Niderlandy w ogóle nie są dla Ciebie w takim razie. Prosty przykład, granica D/NL, jakaś głęboka prowincja. Po stronie niemieckiej normalna szosa, jakieś chodniki, domki, pola i łąki, nic nadzwyczajnego. Zaczyna się NL i drogi rowerowe po dwóch stronach jezdni w szczerym polu. Co kilkaset metrów szykany z przejazdami rowerowymi, samochód musi zwolnić i zjechać na środek jezdni, żeby się przez takie coś przedostać. To nie takie jak u nas skrzyżowania wyniesione, o takim nachyleniu najazdów, że samochód w ogóle nie musi zwalniać. Tam jest lekko pochyły krawężnik w zasadzie. Jak nie jedziesz czymś w rodzaju baja racing car, to zwalniasz niemal do zera.
Za to w Amsterdamie świetnie się jeździ rowerem, czuć powiew boskości. Trzeba tylko na innych bogów uważać. W Rotterdamie jeszcze na tramwaje.
Dobrze jest też w Helsinkach, tyle że głównie za sprawą samych kierowców, umieją jeździć.