Jednakowoż i obiektywy były podróbko-przeróbkami przedwojennych konstrukcji Zeissa, co tylko dodaje tej sprawie historycznej ironii.
Ponoć Nikkor 2/85 szczególnie mocno się spodobał, nic innego jak zmodernizowany wariant Sonnara z Jeny. Bardzo dobrze się spisywał także 2/50. Ciekawostką była nikonowska pierwsza na świecie pięćdziesiątka z otworem 1,4, aczkolwiek ta liczba miała znaczenie bardziej marketingowe niż rzeczywiste w porównaniu z obiektywami 1,5/50.
U Niemców w tym samym czasie (przypomnijmy: mówimy o latach mniej więcej 1950-1953) Leica M była jeszcze dość odległą przyszłością. Ledwie rozkręcała się produkcja powojennych zmodyfikowanych wersji Contaxa IIa i IIIa z ulepszonymi wersjami obiektywów (te z oznaczeniem Zeiss Opton, później Carl Zeiss ze Stuttgartu), które co najmniej dorównywały japońskim odpowiednikom. Znów wyraźnie przeskoczyła Japończyków Leica z Summicronem i Summiluxem, ale to już jest historia o kilka lat późniejsza i poniekąd (w skali masowej) łabędzi śpiew niemieckiej techniki, gdyż fotograficzny świat poszedł w kierunku lustrzanek, a w nich Japończycy ostatecznie zakasowali konkurencję.