania, a nie wpadło na to, by przeprowadzić test zderzeniowy i sprawdzić, jak to działa w kompletnym samochodzie. Polonez jako taki miał homologację, jego pasy jako takie - też, mocowania jako takie - również, a razem to nie funkcjonowało.
ODPOWIEDZ