Samku Jasiu,
Ależ absolutnie sobie jaj nie robię. Naprawdę lubię się bawić sprzętem, i obawiam się, że bawi mnie to bardziej, niż fotografowanie. Bo uważam, że nie umiem robić ładnych zdjęć wykraczających poza wycieczkowe czy imieninowe pstryki. Moje zdjęcia rzadko podobają mi się i rzadko jestem z nich choć trochę zadowolniony.
Właściwie nawet nie wiem dlaczego zacząłem w ogóle fotografować w 1976. Miałem w szafie nowy, nieużywany aparat Zorki 4K z Industarem 50, 3,5/50, otrzymany parę lat wcześniej w prezencie od dziadka. Przeleżał w szafie, bo ani mnie to nie interesowało, ani nic o tym nie wiedziałem, nic nie umiałem. Ale, gdy tak o tym myślę, wyciągnąłem ten aparat z szafy chyba dlatego, że w lipcu 76 zrobiono mi trochę zdjęć, z których byłem jednocześnie zadowolony i niezadowolony - głównie z ich jakości technicznej, i to mnie natchnęło, żeby sięgnąć po aparat. W sierpniu 76 jechałem na wakacje do Jastrzębiej Góry i tam też zrobiłem moje pierwsze, pożal się Boże, "zdjęcia - nie mając zielonego pojęcia o technicznych aspektach fotografii, nie wiedząc nic o przysłonach, czasach, itd. Instrukcja była po rosyjsku, co nie pomagało - uczyłem się rosyjskiego, ale jednak nie był to ten poziom. Ktoś tam coś tam mi pokazał, i nawet z pierwszych dwóch rolek jakiś jeden czy dwa kadry od biedy nadawały się do kopiowania, ale raczej mnie to zniechęciło, i potem przez dwa - trzy lata robiłem zdjęcia od przypadku do przypadku, ale stopniowo coraz więcej dawało się powiększać. Gdy już umiałem z grubsza zrobić zdjęcie ostre i dobrze naświetlone, stopniowo rosło moje niezadowolenie z usług zakładów fotograficznych, wywołujących mi negatywy i robiących odbitki. Nigdy nie było to zrobione tak, jak chciałem. Wtedy pożyczyłem od kolegi książkę " Zbiór ćwiczeń z fotografii" Matuszewskiego i Pytlińskiego, która stała się moją pierwszą "biblią", i z której dowiedziałem się o podstawach technicznych zarówno " pstrykania", jak i obróbki negatywu i wykonywania pozytywów. Pojawił się pierwszy koreks i pierwsza samodzielnie wywołana błona, a zaraz potem - powięlszalnik. Wtedy też zrobiłem po raz pierwszy odbitki (nędzne bo nędzne) z moich pierwszych zdjęć z Jastrzębiej Góry, których nie chcieli tknąć w zakładzie. No i tak to się toczy do tej pory...
Jak widać, na każdym kolejnym etapie, moja inspiracja miała zawsze przyziemne podłoże techniczne, a nie górnolotne artystyczne.
Czy mam z tego powodu kompleksy? Tak!
Po co fotografuję? Nie wiem.
Na pewno nie mam "duszy wysoce artystycznej", nie mam artystycznej wyobraźni, i uważam, że nie mam wielkich zdolności twórczych, a choć wykształcenie mam humanistyczne i taki też zawód, to zainteresowania mam zdecydowanie raczej techniczne - i pewnie dlatego lubię naciskanie guziczków, bawi mnie to... Lubię wiedzieć dużo o sprzęcie, także foto. A z używaniem go do robienia zdjęć już jest gorzej.

Większość moich zdjęć po prostu nie podoba mi się, uważam je za takie sobie pstryki, i niechętnie je pokazuję.