To jeszcze czwarty mój rower.
W 2008 roku złożyłem rower trekingowy z całym dobrodziejstwem inwentarza. Błotniki, bagażnik i sakwy. Nawet kilka wyjazdów z sakwami zaliczyłem.
Tu wersja z 2015 roku, już bez błotników i podpórki, ale jeszcze z bagażnikiem i w sumie z oryginalnym osprzętem oprócz opon, opony tourowe wymienione na slicki.
Potem jednak systematycznie starałem się zmniejszać wagę i przyspieszać rower przez obniżanie kierownicy. Wymusza to bardziej sportową pozycję na rowerze.
Obrócony mostek i odkręcony bagażnik. Lepsze heble.
Czasem zakładałem szersze opony z terenowym bieżnikiem i wtedy udawał MTB. Udawał, bo choć rozmiar kół się zgadzał, to najszersza opona jaka mieściła się w ramie to 1,75".
Na przykład w Bośni.
W zeszłym roku w podobnej konfiguracji był w Rumunii, ale podczas powyjazdowego mycia wyszło, że rama pękła. Szybki zakup w rzeszy zaowocował bardzo tanią (70 euro) ramą Cube z wyprzedaży starszego rocznika.
Osprzęt przełożyłem oprócz przedniej przerzutki, bo obejma starej wypadała akurat na otworze koszyka bidonu.
W zimie był nie do końca udany zakup widelca karbą. Widelec był tani, szybko wysłany, ale niestety mocowanie zacisku hamulca było tak przekoszone, że nie udało się ustawić zacisku tak, aby klocki nie ocierały o tarczę. Odesłałem i dostałem zwrot kasy. Ostatecznie zdecydowałem się na sztywny widelec z amelinium, a po tym jak przejechałem się, na nieco szersze opony. Żebym nie rozwalił sobie za szybko nadgarstków. Przy okazji w MTB dobrze mi się jeździ na napędzie 1x12 to i tu wymieniłem na 1x11. Tak zszedłem z wagą poniżej 10 kg. Całkiem nieźle jak na rower w którym jedynym elementem z karbonu jest 2,5 cm podkładek pod mostkiem. Z oryginalnego roweru zostały tylko koła.
Rower góry łyka jak dziki, choć lepiej się trzymać twardej nawierzchni lub bardzo lekkiego terenu.