Ha, ha, ha, very funny!
A tak serio, to w historii były obiektywy tzw. dwuogniskowe - chyba w latach 60-tych i 70-tych kilka firm wypuściło takie. Wydaje mi się, że nawet Leitz popełnił coś takiego. Przeważnie były to obiektywy o ogniskowych niezbyt odbiegających od siebie, np. 28 i 35 mm, i o mało ambitnych otworach względnych.
W latach 60-tych, gdy dość popularne były aparaty z migawkami centralnymi i wymiennymi obiektywami, producenci próbowali zawalczyć z problemem umieszczenia migawki w obiektywie lub za obiektywem, konstruując tzw. obiektywy składane: tylna część obiektywu i migawka stanowiła niewymienną część aparatu, a wymienne były przednie moduły, dające różne ogniskowe. Przeważnie wyglądało to tak, że obiektyw normalny, w rodzaju 2,8/50 czy 2/50 miał normalne wymiary, natomiast wszystkie inne były straszliwymi potworkami, olbrzymami o mało rewelacyjnych parametrach, typu 4,5/35 czy 4,5/85...
Potem pomysł obiektywów dwuogniskowych odżył w kompaktach w latach 80-tych, gdy pojawiły się aparaty mające dwie ogniskowe, np. 38 i 60 mm, zmieniane przełącznikiem, który zwykle wsuwał z tyłu mały telekonwerterek. Zoomy w kompaktach pojawiły się trochę później.