Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Współczuję.
W łódzkim szpitalu im. Kopernika (betonowy moloch z lat 70 i 80), gdzie jest duża onkologia i gdzie czasem woziłem mamę, większość diagnostyki jest w piwnicach, a dochodzi się do nich ciemnoszarymi, słabo oświetlonymi korytarzami z surowego betonu, gdzie z sufitu zwieszają się różne rury i kable, i nawet nie ma zbyt wielu oznaczeń, jak dojść do potrzebnego miejsca. Ten korytarz na zdjęciu to po prostu luksus.
W łódzkim szpitalu im. Kopernika (betonowy moloch z lat 70 i 80), gdzie jest duża onkologia i gdzie czasem woziłem mamę, większość diagnostyki jest w piwnicach, a dochodzi się do nich ciemnoszarymi, słabo oświetlonymi korytarzami z surowego betonu, gdzie z sufitu zwieszają się różne rury i kable, i nawet nie ma zbyt wielu oznaczeń, jak dojść do potrzebnego miejsca. Ten korytarz na zdjęciu to po prostu luksus.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
fajne kolory na zdjęciu
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Czy naprawdę wszyscy skończymy z nowotworem? 

- sorevell
- Posty: 2582
- Rejestracja: 11.2016
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Magda współczuje.
Przypomniał mi się ojciec. Dożył 61 lat i był jedynie przez rok emerytem.
Trzy przerzuty i koniec w ciągu sześciu miesięcy. Przeżył go dziadek dożywając prawie setki.
Przypomniał mi się ojciec. Dożył 61 lat i był jedynie przez rok emerytem.
Trzy przerzuty i koniec w ciągu sześciu miesięcy. Przeżył go dziadek dożywając prawie setki.
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14733
- Rejestracja: 11.2016
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Bardzo zacna fota, sorevell. Ostrzegłem.
Sowy nie są tym, czym się wydają...
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Nooo! Przybliżysz, co to jest?
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14733
- Rejestracja: 11.2016
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
A co do raka... wydaje się, że istotne są inklinacje genetyczne. Choć środowiskowe też. Moja matka pali jak smok od 17 roku życia, ma 70. Niby na raka w rodzinie nikt nie umierał, co z tego, jak jakieś te geny po rodzicach mam słabe i ojciec, matka, ja, męczymy się z takimi gównami, które nie zabijają, ale mocno ukurwiają życie. Ojciec ledwo zipie, ale od 40 paru lat żyje z zapaleniem żył głębokich i ranami w obu nogach, chujówka. A co komu pisane i kiedy... Przypomina mi się kazus mego kolegi ze studiów, co raz lajtowo pojechał na quady jako ciekawostkę weekendową, quad się przewrócił w lesie, choć nie szalał, przygniótł go i gość się utopił w 25 cm kałuży, zanim z niego quada ściągnęli. Kuriozalna śmierć. Taka czy inna, nie minie nikogo z nas. Jak mawiał mój (nieżyjący już nota bene) wykładowca z medycyny sądowej, nie ma czegoś takiego jak śmierć naturalna. Każda jest traumą, dramatycznym końcem, zależnym jedynie od czynnika sprawczego.
Sowy nie są tym, czym się wydają...
-
- Posty: 462
- Rejestracja: 01.2019
- Lokalizacja: Szczecin/okolica za miedzą
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
...kuźwa aż się musiałem napić...
- sorevell
- Posty: 2582
- Rejestracja: 11.2016
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Na zdjęciu? Pan wentylarz przypięty urządzeniem samohamownym do konstrukcji "pracuje" w szachcie instalacyjnym A.3 przy montażu kanałów okapowych z nierdzewki w conlicie gdzieś tak w okolicach 19-20go piętra budynku, który aktualnie ogarniam.puch24 pisze:Nooo! Przybliżysz, co to jest?