(C)huj nam w dupę - firmware update?
- wpk
- wpkx
- Posty: 38946
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: (C)huj nam w dupę - firmware update?
Hertzlisch Arsch.
- sorevell
- Posty: 2582
- Rejestracja: 11.2016
Re: (C)huj nam w dupę - firmware update?
Widzę, że przynajmniej humor Ci poprawiłem w odróżnieniu od pozostałych doktorów.Owain pisze:To tak a propos diagnozy doktora strange... sorevella
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14733
- Rejestracja: 11.2016
Re: (C)huj nam w dupę - firmware update?
Chyba się muszę trochę wypisać... tak sam dla siebie? Świat się wokół kręci, forum się pisze, skoczkowie skaczą, pogoda itp. Gdzieś obok.
W zeszły poniedziałek miałem blokadę w Krakowie, tzn. konkretnie nazywa się to zastrzyk nadtwardówkowy. Pojechałem niby celem blokady diagnostycznej na stawy krzyżowo-biodorowe, ale rehabilitantka, która wymłóciła mną w każdą stronę, orzekła, że to jednak nie stawy krzyżowo-biodrowe ani międzykręgowe, bo nie miałem zwiększenia bólu w określonych pozycjach. Był nawet z wizytą jakiś dr od kręgosłupów z Holandii i też orzekł, że jednak dysk, ale nie uciskowo ale jakiś niby stan zapalny. Po zastrzyku poczułem, że parcie poszło w pośladek i udo, zapłaciłem 720 zł za zabieg i do auta. Nie wyjechaliśmy z Krakowa a już zaczęły się zajebiste bóle, choć lidokaina miała działać parę godzin. No ale nic, myślę, będę dobrej myśli, w końcu najważniejszy efekt miał mi dać steryd co miał zacząć działać cztery dni po zabiegu. W domu zażyłem co się dało przeciwbólowego, choć moja wątroba jest w takim stanie, że apapu nie za bardzo mi wolno. I jakoś we wtorek rano nawet nieco ból zelżał, ale pojawił się nowy. Pod udem, jakby ścięgno, że nie mogę się do dziś zgiąć aby klapę od kibla podnieść a chodzenie tylko małymi kroczkami. Najprawdopodobniej zastrzyk wywołał krwiaka koło korzenia nerwu albo co gorszego, co zwie się zapaleniem pajęczynówki i ponoć lepiej sobie wówczas w łeb strzelić, ino szybko. Wczoraj próbowałem rozchodzić tą nogę, wkurwiony porobiłem też kilka przeprostów. I zaczęła się jazda, zero spania z bólu, tramal, ketona, sirdalud i aspiryna, bo już nic więcej nie miałem.
Teraz ledwo leżę, próbuję się nie ruszać. Zastrzyk nadtwardówkowy chyba był moją ostatnia nadzieją, miał pomóc a nie zaszkodzić. Teraz nie mam już nic, znaczy mam rezonans prawie jak u zdrowego, w związku z czym lekarze traktują mnie jakbym przyszedł z katarem, bólu nie widać. Nikt się nawet pochylić nie chce, do szpitala zabrać to już nie mówię. A ja od 6 miesięcy co raz gorzej i co raz gorzej. Coś tam siedzi w tym kręgosłupie, może nie uciskowego, może zapalnego bardziej, mam dziwne zmiany przebudowy kręgu, które jakby mi kręg rozrywały i wbijały w nerw, ale że na opisie tego nie ma, to lekarze lekceważą, patrzą się na to i robią głupią minę, nie wiedząc co to jest. Nie mam już całkiem siły, prawie nie jem od tych przeciwbólowych rzygać się chce i w tym tempie to chyba nawet do świąt nie dociągnę, bo albo wątroba odmówi posłuszeństwa albo jednak nie wytrzymam, tylko się pierdolę z okna. Niby XXI wiek, kilka złotych mam oszczędzone na lekarzy prywatnych, nie oszczędzam na badaniach a tu jakaś kurwa nieuleczalna co ze mnie de facto zrobiła kalekę, tyle że nawet nie na papierze. Lada chwila stracę robotę, wówczas kredyt i mieszkanie a z badań nawet renta mi się nie należy. Szczerze mówiąc psychika tak siadła, że z trudem odliczam każdą kolejną godzinę do wieczora, kiedy może nie będzie na tyle bolało, żeby móc zasnąć. Z plusów, to jeszcze z trudem bo z trudem, ale mogę się sam wylać, wysrać i od biedy wziąć prysznic.
W zeszły poniedziałek miałem blokadę w Krakowie, tzn. konkretnie nazywa się to zastrzyk nadtwardówkowy. Pojechałem niby celem blokady diagnostycznej na stawy krzyżowo-biodorowe, ale rehabilitantka, która wymłóciła mną w każdą stronę, orzekła, że to jednak nie stawy krzyżowo-biodrowe ani międzykręgowe, bo nie miałem zwiększenia bólu w określonych pozycjach. Był nawet z wizytą jakiś dr od kręgosłupów z Holandii i też orzekł, że jednak dysk, ale nie uciskowo ale jakiś niby stan zapalny. Po zastrzyku poczułem, że parcie poszło w pośladek i udo, zapłaciłem 720 zł za zabieg i do auta. Nie wyjechaliśmy z Krakowa a już zaczęły się zajebiste bóle, choć lidokaina miała działać parę godzin. No ale nic, myślę, będę dobrej myśli, w końcu najważniejszy efekt miał mi dać steryd co miał zacząć działać cztery dni po zabiegu. W domu zażyłem co się dało przeciwbólowego, choć moja wątroba jest w takim stanie, że apapu nie za bardzo mi wolno. I jakoś we wtorek rano nawet nieco ból zelżał, ale pojawił się nowy. Pod udem, jakby ścięgno, że nie mogę się do dziś zgiąć aby klapę od kibla podnieść a chodzenie tylko małymi kroczkami. Najprawdopodobniej zastrzyk wywołał krwiaka koło korzenia nerwu albo co gorszego, co zwie się zapaleniem pajęczynówki i ponoć lepiej sobie wówczas w łeb strzelić, ino szybko. Wczoraj próbowałem rozchodzić tą nogę, wkurwiony porobiłem też kilka przeprostów. I zaczęła się jazda, zero spania z bólu, tramal, ketona, sirdalud i aspiryna, bo już nic więcej nie miałem.
Teraz ledwo leżę, próbuję się nie ruszać. Zastrzyk nadtwardówkowy chyba był moją ostatnia nadzieją, miał pomóc a nie zaszkodzić. Teraz nie mam już nic, znaczy mam rezonans prawie jak u zdrowego, w związku z czym lekarze traktują mnie jakbym przyszedł z katarem, bólu nie widać. Nikt się nawet pochylić nie chce, do szpitala zabrać to już nie mówię. A ja od 6 miesięcy co raz gorzej i co raz gorzej. Coś tam siedzi w tym kręgosłupie, może nie uciskowego, może zapalnego bardziej, mam dziwne zmiany przebudowy kręgu, które jakby mi kręg rozrywały i wbijały w nerw, ale że na opisie tego nie ma, to lekarze lekceważą, patrzą się na to i robią głupią minę, nie wiedząc co to jest. Nie mam już całkiem siły, prawie nie jem od tych przeciwbólowych rzygać się chce i w tym tempie to chyba nawet do świąt nie dociągnę, bo albo wątroba odmówi posłuszeństwa albo jednak nie wytrzymam, tylko się pierdolę z okna. Niby XXI wiek, kilka złotych mam oszczędzone na lekarzy prywatnych, nie oszczędzam na badaniach a tu jakaś kurwa nieuleczalna co ze mnie de facto zrobiła kalekę, tyle że nawet nie na papierze. Lada chwila stracę robotę, wówczas kredyt i mieszkanie a z badań nawet renta mi się nie należy. Szczerze mówiąc psychika tak siadła, że z trudem odliczam każdą kolejną godzinę do wieczora, kiedy może nie będzie na tyle bolało, żeby móc zasnąć. Z plusów, to jeszcze z trudem bo z trudem, ale mogę się sam wylać, wysrać i od biedy wziąć prysznic.
Sowy nie są tym, czym się wydają...
Re: (C)huj nam w dupę - firmware update?
W ciągu ostatniego roku miałem 2 dziwne przypadki ze swoim kręgosłupem. Gdy z łóżka wstajesz na kolanach to dopiero możesz zrozumieć Owaina. Przerażające mieć coś takiego na co dzień. Trzymaj się!
Re: (C)huj nam w dupę - firmware update?
Owianin, spróbuj się skontaktować z tym moim kolegą w Łodzi. Przynajmniej powiedz mu, co Ci jest, może zaprosi Cię do Ł na badania.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38946
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: (C)huj nam w dupę - firmware update?
Od 3 godzin bardzo chciałem, ale nie umiem napisać nic dobrego.
- vid3
- Posty: 8696
- Rejestracja: 07.2017
- Lokalizacja: Miasto robotnicze
- Kontakt:
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14733
- Rejestracja: 11.2016
Re: (C)huj nam w dupę - firmware update?
Bo tu nie ma co dobrego do napisania. Ale dzięki za wsparcie i kontakt do dr od Maćka. Jest fest ciężko. Gdyby mi ktoś dziś zaproponował wózek inwalidzki ale bez bólu, brałbym w ciemno. Ból nerwów jest przejebany, bardzo. Wie to każdy, kogo bolał ząb mocno. Tylko ten mój ząb ma metr i boli już pół roku. W sumie, to chyba tylko ślepota gorsza, chyba też bym wymiękł będąc niewidomym. Może jeszcze powalczę, ale też nie wiem na jak długo siły starczy i wątroba leki wytrzyma p/bólowe. Chyba najbardziej wkurwiający jest brak diagnozy i olewactwo lekarzy. Ale takie mamy czasy że 80% populacji boli kręgosłup, więc hasło, że boli wywołuje politowanie, uśmiech itp. Zwłaszcza u kogoś, kto ma niezłe wyniki obrazowe. A patrząc w net jest mnóstwo ludzi, których boli latami i nie są to bóle psychogenne. Z tymi nerwami tak już jest. A i przejść, wyciszyć się może samo z siebie. No i np. z bólem kolana można położyć się, usiąść i od bólu odpocząć. Tu się nie da, nie ma żadnej pozycji, by go nie było. Tak że żyje się z tym ciężko.
Zioło? Zioło już mi wyszło
Ale to tylko pudrowanie problemu.
Zioło? Zioło już mi wyszło

Sowy nie są tym, czym się wydają...
Re: (C)huj nam w dupę - firmware update?
Najwyraźniej musisz to rozchodzić!
- rbit9n
- Ribitibi
- Posty: 9547
- Rejestracja: 11.2016
- Lokalizacja: Kolonia pod Rzeszowem - Za Torem
Re: (C)huj nam w dupę - firmware update?
blokada i paracetamol to zło. zła.
nie, nie tobie ja służę, ja służę bzdurze!