Pani H.
Spotykamy się regularnie na sesjach 2 razy do roku. Każda sesja jest inna bo każda dokumentuje przeobrażenia fizyczne i mentalne. Teraz dokładamy także analog, który na tym zdjęciu. postawiony jest na czymś, co przypomina podkładkę gastronomiczną z nadrukiem z pierwszej sesji. Małżonek bardzo się stara zaskakiwać pomysłowością wykorzystania zdjęć. Zdjęcia coraz mniej są pamiątką a coraz bardziej próbą artystyczną. Z kiczykiem chyba całkiem się pożegnaliśmy. Modelka angażuje się w przesłanie, choć prace nie wychodzą bardzo ciasny krąg znających je osób. Ciało z podmiotu zdjęcia stało się bardziej jego świadkiem. To są sesje na które się czeka i za których atmosfera się tęskni z wyciem do księżyca włącznie.
Pani Z.
Fotograf z zawodu. Chciała zrobić coś dla siebie. Spotkaliśmy się 2 razy. Za pierwszym szybko doszliśmy do porozumienia, że regularnie ogrywane solarium, wizażystka i kropelki nie są dla niej. Drugim razem umówiliśmy się na plener i to przy założeniu - żadnych złotych godzin. Co prawda z solarium nie dało się już wycofać ale przynajmniej nie było rzepaku i strumyka. Był za to maj i bardzo ciepły dzień. Na tyle ciepły, że bardzo senny. I tak sobie posiedziałem w bezruchu z 1,5 h w pełnym słońcu. Nie sięgałem nawet do torby po szerszy obiektyw. Żal było budzić. Podobno to zdjęcie wisi w domu modelki wydrukowane w konkretnym rozmiarze. Goście się czepiają, że nie słychać świerszczy i nie czuć olejku do opalania.
gavin pisze: ↑16 maja 2018, 14:16
Przypomniało mi się jak kiedyś zacząłem tłumaczyć żonie związek między czasem naświetlania, przysłoną i iso.
Przyznaję, że dotąd nie spotkałem kobiety, która na ten temat chciałaby dyskutować. Dawno temu angażowano mnie na różne szkółki niedzielne w których większość bywalców stanowiły panie. Instrukcja obsługi aparatu i inne technikalia wywoływały jedynie agresję. Mogło być tak, że ten sen wywołałem próbą jakiejś merytorycznej dyskusji. Muszę jeszcze kiedyś spróbować tego bajeru.
Conik pisze: ↑16 maja 2018, 14:19
i jakbys zdjecia nie zrobil zawsze wychodzila dupa?:)
Przy tym zapleczu sprzętowym inaczej być nie mogło
namoamo pisze: ↑16 maja 2018, 14:23
Jak to lęk jest zaraźliwy, ja zamiast podziwiac to myślę o kleszczach w tej trawie.. :-/
Rok 2009. Absolutnie schyłkowy okres fascynacji "Zachwyceniem" Waligórskiego. Media dopiero raczkowały w publikacji makro tych potomków Godzilli. Zaangażowana romantycznie kobieta dziecka na trawę nie puści ale sama dla dobrego zdjęcia, poświeci się jeszcze bardziej. Z wejściem do bagna pełnego aligatorów włącznie.
pamiętam, że za szczyla jak ktoś złapał kleszcza na obozie skautowym, to była sensacja, a taki obóz trwał najczęściej dwa tygodnie. teraz wystarczy pójść kwiatki podlać we własnym ogródku i się łapie kilka sztuk. a właściwie to ciebie łapią.