Warte wzmianki obiektywy Tamrona
- vid3
- Posty: 8694
- Rejestracja: 07.2017
- Lokalizacja: Miasto robotnicze
- Kontakt:
Re: Warte wzmianki obiektywy Tamrona
W temacie słoików należy się nagroda "pozytywnie zakręcony".
Jestem pełen podziwu.
Jestem pełen podziwu.
Re: Warte wzmianki obiektywy Tamrona
Niestety, jest pewne grono, które uważa, że jestem negatywnie pojebany, a nie pozytywnie zakręcony. 

Re: Warte wzmianki obiektywy Tamrona
Jesteś pozytywny.
Re: Warte wzmianki obiektywy Tamrona
Dzięki! Obum!
- wpk
- wpkx
- Posty: 38945
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Warte wzmianki obiektywy Tamrona
Ja zawsze czytam pilnie. (Czyli też dziękuję za.)
Re: Warte wzmianki obiektywy Tamrona
Dla ścisłości, nie jestem znawcą obiektywów od strony ich własności optycznych.
Mam zainteresowania techniczno-mechaniczne, i interesują mnie przede wszystkim rozmaite rozwiązania mocowań obiektywów.
- rbit9n
- Ribitibi
- Posty: 9542
- Rejestracja: 11.2016
- Lokalizacja: Kolonia pod Rzeszowem - Za Torem
Re: Warte wzmianki obiektywy Tamrona
w olympiakusie OM jest tak, że popychacz, który popycha, w zależności od jasności jest mniej, lub bardziej przesunięty, a w canonie FD jest zaś osobny walczyk, którego wysokość jest alanogiczna do otworu.

zuiko 50mm 1:1,4

zuiko 24mm 1:2,8

zuiko 50mm 1:3,5

elicar 90mm 1:2,5

zuiko 50mm 1:1,4

zuiko 24mm 1:2,8

zuiko 50mm 1:3,5

elicar 90mm 1:2,5
nie, nie tobie ja służę, ja służę bzdurze!
Re: Warte wzmianki obiektywy Tamrona
Ale to jest chyba dźwignia przymykania przysłony. A jak wygląda dźwignia symulatora?
- rbit9n
- Ribitibi
- Posty: 9542
- Rejestracja: 11.2016
- Lokalizacja: Kolonia pod Rzeszowem - Za Torem
Re: Warte wzmianki obiektywy Tamrona
nie, to jest dźwignia, która podaję wartość przysłony na aparat.
popychacze są z drugiej strony i mają taki sam start, tylko te z f/22 mają dłuższy skok.


zuiko 50mm 1:4


zuiko 24mm 1:2,8


zuiko 50mm 1:3,5


elicar 90mm 1:2,5
Dodano po 21 minutach 53 strzałach znikąd:
jakby co, to mogę jeszcze sfocić szkiełka canona FD
.
popychacze są z drugiej strony i mają taki sam start, tylko te z f/22 mają dłuższy skok.


zuiko 50mm 1:4


zuiko 24mm 1:2,8


zuiko 50mm 1:3,5


elicar 90mm 1:2,5
Dodano po 21 minutach 53 strzałach znikąd:
jakby co, to mogę jeszcze sfocić szkiełka canona FD

nie, nie tobie ja służę, ja służę bzdurze!
Re: Warte wzmianki obiektywy Tamrona
Aha. Dzięki.
A w OM przysłona jest cały czas otwarta, gdy obiektyw jest zdjęty z obiektywu, nawet gdy jest nastawiona na 16 czy 22? To tak jak w M42.
Z tego, co pokazałeś, wynika, że symulator przysłony w OM podaje informację o różnicy pomiędzy otworem maksymalnym a nastawionym, natomiast nie ma bezwzględnej informacji o maksymalnym otworze obiektywu (np. że jest to 1,2 czy 2,8, itd.)
Jeśli Ci się chce, to bardzo chętnie pokaż FD, bo ja nie mam żadnego, a ostatni naprawdę bliski kontakt z FD miałem w 1982 czy 83 roku... Była to pierwsza "prawdziwa" lustrzanka, jaką miałem w ręku, bo przecież Zenit i Praktica nie liczyły się.
Bagnet FD jest bardzo skomplikowany technicznie. Był to chyba najbardziej "zawiły" bagnet z czasów sprzężeń mechanicznych.
Dodatkowo Canon go skomplikował pod koniec lat 70-tych, wprowadzając tzw. New FD. Sam bagnet oczywiście nie zmienił się, z wyjątkiem jednego dinksu (usunięto ręczną blokadę, pozwalającą wymusić domknięcie przysłony), natomiast bardzo znacznie zmieniono oprawy obiektywów, by ułatwić ich wymianę.
W bagnecie FD jest dźwignia domykania przysłony, dźwignia symulatora przysłony, sztyft informacji o otworze maksymalnym obiektywu, sztyft przekazujący do aparatu informację, że pierścień przysłon jest ustawiony na A, i jeszcze dodatkowy sztyft, który opisywano jako "do przyszłych zastosowań". Nie wiem, o czym myśleli - czy np. miała to być informacja o ogniskowej?
Bagnet Canon FD różnił się od znakomitej większości pozostałych jedną bardzo istotną cechą:
W innych mocowaniach obiektyw, w trakcie mocowania w aparacie, obracał się o jakiś tam kąt względem aparatu, i wszystkie dźwignie sprzęgające przysłonę, symulator przysłony, itd., musiały to uwzględniać, aby przy tym obrocie prawidłowo się "zahaczyć" i nie wadzić sobie wzajemnie. Ekstremalnym przypadkiem było mocowanie gwintowe M42, gdzie obiektyw obracał się względem korpusu kilkakrotnie, o wielokrotność 360 stopni (typowo nieco ponad 3 obroty), zanim się ostatecznie zakleszczał.
W systemie Canona FL i potem FD obiektyw nie obracał się przy zakładaniu wcale! Był mocowany dokładnie w tym położeniu, w którym był wkładany do otworu w aparacie, a blokowało się go obrotem srebrnego pierścienia blokującego - chyba mniej więcej tak, jak w systemie Praktisix/Pentacon Six.
Było to dość niewygodne i nieporęczne, i, o ile wiem, użytkownicy ciągle się na to skarżyli, bo trudno było szybko i jedną ręką wymienić obiektyw.
Dlatego Canon wymyślił coś bardzo karkołomnego, takiego, żeby z zewnątrz wyglądało to mniej więcej tak, jak inne systemy bagnetowe, tzn., żeby, z punktu widzenia użytkownika, wyglądało to tak, jakby obiektyw obracał się względem aparatu przy zakładaniu i zdejmowaniu. Było to jednak "oszustwo", bo wewnętrzna część obiektywu, w której są wszystkie dźwignie, nadal nie obracała się. To obiektywy zbudowane zostały z dwóch tubusów, wewnętrznego i zewnętrznego, obracających się względem siebie o pewien kąt przy zakładaniu i zdejmowaniu obiektywu. Wewnętrzny tubus zawiera wszystkie dźwignie i pozostaje nieruchomy względem aparatu, natomiast tubus zewnętrzny, ze wszystkimi pierścieniami itd., obraca się na tubusie wewnętrznym, i ma elementy bagnetu, zaciskające się przy obrocie na bagnecie aparatu, i zawiera też zatrzask blokujący (którego poprzednie rozwiązanie nie miało - teoretycznie srebrny pierścień mógł się poluzować, obrócić, i obiektyw mógł po prostu wypaść z aparatu (podobno się to zdarzało).
Modyfikacja ta oczywiście bardzo uprościła mocowanie i zdejmowanie obiektywów, a użytkownikowi było wszystko jedno, co się wokół czego obraca, ważne, że obiektywy wymieniało się równie łatwo, jak w każdym innym systemie bagnetowym.
Jaja zaczynały się dopiero wtedy, gdy użytkownik zaczynał "kombinować", na przykład przyszło mu do głowy zamocować obiektyw odwrotnie, za gwint filtra. I wtedy okazywało się, że nie ma żadnego sposobu, żeby sterować przysłoną, która w pozycji obiektywu "zdjęty z aparatu" po prostu nie działa w ogóle. Żeby było to możliwe, w bagnet obiektywu trzeba było włożyć specjalny pierścień, mniej więcej coś takiego jak tylna pokrywka obiektywu z wyciętą dziurą, który "udawał", że jest bagnetem aparatu, i jego obrót powodował obrócenie się względem siebie dwóch tubusów obiektywu do pozycji "roboczej", i obiektyw zaczynał działać normalnie. Masakra...
A teraz wyobraźcie sobie, że Canon jeszcze bardziej skomplikował ten bagnet, tworząc trzy pierwsze obiektywy AF do Canona T80, które też miały bagnet FD, choć bez pierścienia przysłon (nazywały się AC). Na swoje szczęście Canon zdawał sobie chyba sprawę, że przy takim skomplikowaniu bagnetu nie da się wbudować silnika w korpus aparatu, i wbudowywał je w obiektywy. Również na szczęście zdał sobie szybko sprawę z tego, że nie tędy droga, że bagnet FL/FD z jego mechanicznymi sprzężeniami i podwójnym obrotowym tubusem osiągnął granice sensownej komplikacji, i zarzucił tę drogę całkowicie, idąc zamiast tego w całkowicie elektryczne sprzężenia bagnetu Canon EOS/EF. Wtedy był za to bardzo krytykowany; teraz, po latach, okazuje się, że wszyscy prędzej czy później idą tą drogą.
Nawet Nikon poszedł już - częściowo - w elektroniczne sterowanie przysłoną; pozostał już tylko Pentax ze sterowaniem mechanicznym.
A w OM przysłona jest cały czas otwarta, gdy obiektyw jest zdjęty z obiektywu, nawet gdy jest nastawiona na 16 czy 22? To tak jak w M42.
Z tego, co pokazałeś, wynika, że symulator przysłony w OM podaje informację o różnicy pomiędzy otworem maksymalnym a nastawionym, natomiast nie ma bezwzględnej informacji o maksymalnym otworze obiektywu (np. że jest to 1,2 czy 2,8, itd.)
Jeśli Ci się chce, to bardzo chętnie pokaż FD, bo ja nie mam żadnego, a ostatni naprawdę bliski kontakt z FD miałem w 1982 czy 83 roku... Była to pierwsza "prawdziwa" lustrzanka, jaką miałem w ręku, bo przecież Zenit i Praktica nie liczyły się.

Bagnet FD jest bardzo skomplikowany technicznie. Był to chyba najbardziej "zawiły" bagnet z czasów sprzężeń mechanicznych.
Dodatkowo Canon go skomplikował pod koniec lat 70-tych, wprowadzając tzw. New FD. Sam bagnet oczywiście nie zmienił się, z wyjątkiem jednego dinksu (usunięto ręczną blokadę, pozwalającą wymusić domknięcie przysłony), natomiast bardzo znacznie zmieniono oprawy obiektywów, by ułatwić ich wymianę.
W bagnecie FD jest dźwignia domykania przysłony, dźwignia symulatora przysłony, sztyft informacji o otworze maksymalnym obiektywu, sztyft przekazujący do aparatu informację, że pierścień przysłon jest ustawiony na A, i jeszcze dodatkowy sztyft, który opisywano jako "do przyszłych zastosowań". Nie wiem, o czym myśleli - czy np. miała to być informacja o ogniskowej?
Bagnet Canon FD różnił się od znakomitej większości pozostałych jedną bardzo istotną cechą:
W innych mocowaniach obiektyw, w trakcie mocowania w aparacie, obracał się o jakiś tam kąt względem aparatu, i wszystkie dźwignie sprzęgające przysłonę, symulator przysłony, itd., musiały to uwzględniać, aby przy tym obrocie prawidłowo się "zahaczyć" i nie wadzić sobie wzajemnie. Ekstremalnym przypadkiem było mocowanie gwintowe M42, gdzie obiektyw obracał się względem korpusu kilkakrotnie, o wielokrotność 360 stopni (typowo nieco ponad 3 obroty), zanim się ostatecznie zakleszczał.
W systemie Canona FL i potem FD obiektyw nie obracał się przy zakładaniu wcale! Był mocowany dokładnie w tym położeniu, w którym był wkładany do otworu w aparacie, a blokowało się go obrotem srebrnego pierścienia blokującego - chyba mniej więcej tak, jak w systemie Praktisix/Pentacon Six.
Było to dość niewygodne i nieporęczne, i, o ile wiem, użytkownicy ciągle się na to skarżyli, bo trudno było szybko i jedną ręką wymienić obiektyw.
Dlatego Canon wymyślił coś bardzo karkołomnego, takiego, żeby z zewnątrz wyglądało to mniej więcej tak, jak inne systemy bagnetowe, tzn., żeby, z punktu widzenia użytkownika, wyglądało to tak, jakby obiektyw obracał się względem aparatu przy zakładaniu i zdejmowaniu. Było to jednak "oszustwo", bo wewnętrzna część obiektywu, w której są wszystkie dźwignie, nadal nie obracała się. To obiektywy zbudowane zostały z dwóch tubusów, wewnętrznego i zewnętrznego, obracających się względem siebie o pewien kąt przy zakładaniu i zdejmowaniu obiektywu. Wewnętrzny tubus zawiera wszystkie dźwignie i pozostaje nieruchomy względem aparatu, natomiast tubus zewnętrzny, ze wszystkimi pierścieniami itd., obraca się na tubusie wewnętrznym, i ma elementy bagnetu, zaciskające się przy obrocie na bagnecie aparatu, i zawiera też zatrzask blokujący (którego poprzednie rozwiązanie nie miało - teoretycznie srebrny pierścień mógł się poluzować, obrócić, i obiektyw mógł po prostu wypaść z aparatu (podobno się to zdarzało).
Modyfikacja ta oczywiście bardzo uprościła mocowanie i zdejmowanie obiektywów, a użytkownikowi było wszystko jedno, co się wokół czego obraca, ważne, że obiektywy wymieniało się równie łatwo, jak w każdym innym systemie bagnetowym.
Jaja zaczynały się dopiero wtedy, gdy użytkownik zaczynał "kombinować", na przykład przyszło mu do głowy zamocować obiektyw odwrotnie, za gwint filtra. I wtedy okazywało się, że nie ma żadnego sposobu, żeby sterować przysłoną, która w pozycji obiektywu "zdjęty z aparatu" po prostu nie działa w ogóle. Żeby było to możliwe, w bagnet obiektywu trzeba było włożyć specjalny pierścień, mniej więcej coś takiego jak tylna pokrywka obiektywu z wyciętą dziurą, który "udawał", że jest bagnetem aparatu, i jego obrót powodował obrócenie się względem siebie dwóch tubusów obiektywu do pozycji "roboczej", i obiektyw zaczynał działać normalnie. Masakra...

A teraz wyobraźcie sobie, że Canon jeszcze bardziej skomplikował ten bagnet, tworząc trzy pierwsze obiektywy AF do Canona T80, które też miały bagnet FD, choć bez pierścienia przysłon (nazywały się AC). Na swoje szczęście Canon zdawał sobie chyba sprawę, że przy takim skomplikowaniu bagnetu nie da się wbudować silnika w korpus aparatu, i wbudowywał je w obiektywy. Również na szczęście zdał sobie szybko sprawę z tego, że nie tędy droga, że bagnet FL/FD z jego mechanicznymi sprzężeniami i podwójnym obrotowym tubusem osiągnął granice sensownej komplikacji, i zarzucił tę drogę całkowicie, idąc zamiast tego w całkowicie elektryczne sprzężenia bagnetu Canon EOS/EF. Wtedy był za to bardzo krytykowany; teraz, po latach, okazuje się, że wszyscy prędzej czy później idą tą drogą.
Nawet Nikon poszedł już - częściowo - w elektroniczne sterowanie przysłoną; pozostał już tylko Pentax ze sterowaniem mechanicznym.