Kota dawno nie było
- wpk
- wpkx
- Posty: 38833
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kota dawno nie było
Następny...
Następny proszę. Marcin, ratujże.
Następny proszę. Marcin, ratujże.
- vid3
- Posty: 8577
- Rejestracja: 07.2017
- Lokalizacja: Miasto robotnicze
- Kontakt:
- vid3
- Posty: 8577
- Rejestracja: 07.2017
- Lokalizacja: Miasto robotnicze
- Kontakt:
- wpk
- wpkx
- Posty: 38833
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kota dawno nie było
Do do? Jąkała!
Dodano po 29 strzałach znikąd:
A doniczki do niczego są.
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14719
- Rejestracja: 11.2016
- vid3
- Posty: 8577
- Rejestracja: 07.2017
- Lokalizacja: Miasto robotnicze
- Kontakt:
Re: Kota dawno nie było
Ja tam lubię koty i nie mam przeciwwskazań.
Ale kot w mordorze uprzykrzyć się może.
Pazurki naostrzy na telewizorze.
Nasra na dywan.
Kaktusa obsika.
Otworzy lodówkę.
Nadgryzie karkówkę.
Ale kot w mordorze uprzykrzyć się może.
Pazurki naostrzy na telewizorze.
Nasra na dywan.
Kaktusa obsika.
Otworzy lodówkę.
Nadgryzie karkówkę.
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14719
- Rejestracja: 11.2016
Re: Kota dawno nie było
Kot siedział,
Nie wiedział...
(tłumaczenie polskie z filmu Stowarzyszenie Umarłych Poetów).
Nie wiedział...
(tłumaczenie polskie z filmu Stowarzyszenie Umarłych Poetów).
Sowy nie są tym, czym się wydają...
- vid3
- Posty: 8577
- Rejestracja: 07.2017
- Lokalizacja: Miasto robotnicze
- Kontakt:
Re: Kota dawno nie było
Po pierwsze, lubię kasandrować, a po drugie - bardzo bym się cieszył, gdyby się udało, ale jeśli nie, to tylko dobrze radzę jak Wujek Dobra Rada, bo jeśli Ula zacznie kaszleć i się dusić, a kota usuniecie po miesiącu czy dwóch, gdy już całe mieszkanie się kotem wypełni, to potem Ula nadal będzie się dusiła i kaszlała, mimo braku kota.
Ja koty uwielbiam, kochałem moje bez granic, ale, przyznać muszę, szkodziły mi mimo najlepszych chęci. Lekowałem się i jakoś to szło, ale, gdy kotów zabrakło, po jakimś czasie odetchnąłem z ulgą, i to zupełnie dosłownie. Niestety, jestem alergikiem, poza kotem jestem uczulony na kurz, i, niestety, wszelakie pyłki roślinne, a także na zarodniki pleśni. Gdy robili mi testy i wyszło co wyszło, zobaczyłem tylko kilka plusów spośród kilkudziesięciu, i ucieszyłem się, że nie jest tak źle. Niestety, lekarka szybciutko wyprowadziła mnie z mylnego błędu, mówiąc, że mam przerąbane dookoła kalendarza. Zapytałem, jak to? Ano, bardzo prosto. Uczulony jestem na różne rodzaje pyłków rozmaitych roślin, które zaczynają pylić już w lutym/marcu, a kończą we wrześniu. Jesienią zaczynają się pluchy, czyli zarodniki pleśni, a potem jest zima i potencjalnie mroźne powietrze, które atakuje moje astmatyczne oskrzela, i wtedy ląduję w łóżku z zapaleniem gardła i oskrzeli na 3, czasem 4 tygodnie. No i potem jest luty i zaczynają pylić jakieś tam trawy czy inne cholery. I tak dookoła kalendarza.
Raz bywa lepiej, raz gorzej, ale naprawdę sporo choruję na te moje pucotchawki.
Kolega ma domek na Warmii/Mazurach (ściśle rzecz biorąc, na Warmii, ale tuż przy granicy Mazur). Niestety, domek jest mało używany, więc w środku jest trochę "pleśniowo". Przy otwartych oknach żyję, ale przy zamkniętych natychmiast zaczynam kaszleć.
Obcowanie z alergenem może na niego uodpornić, ale też może spowodować super silną reakcję, więc trudno z góry powiedzieć.
Moje koty (jeden, starszy, wcześniejszy, na stałym zesłaniu u mamy, która oczywiście "nie znosiła kotów") generalnie były bardzo niekłopotliwe i nie robiły wielkich szkód. Trochę drapały meble picerowane, ale nie jakoś straszliwie, bo korzystały też z drapaków, a poza tym obcinałem pazurki.
Nigdy nie kupkały ani nie siusiały poza kuwetą, z wyjątkiem sytuacji, gdy były chore - wtedy czasem siusiały na podłogę, zwykle na zmywalną wykładzinę a nie na dywan, więc nie było z tym problemu. Szkody wśród roślin doniczkowych były niewielkie, różne rzeczy z półek itp. też rzadko zrzucały, natomiast dawały bardzo wiele radości. Więc bilans ogólny był pozytywny
Ja koty uwielbiam, kochałem moje bez granic, ale, przyznać muszę, szkodziły mi mimo najlepszych chęci. Lekowałem się i jakoś to szło, ale, gdy kotów zabrakło, po jakimś czasie odetchnąłem z ulgą, i to zupełnie dosłownie. Niestety, jestem alergikiem, poza kotem jestem uczulony na kurz, i, niestety, wszelakie pyłki roślinne, a także na zarodniki pleśni. Gdy robili mi testy i wyszło co wyszło, zobaczyłem tylko kilka plusów spośród kilkudziesięciu, i ucieszyłem się, że nie jest tak źle. Niestety, lekarka szybciutko wyprowadziła mnie z mylnego błędu, mówiąc, że mam przerąbane dookoła kalendarza. Zapytałem, jak to? Ano, bardzo prosto. Uczulony jestem na różne rodzaje pyłków rozmaitych roślin, które zaczynają pylić już w lutym/marcu, a kończą we wrześniu. Jesienią zaczynają się pluchy, czyli zarodniki pleśni, a potem jest zima i potencjalnie mroźne powietrze, które atakuje moje astmatyczne oskrzela, i wtedy ląduję w łóżku z zapaleniem gardła i oskrzeli na 3, czasem 4 tygodnie. No i potem jest luty i zaczynają pylić jakieś tam trawy czy inne cholery. I tak dookoła kalendarza.
Raz bywa lepiej, raz gorzej, ale naprawdę sporo choruję na te moje pucotchawki.
Kolega ma domek na Warmii/Mazurach (ściśle rzecz biorąc, na Warmii, ale tuż przy granicy Mazur). Niestety, domek jest mało używany, więc w środku jest trochę "pleśniowo". Przy otwartych oknach żyję, ale przy zamkniętych natychmiast zaczynam kaszleć.
Obcowanie z alergenem może na niego uodpornić, ale też może spowodować super silną reakcję, więc trudno z góry powiedzieć.
Moje koty (jeden, starszy, wcześniejszy, na stałym zesłaniu u mamy, która oczywiście "nie znosiła kotów") generalnie były bardzo niekłopotliwe i nie robiły wielkich szkód. Trochę drapały meble picerowane, ale nie jakoś straszliwie, bo korzystały też z drapaków, a poza tym obcinałem pazurki.
Nigdy nie kupkały ani nie siusiały poza kuwetą, z wyjątkiem sytuacji, gdy były chore - wtedy czasem siusiały na podłogę, zwykle na zmywalną wykładzinę a nie na dywan, więc nie było z tym problemu. Szkody wśród roślin doniczkowych były niewielkie, różne rzeczy z półek itp. też rzadko zrzucały, natomiast dawały bardzo wiele radości. Więc bilans ogólny był pozytywny
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14719
- Rejestracja: 11.2016
Re: Kota dawno nie było
Myślę, że wyjaśni się w jeden, dwa dni. Ula ostro reaguje. Natomiast są odwody w postaci teściowej i matki czy tam teściowej tej koleżanki. Tak że kot na lodzie nie zostanie. Natomiast suszę żonie głowę, że odczulanie już jest udoskonalone na pewno, lepsze niż 15 lat temu, ale oporna materia "wie lepiej".
Sowy nie są tym, czym się wydają...