Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
Re: Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
Chyba najfajniejsze z pokazanych w tym wątku.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38944
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
I dalej wiem o tym nic!
Umiejscowienie dolnej krawędzi kadru wydaje mi się nieco przypadkowe, albo może też prawa ręka niższej pani znalazła się w miejscu nie od razu planowanym?
Poza tym podoba się - oko robi a rozchylenie ust i gest poprawia; jest naturalność, tajemniczość, erotyzm...
Re: Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
Towarzystwo pieszej motoryzacji przyznaje Panu Woyciechowi pierwszą nagrodę imienia żony prezesa.
Czasem coś dzieje się z synchronizacją lamp z migawką. Wtedy czarny pas pojawia się wzdłuż poziomej krawędzi. Tu mamy coś, co trudniej wytłumaczyć. Migawka strzeliła w taki sposób, że lamele obróciło o 90 stopni. Może to nie przypadek a cud? Nie mniej podoba mi się to zdjęcie. Lubię je także za sprawą innego przypadku z nim związanego, który może być związany z ciągotami do muzy/żony - drugi cud Woyciechu ?
Panie L. nie tworzyły pary. Ot jedna koleżanka w ramach jakiejś okazji postanowiła drugiej ufundować prezent. Obdarowana nie chciała przyjść na sesję sama. Normalna sprawa - ostrożność jest wskazana. Dla mnie dobrze, bo nie muszę wszystkiego przestawiać sam. Taka asysta trochę schładza atmosferę sesji bo siła kompleksów rośnie a szczerość się ogranicza. Żeby rozluźnić atmosferę, dobrze jest zaproponować zrobienie kilku zdjęć samej asyście. Jeśli jest nią kobieta, to pojawia się marudzenie na temat braku makijażu, niegodnej fryzury i strojach zupełnie nie na tą okazję. Dla obu pań rozwiązaniem tej sytuacji był jest akt, który tych "niedociągnięć" przynajmniej nie podkreśla. W studio zawsze znajdą się jakieś przeszkadzajki, które klienci pozostawiają po sesjach, potarga się włosy i będzie artystycznie. Jak wiadomo w porządnym domu akt musi się jakoś obronić

Kilka zdjęć jedna dziewczyna, kilka zdjęć druga i trochę razem. Pojawia się udawany do zdjęć flirt. Widać, że atmosfera robi się luźna. Wtedy pada migawka.

Naturalnie atmosfera siada. Widać zawód na twarzach klientek. Widocznie coś zaczynało się dziać bo usta rozchylone, włosy coraz bardziej potargane, dłonie coraz bliżej siebie. Nie oszukujmy się, takie sceny są bardzo trudne do zagrania dla zawodowych modelek. Najczęściej wynika z takich prac tylko tyle, że nie wiadomo po co na zdjęciu są dwie modelki. Taki prezent od losu bo dziewczynom szło świetnie a tu taki klops. Mam drugi korpus ale akurat trwały przenosimy studia i ten drugi został w starym. Za godzinę umówiona jest następna sesja i nie ma czasu na jeżdżenie. Przeprosiłem panie, poleciałem do cukierni i kupiłem tort z naprędce wykonanym napisem: "Dla moich muz". Przez jakiś czas nie mogłem się dostać do studia. Dłubałem w zamkach ale nie mogłem ich przekręcić. Ponieważ to nowy lokal nie byłem pewny użycia właściwych kluczy. Poleciałem do auta po zapasowe. Wyglądały identycznie. Wróciłem, przekręcam tym razem zamek puścił. Dziewczyny już ubrane do wyjścia i jakoś nieprzychylnie na siebie patrzące. Trzymam zapakowany tort i nie wiem co zrobić. Zaproponowałem kawkę przed wyjściem. Usiadły ale atmosfera jest gęsta. Rozmowa o dokończeniu sesji w innym dniu się nie klei. No to wyciągam tort. Kobiety kochają słodkości. W oczach jednej z dziewczyn widzę wybuch bomby wodorowej. Robi się groźnie bo sięga po nóż, który wyciągnąłem do pokrojenia. Na szczęście ściąga nim tylko czekoladową płytkę wraz z napisem i całość odkłada na talerzyk. Samym tortem ze skutecznością mistrza olimpijskiego w łucznictwie trafia koleżankę. Co działo się potem, chyba nie muszę opisywać.
Na szczęście zdążyłem jako tako ogarnąć studio przed drugą sesją. Po jej zakończeniu wpada moja żona. Coś tam z kuchni pokrzykuje o lepiącej się podłodze ale szybko milknie. Podchodzi do mnie z talerzykiem na którym leży napis: "dla moich muz". Długo musiałem się tłumaczyć. Uwierzyła. W studio trzeba wierzyć we wszystko. I za to ją kocham

- wpk
- wpkx
- Posty: 38944
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
Potrafisz budować napięcie. Świetne opowiadanie, może być scenariusz na świetną nowelę filmową.
I ten sposób "umarcia" migawki mnie bardzo intryguje - poziome niedoświetlenie przy pionowym przebiegu... No cud!
I ten sposób "umarcia" migawki mnie bardzo intryguje - poziome niedoświetlenie przy pionowym przebiegu... No cud!

Re: Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
Migawki w D1x wyrywały się prowadnic. Aparat poszedł do serwisu. Pracował jest 8 lat. Niestety migawka znowu strzeliła ale już nie tak spektakularnie:


- wpk
- wpkx
- Posty: 38944
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
Taki duży aparat, a migawka taka mała - aż Pani Kicia się dziwuje... 

Re: Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
Pani L.
Coś dla uspokojenia emocji lub odwrotnie. Odbiór zależy od nastroju.
Przypadek za przypadkiem i to całkowitym. Nie pamiętam jak powstało to zdjęcie. Pewnie w trakcie rozmowy nacisnąłem migawkę bez patrzenia w wizjer. Myślę, że tak było bo sam nigdy bym na taki kadr nie wpadł. Za słaby na to jestem. Zdjęcie skasowałem podczas sesji. Karty były drogie i szkoda było miejsca na byle co. Zmieniając korpus przekładałem też kartę. Wtedy też przełożyłem ją z Nikona do Fuji, żeby zrobić coś bez lamp. Niestety zawartość karty skorzystała z wysokiego tempa rozszerzania się wszechświata i poleciała w kosmos. Największą wadą Fuji były drogie dodatkowe baterie (2xCR123) do obsługi mechaniki. W moim korpusie działo to tak, że jak ten rodzaj zasilania ostatecznie ginął podczas zapisu na karcie, to szlag trafiał zawartość tej karty. Tak było i tym razem. To zdjęcie było jedynym które udało się odzyskać w 100%. Po odzyskaniu skasowałem je ponownie. Nie widziałem w nim żadnego potencjału.
Po latach ta sama karta padła przy innej okazji. Fotografowałam jakieś instalacje, które podejrzewałam o zastosowania okołoalkoholowe. Robota ciężka bo dużo szkła. Dlatego dane z karty chciałem koniecznie odzyskiwać. Muszę pisać, że po raz drugi tylko to jedno zdjęcie udało się odzyskać w 100% ?
Znalazłem dawną korespondencję z Panią L. i odświeżyłem kontakt. Opisałem przypadek tego zdjęcia i na wyraźne życzenie modelki, wysłałem to co widać poniżej. Modelka milczała przez kilka dni. Pomyślałem, że słusznie kiedyś oceniłem mierność tej pracy i że niepotrzebnie zawracałem głowę. Myliłem się. Pani L. zadzwoniła i rozpływała się nad zdjęciem. Twierdziła nawet, że doskonale pamięta w jakiej sytuacji było zrobione i jak wiele teraz dla niej znaczy. Rzeczywiście pamiętała dużo. Nawet to, od jakiej tkaniny pochodziły delikatne odciski na lewym pośladku. Niedawno zrobiliśmy drugą sesję. Tym razem domowo-rodzinną. Po raz kolejny miałem okazję zaobserwować co dzieje się ze zdjęciami z takich sesji. Wiszą sobie na ścianach, stoją na komodach lub gnieżdżą się jako albumy między książkami. Pani L. miała bardziej oryginalny pomysł. Zaprosiła mnie do garderoby za przesuwnymi drzwiami. Zobaczyłem fronty szuflad oklejone moimi zdjęciami. Było to zrobione dość logicznie. W szufladach znajdowały się te elementy garderoby, które były wykadrowane ze zdjęć.Np jeśli na zdjęciu była modelka w "halce" to znajdowały się tam rzeczy halkopodobne. Nie chciałem przedłużać swojej wizyty w garderobie ale przy wyjściu zaciekawiła mnie szafka na której znajdowało się to przypadkowe ujęcie. Klientka wybawiła mnie z opresji i bez pytania pokazała jej zawartość. Była pusta. Nastąpiła mała konsternacja, bo spodziewałem się tam np dołów od biustonosza lub choćby góry od majtek a tu mimo sporej przestrzeni nie było nic.
Pani L. jednak nie chce mnie wypuścić z garderoby. Pyta o prezent, który jej obiecałem. Rzeczywiście poniosło mnie podczas wcześniejszej rozmowy telefonicznej i obiecałem, że coś przywiozę. Przekazałem jej to co przywiozłem w portfelu i wyszliśmy. W szafce została karta SanDisk 512 MB.

Coś dla uspokojenia emocji lub odwrotnie. Odbiór zależy od nastroju.
Przypadek za przypadkiem i to całkowitym. Nie pamiętam jak powstało to zdjęcie. Pewnie w trakcie rozmowy nacisnąłem migawkę bez patrzenia w wizjer. Myślę, że tak było bo sam nigdy bym na taki kadr nie wpadł. Za słaby na to jestem. Zdjęcie skasowałem podczas sesji. Karty były drogie i szkoda było miejsca na byle co. Zmieniając korpus przekładałem też kartę. Wtedy też przełożyłem ją z Nikona do Fuji, żeby zrobić coś bez lamp. Niestety zawartość karty skorzystała z wysokiego tempa rozszerzania się wszechświata i poleciała w kosmos. Największą wadą Fuji były drogie dodatkowe baterie (2xCR123) do obsługi mechaniki. W moim korpusie działo to tak, że jak ten rodzaj zasilania ostatecznie ginął podczas zapisu na karcie, to szlag trafiał zawartość tej karty. Tak było i tym razem. To zdjęcie było jedynym które udało się odzyskać w 100%. Po odzyskaniu skasowałem je ponownie. Nie widziałem w nim żadnego potencjału.
Po latach ta sama karta padła przy innej okazji. Fotografowałam jakieś instalacje, które podejrzewałam o zastosowania okołoalkoholowe. Robota ciężka bo dużo szkła. Dlatego dane z karty chciałem koniecznie odzyskiwać. Muszę pisać, że po raz drugi tylko to jedno zdjęcie udało się odzyskać w 100% ?
Znalazłem dawną korespondencję z Panią L. i odświeżyłem kontakt. Opisałem przypadek tego zdjęcia i na wyraźne życzenie modelki, wysłałem to co widać poniżej. Modelka milczała przez kilka dni. Pomyślałem, że słusznie kiedyś oceniłem mierność tej pracy i że niepotrzebnie zawracałem głowę. Myliłem się. Pani L. zadzwoniła i rozpływała się nad zdjęciem. Twierdziła nawet, że doskonale pamięta w jakiej sytuacji było zrobione i jak wiele teraz dla niej znaczy. Rzeczywiście pamiętała dużo. Nawet to, od jakiej tkaniny pochodziły delikatne odciski na lewym pośladku. Niedawno zrobiliśmy drugą sesję. Tym razem domowo-rodzinną. Po raz kolejny miałem okazję zaobserwować co dzieje się ze zdjęciami z takich sesji. Wiszą sobie na ścianach, stoją na komodach lub gnieżdżą się jako albumy między książkami. Pani L. miała bardziej oryginalny pomysł. Zaprosiła mnie do garderoby za przesuwnymi drzwiami. Zobaczyłem fronty szuflad oklejone moimi zdjęciami. Było to zrobione dość logicznie. W szufladach znajdowały się te elementy garderoby, które były wykadrowane ze zdjęć.Np jeśli na zdjęciu była modelka w "halce" to znajdowały się tam rzeczy halkopodobne. Nie chciałem przedłużać swojej wizyty w garderobie ale przy wyjściu zaciekawiła mnie szafka na której znajdowało się to przypadkowe ujęcie. Klientka wybawiła mnie z opresji i bez pytania pokazała jej zawartość. Była pusta. Nastąpiła mała konsternacja, bo spodziewałem się tam np dołów od biustonosza lub choćby góry od majtek a tu mimo sporej przestrzeni nie było nic.
Pani L. jednak nie chce mnie wypuścić z garderoby. Pyta o prezent, który jej obiecałem. Rzeczywiście poniosło mnie podczas wcześniejszej rozmowy telefonicznej i obiecałem, że coś przywiozę. Przekazałem jej to co przywiozłem w portfelu i wyszliśmy. W szafce została karta SanDisk 512 MB.

- wpk
- wpkx
- Posty: 38944
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
Jak zwykle - klasa! Dreszczyk emocji jak te włoski na zdjęciu.
A zdjęcie samo w sobie też coś w sobie ma...
A zdjęcie samo w sobie też coś w sobie ma...
- wpk
- wpkx
- Posty: 38944
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
Minęło tuzin dób... Lecz nie dup!
Jarku, ciąg dalszy piszczy z nieopublikowania.

Jarku, ciąg dalszy piszczy z nieopublikowania.
Re: Klasyk - od przypadku A do przypadku Z
Pani M.
Zdarza się, że ktoś zapyta czy mam stałych klientów i po co właściwie powtarzają te sesje. Odpowiem słowami małżonka bohaterki zdjęcia: „Bo miłość to ciężka praca. Na szczęście także fizyczna ”.
Przez szereg lat zrobiliśmy wiele sesji i wkrótce spotkamy się ponownie. Muszę się przygotować na kolejne emocjonalne lanie. Ów małżonek regularnie wpędza mnie w kompleksy, przez sposób w jaki okazuje swoje uczucie. Jego nieskrępowana fascynacja małżonką powoduje, że po powrocie do domu siadam z wyrzutami, że sam tak nie potrafię a przecież wiem - bo widziałem, jak takie uwielbienie korzystnie działa na partnerkę. Czołem bije Panu M.
Samo zdjęcie nie jest szczególnym przypadkiem. Z pewnością nie są nim miejsce, czas (godz. 04.21) i stylizacja. Nikt tu z tragarzami nie przechodził. Z czasem sesje z panią M. stały się jednym wielkim przypadkiem, ponieważ nie chodzi w nich o to żeby pozować do zdjęć ale o to, żeby na tych zdjęciach być. Nie może to być bycie przypadkowe typu strzał z biodra przy zerowym makijażu i w mało atrakcyjnej pozie. Jak siedzi na piasku to siedzi tak, jakby manipulowała tłumkiem paparazzi. Mogą sobie podglądać ale nie mają prawa zrobić byle jakiego zdjęcia. Kobietom nie specjalnie przeszkadza podglądanie. Bardzo się spinają, kiedy podglądacz ogląda ją w sytuacji, która w jej odczuciu jest nieatrakcyjna.
To nie jest tak, że Pani M. z takim talentem do manipulacji się urodziła. Po prostu czuje się bezwarunkowo kochana. Taka kobieta może pozwolić sobie na wszystko. Nawet na szczerość.
Godzina publikacji tego posta jest całkowicie nieprzypadkowa.

Zdarza się, że ktoś zapyta czy mam stałych klientów i po co właściwie powtarzają te sesje. Odpowiem słowami małżonka bohaterki zdjęcia: „Bo miłość to ciężka praca. Na szczęście także fizyczna ”.
Przez szereg lat zrobiliśmy wiele sesji i wkrótce spotkamy się ponownie. Muszę się przygotować na kolejne emocjonalne lanie. Ów małżonek regularnie wpędza mnie w kompleksy, przez sposób w jaki okazuje swoje uczucie. Jego nieskrępowana fascynacja małżonką powoduje, że po powrocie do domu siadam z wyrzutami, że sam tak nie potrafię a przecież wiem - bo widziałem, jak takie uwielbienie korzystnie działa na partnerkę. Czołem bije Panu M.
Samo zdjęcie nie jest szczególnym przypadkiem. Z pewnością nie są nim miejsce, czas (godz. 04.21) i stylizacja. Nikt tu z tragarzami nie przechodził. Z czasem sesje z panią M. stały się jednym wielkim przypadkiem, ponieważ nie chodzi w nich o to żeby pozować do zdjęć ale o to, żeby na tych zdjęciach być. Nie może to być bycie przypadkowe typu strzał z biodra przy zerowym makijażu i w mało atrakcyjnej pozie. Jak siedzi na piasku to siedzi tak, jakby manipulowała tłumkiem paparazzi. Mogą sobie podglądać ale nie mają prawa zrobić byle jakiego zdjęcia. Kobietom nie specjalnie przeszkadza podglądanie. Bardzo się spinają, kiedy podglądacz ogląda ją w sytuacji, która w jej odczuciu jest nieatrakcyjna.
To nie jest tak, że Pani M. z takim talentem do manipulacji się urodziła. Po prostu czuje się bezwarunkowo kochana. Taka kobieta może pozwolić sobie na wszystko. Nawet na szczerość.
Godzina publikacji tego posta jest całkowicie nieprzypadkowa.
