
Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
Re: Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
ok, ja już tu nie będę zaśmiecał, paaaa 

Re: Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
Filozofia.klasyk pisze: ↑17 maja 2018, 08:44 Codziennie mam nowe przemyślenia na ten temat. Dzisiaj przyszło mi do głowy, że skoro same zdjęcia nie przedstawiają większej wartości a dodana do nich treść bywa ciekawa, to oznacza, że po prostu lubimy plotki. Najbardziej te za własnego podwórka.
Niniejszym wnoszę o przydział funkcji naczelnego plotkarza.
A co to znaczy większa wartość, co trzeba napisać żebyś to tak odebrał? Wyrażanie opinii to też konkretna rzadka umiejętność, trzeba umieć odczytać własne emocje, zinterpretować je i jakoś ubrać w słowa. Stąd najcześciej spotykane krótkie komunikaty typu piękne; super; itp
Te zdjęcia mają wartość właśnie z powodu podpisów, nie widzę w tym nic zdrożnego. To naturalne że masz inny stosunek jako autor, a ja mam inny jako odbiorca.
Obraz może mieć tak wiele funkcji, znaczeń a gdzie tutaj jeszcze sam autor i jego motywacje.
Ale w tym wątku to się wszystko przepięknie uzupełnia. Reakcje MZ znacznie ciekawsze od pustosłowia na sprzetowych forach np pod memłanymi widoczkami.
PS Jestes z Warszawy? Mogę Ci podrzucić Światło Obrazu Barthesa, myślę że jego filozofia Cię zaciekawi.

Dodano po 7 minutach 50 strzałach znikąd:
Nie umiem wytlumaczyć, ale takie rozumowanie jest bez sensu. Czego dowodzą reakcje.
Nikt niczego nie zaśmieca, to niegrzeczne sformułowanie.
PS Klasyk - Bardzo cenię Twoje wpisy pod zdjęciami innych, ostatnio jakby mały promyczek na nikoniarzach, już ze cztery mądre osoby się tam udzielają w jednym czasie

- wpk
- wpkx
- Posty: 38949
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
Szanowne Towarzystwo!
Jestem właśnie po długiej rozmowie z Owainem. Obgadaliśmy wszystko, nawrzucawszy sobie nawzajem, bo tego wymagała sprawa.
Jarku - ufam, że wszyscy przemyśleliśmy temat, zatem bardzo proszę o uzupełnienie brakujących liter.
Jestem właśnie po długiej rozmowie z Owainem. Obgadaliśmy wszystko, nawrzucawszy sobie nawzajem, bo tego wymagała sprawa.
Jarku - ufam, że wszyscy przemyśleliśmy temat, zatem bardzo proszę o uzupełnienie brakujących liter.
Re: Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
Pani I.
Rok 2003 Fuji S2. Robiłem wtedy po 3-4 sesje dziennie w tym żadnych zdjęć do dokumentów. Studio było lekko szemrane. Nie było nawet szyldu. Była za to prosta strona www, którą sam zrobiłem. Zawierała galerie, gdzie po powiększeniu można było obejrzeć pliki w zawrotnej rozdzielczości 640x480 px. Moim chwytem marketingowym był wyświetlacz aparatu. Zobaczenie kadru natychmiast po jego utrwaleniu, było jeszcze rzadkością. Rok później pojawił się Nikon D70 i zaczęła się prawdziwa rewolucja.
W mojej pracy był też inny przełom. Ta sesja to pierwsze zdjęcia w których do wyzwolenia lamp nie musiałem używać podpiętego kabla. Poczułem się spuszczony ze smyczy. Jednak moje pierwsze wyzwalacze miały wadę. Kiedy w studio było zbyt jasno - lampy nie odpalały. Klientów to bardzo irytowało. Nie po to przychodzili akurat do mnie, żeby na wyświetlaczu oglądać seksmisyjną ciemność.
To miało być zdjęcie typu nic. Żadnego przekazu. Chyba, że ktoś jest wyznawcą kultu ciała i modelka trafia jego gust. Klientka chciała, "po prostu ładne zdjęcia" podobne do tych, które przyniosła jako przykłady. To były "odbitki" ksero. Zawierały pikselozę z powiększonych wizytówek wkładanych za szyby samochodów. Żeby doprecyzować wyciągnęła z siatki drukowane na dobrym papierze "Cats" i powiedziała "takich NIE !" Nie wiem jak jest teraz, bo w Słupsku nie wkłada się takich wizytówek ale wtedy w Warszawie wizytówki były tak lajtowe, jak dzisiaj zdjęcia na Sympatię.
Lampy nie odpaliły ale dzień był słoneczny, okno od południa i kartonowe tło coś tam przepuściło. Dzięki genialnej matrycy Fuji na wyświetlaczyku widoczne były jakieś kontury. To wystarczyło, żeby nie kasować zdjęcia. Klienci po odbiór zdjęć przychodzili 2 razy. Pierwszy raz po to, żeby obejrzeć materiał i wybrać kadry do dalszej obróbki. Drugi raz, żeby odebrać płytkę + ewentualne odbitki. W tym przypadku wizyta była tylko jedna. Dziewczyna zbiła cenę i poprosiła o wszystkie zdjęcia bez obróbki. To jedno zdjęcie poprosiła na osobnej płytce. Było za słabe, żeby je komuś pokazywać wraz z całym materiałem.
Po latach inna klientka też przyszła na sesję z przykładami zdjęć. W przeglądarce na swoim laptopie miała zapisane linki. Jeden z nich prowadził do zdjęcia poniżej. Sam nigdzie go nie publikowałem. Link prowadził do zachodniej strony oferującej usługi ekskluzywnej agencji "towarzyskiej" działającej na terenie kurortów znajdujących się blisko granicy Szwajcarii, Francji i Włoch. W profilu dziewczyny było tylko to jedno zdjęcie. Jego powtórzenie z nową klientka było bardzo trudne. Lampy odpalały za każdym razem a w nowym studio nie było tak dużych okien. Klientka była uparta. Przyjechała z tego samego zagłębia turystycznego i twierdziła, że to zdjęcie daje doskonałe rezultaty finansowe. Ale czy naprawdę była zasługa zdjęcia ?
Chciałbym żeby ten wątek skłaniał do zaglądania we własną szczerość, pragmatyzm, fobie, mistycyzm i naiwność. Nie musimy udowadniać wyłącznie tego, że jesteśmy błyskotliwi. Filozofować w związku z przedstawioną sceną proszę do woli. Dla mnie to i inne zdjęcie jest niczym wobec detali jego powstania i dalszego losu. To tak na wypadek gdyby jednak modelkom udało się dotrzeć do tego wątku. Autora pewnych praw który twierdził, że wszystko co może się wydarzyć - wydarzy się na pewno, uznaję za optymistę.
Rok 2003 Fuji S2. Robiłem wtedy po 3-4 sesje dziennie w tym żadnych zdjęć do dokumentów. Studio było lekko szemrane. Nie było nawet szyldu. Była za to prosta strona www, którą sam zrobiłem. Zawierała galerie, gdzie po powiększeniu można było obejrzeć pliki w zawrotnej rozdzielczości 640x480 px. Moim chwytem marketingowym był wyświetlacz aparatu. Zobaczenie kadru natychmiast po jego utrwaleniu, było jeszcze rzadkością. Rok później pojawił się Nikon D70 i zaczęła się prawdziwa rewolucja.
W mojej pracy był też inny przełom. Ta sesja to pierwsze zdjęcia w których do wyzwolenia lamp nie musiałem używać podpiętego kabla. Poczułem się spuszczony ze smyczy. Jednak moje pierwsze wyzwalacze miały wadę. Kiedy w studio było zbyt jasno - lampy nie odpalały. Klientów to bardzo irytowało. Nie po to przychodzili akurat do mnie, żeby na wyświetlaczu oglądać seksmisyjną ciemność.
To miało być zdjęcie typu nic. Żadnego przekazu. Chyba, że ktoś jest wyznawcą kultu ciała i modelka trafia jego gust. Klientka chciała, "po prostu ładne zdjęcia" podobne do tych, które przyniosła jako przykłady. To były "odbitki" ksero. Zawierały pikselozę z powiększonych wizytówek wkładanych za szyby samochodów. Żeby doprecyzować wyciągnęła z siatki drukowane na dobrym papierze "Cats" i powiedziała "takich NIE !" Nie wiem jak jest teraz, bo w Słupsku nie wkłada się takich wizytówek ale wtedy w Warszawie wizytówki były tak lajtowe, jak dzisiaj zdjęcia na Sympatię.
Lampy nie odpaliły ale dzień był słoneczny, okno od południa i kartonowe tło coś tam przepuściło. Dzięki genialnej matrycy Fuji na wyświetlaczyku widoczne były jakieś kontury. To wystarczyło, żeby nie kasować zdjęcia. Klienci po odbiór zdjęć przychodzili 2 razy. Pierwszy raz po to, żeby obejrzeć materiał i wybrać kadry do dalszej obróbki. Drugi raz, żeby odebrać płytkę + ewentualne odbitki. W tym przypadku wizyta była tylko jedna. Dziewczyna zbiła cenę i poprosiła o wszystkie zdjęcia bez obróbki. To jedno zdjęcie poprosiła na osobnej płytce. Było za słabe, żeby je komuś pokazywać wraz z całym materiałem.
Po latach inna klientka też przyszła na sesję z przykładami zdjęć. W przeglądarce na swoim laptopie miała zapisane linki. Jeden z nich prowadził do zdjęcia poniżej. Sam nigdzie go nie publikowałem. Link prowadził do zachodniej strony oferującej usługi ekskluzywnej agencji "towarzyskiej" działającej na terenie kurortów znajdujących się blisko granicy Szwajcarii, Francji i Włoch. W profilu dziewczyny było tylko to jedno zdjęcie. Jego powtórzenie z nową klientka było bardzo trudne. Lampy odpalały za każdym razem a w nowym studio nie było tak dużych okien. Klientka była uparta. Przyjechała z tego samego zagłębia turystycznego i twierdziła, że to zdjęcie daje doskonałe rezultaty finansowe. Ale czy naprawdę była zasługa zdjęcia ?

Chciałbym żeby ten wątek skłaniał do zaglądania we własną szczerość, pragmatyzm, fobie, mistycyzm i naiwność. Nie musimy udowadniać wyłącznie tego, że jesteśmy błyskotliwi. Filozofować w związku z przedstawioną sceną proszę do woli. Dla mnie to i inne zdjęcie jest niczym wobec detali jego powstania i dalszego losu. To tak na wypadek gdyby jednak modelkom udało się dotrzeć do tego wątku. Autora pewnych praw który twierdził, że wszystko co może się wydarzyć - wydarzy się na pewno, uznaję za optymistę.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38949
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
Dałeś się jednak przekonać - dzięki!
Mam nadzieję, że reszta Towarzystwa też doceni, tym bardziej, że w ramach tej naszej "Sprawy Dreyfusa" (i to ja byłem Dreyfusem) usłyszałem głosy, żeś jakoby nadwrażliwy na punkcie swojej twórczości, i musiałem tłumaczyć, że to zupełnie nie o to chodzi... A przynajmniej próbować tłumaczyć.
Że to historie o ludziach i zdjęcia je ilustrujące.
"Studio lekko szemrane" i epoka cyfry łupanej - z wypaśnym S2 - i cała reszta klimatu - oj, pobudza wyobraźnię...
PS Czy to, co widać, to naprawdę nos?
Mam nadzieję, że reszta Towarzystwa też doceni, tym bardziej, że w ramach tej naszej "Sprawy Dreyfusa" (i to ja byłem Dreyfusem) usłyszałem głosy, żeś jakoby nadwrażliwy na punkcie swojej twórczości, i musiałem tłumaczyć, że to zupełnie nie o to chodzi... A przynajmniej próbować tłumaczyć.
Że to historie o ludziach i zdjęcia je ilustrujące.
"Studio lekko szemrane" i epoka cyfry łupanej - z wypaśnym S2 - i cała reszta klimatu - oj, pobudza wyobraźnię...

PS Czy to, co widać, to naprawdę nos?
Re: Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
Prawy łokieć.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38949
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
No też mi to przyszło do głowy, ale teraz żałuję pytania, bo myślałem, że jednak nos a la Pinokio, i czar prysł... 

- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14733
- Rejestracja: 11.2016
Re: Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
Jam to mu rzekł.

No nie! Jak można obrażać modelkę taką supozycją, a swoją uwagą niestosowną brukać taki Wątek?! Skandal

Sowy nie są tym, czym się wydają...
- wpk
- wpkx
- Posty: 38949
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
Spodziewałem się tego komentarza od Ciebie. I owszem, rzekłeś, ale nie tylko Ty. 
A poza tym nic?

A poza tym nic?