I to samo dotyczy obiektywów OM.
Dzięki ich dużej odległości rejestrowej zapewne można by było podłączyć je przez adaptery do aparatów z krótką odległością rejestrową (np. Konica AR czy Canon FD), ale przeszkadza w tym duża średnica bagnetu OM, uniemożliwiając wykonanie takiego adaptera.
O Olympusach OM-1, OM-1MD, OM-1n, OM-2, OM-2n, OM-3, OM-4, OM-4Ti nie będę się rozpisywał, bo znam je tylko z opisów, a Pietrek zna je lepiej i może on coś doda ciekawego, jeśli będzie chciał.
W każdym razie, wspomnę tylko, że OM-2, który pojawił się w 1975 roku, a w 1979 został zastąpiony ulepszonym OM-2n, jest bardzo ważnym aparatem w historii fotografii, jest bowiem pierwszym aparatem, w którym zastosowano autodynamiczny pomiar światła odbitego od roletek migawki albo od płaszczyzny błony, w czasie rzeczywistym, czyli w czasie samego naświetlania (OTF = Off The Film).
We wszystkich aparatach z automatyką naświetlania pomiar dokonywany jest przed ekspozycją, najczęściej przez fotokomórki umieszczone gdzieś w okolicy pryzmatu, i zwykle przy otwartej przysłonie, w wielu aparatach dokonywany jest też drugi, "upewniający" pomiar po domknięciu przysłony a przed podniesieniem lustra i naświetleniem, w OM-2 jednakże dwa fotooporniki CdS, umieszczone przy pryzmacie po dwóch stronach okularu, w trybie Auto dokonują jedynie wstępnego, orientacyjnego pomiaru światła na użytek wskazań w wizjerze, i wykorzystywane są też w trybie ręcznym. Faktyczny pomiar w trybie Auto dokonuje się w czasie zdjęcia, dwie fotodiody krzemowe, skierowane w stronę okienka kadrowego, mierzą światło w chwili samego naświetlania - przy krótkich czasach światło odbija się od specjalnie spreparowanych kurtyn migawki, dając pomiar integralny z uwypukleniem środka, a przy dłuższych czasach - światło odbija się od samej błony, dając pomiar integralny z całego kadru. Gwarantowany czas naświetlania wynosi, zależnie od modelu, 60 s, 120 s, ale może być też i dłuższy. Co prawda przydatność tego do długich naświetleń może być wątpliwa ze względu na efekt Schwarzchilda, ale fakt jest faktem - nikt inny nie miał takiego rozwiązania.
Ponadto, taki układ pomiarowy pozwolił też na pierwszy na świecie pomiar TTL światła błyskowego, co ogromnie ułatwiało pracę z lampą błyskową, pozwalając stosować dowolne przysłony, filtry, pierścienie pośrednie i mieszki, bez konieczności ręcznego wprowadzania korekcji naświetlania.
Co ciekawe, inne firmy zaczęły wkrótce stosować pomiar błysku TTL, natomiast chyba żadna inna nie zastosowała pomiaru światła ciągłego OTF. Nie wiem, jaką rolę w tej kwestii miały prawa patentowe, itp. W każdym razie, pojawiły się Pentax LX i Nikon F3 z pomiarem błysku TTL, zaraz potem - Minolta X-700, Nikon FG, Pentax Super A, Nikon FE2 i FA, Minolta X-500, Leica R5, Ricoh XR-P... Tylko Canon dość długo się opierał i w końcu wypuścił T90 z pomiarem błysku TTL.
Wiadomix.
Tyle, że współczynnik Schwarzschilda jest różny dla różnych materiałów, efekt zaczyna się przy różnych czasach (dla niektórych błon efekt występuje podobno już przy 1/10 s), i nie jest liniowy, tzn. im dłuższy czas zmierzony, tym większy współczynnik, a dla błon barwnych jeszcze jest inny dla każdej warstwy...
Ale można dać na oko.