Dokładnie, po co się męczyć?
Dlaczego złoto, pallad, ind, platyna są tak cenne?
Bo występują rzadko.
A czy miłości na tym świecie jest dużo czy mało?
Obawiam się, że jest jej mniej niż choćby indu lub palladu.
Przecież te wszystkie aparaty, naświetlania, zbieranie samochodów to jedynie substytuty będące konsekwencją rozpaczliwego poszukiwania miłości.
Przecież skoro jesteście tutaj na forum i dzielicie się tym co płynie z was, waszą twórczością, dzielicie się sobą.
Chciałam coś napisać, coś co w/g mnie jest ciekawe ale oparte jedynie na moich spekulacjach psychologiczno-teologicznych.
Mam pewną teorię, której z braku choćby przedmiotu badań nie jestem w stanie uwiarygodnić.
Pamiętacie etos rycerski?
Dla kogo książę zabija smoka? Dla kogo zdobywa niedostępną twierdzę?
Dla swojej księżniczki.
Nie robi tego dla jakiegoś anonimowego tłumu ani nie robi tego dla jakieś mglistej bezosobowej idei.
Moja teoria relacji pomiędzy kobietą i mężczyzną mówi, że skoro jesteście tutaj to znaczy, że nie macie swoich księżniczek albo one nie przyjmują was całkowicie takimi jacy jesteście, więc stworzeni i powołani do dawania musicie dzielić się sobą dalej i dalej bo tam gdzie najbliżej te naczynia są już pełne i nic już nie przyjmą.
Kobieta została powołana pusta i próżna aby mogła tę pustkę wypełnić swoim Adamem i tylko nim. Jeśli wypełni tę pustkę siebie swoimi dziećmi, rodziną, to Adam nie może jej całkowicie pokochać bo Adam to narcyz, kocha tylko siebie.
W/g mnie podział na samca i samicę jest tylko wewnętrznym podziałem tego świata a podział na mężczyznę (Adama) i Ewę (kobietę) polega na tym czy ktoś został powołany do dawania czy do brania miłości.
Adam to ktoś kto otrzymał Ducha Ojca czyli wie co to jest miłość (Kto to jest Ojciec).
Moim skromnym zdaniem jeśli relacje miłości są prawidłowe (Ewa jako biorca całkowicie wypełnia swoją pustkę Adamem) to Adam nie musi już nigdzie indziej ukazywać swojego wewnętrznego siebie. Wszystko lokuje w Ewie.
I idąc dalej, jeśli Ewa otrzymuje od Adama wszystko to co może wypełnić jej pustkę wewnętrzną to nie szuka niczego poza Adamem.
Ale najpierw trzeba otworzyć swój świat wewnętrzny. Aby będąc Adamem dawać miłość a będąc Ewą nauczyć się ją przyjmować.
Przecież te natręctwa kupowania, manikiurzystki, zbieranie aparatów, samochodów są skutkiem braku miłości.
Skutkiem albo niemożności przyjmowania miłości więc zlepia się tę czarną dziurę ludźmi, przedmiotami, albo dawania miłości więc zalepia się tę czarną dziurę przedmiotami, ludźmi, hobby itd.
Ot taka spekulacja mnie naszła.
Nie wiem czy to do kogoś z was pasuje czy nie ale kilku moich znajomych jakoś się w ten model całkiem zgrabnie wkomponowuje.
Ja w swoim życiu nie otrzymałam tyle miłości ile powinnam, nie udało mi się wypełnić moim Adamem bo każdy mój Adam nie rozumiał co to jest miłość.
Począwszy od ojca bo pierwszym Adamem kobiety jest przecież jej ojciec.
Znam swoje ograniczenia i umiem (ha to rzadkość!) wytyczyć sobie granice.
Moja znajoma siostra zakonna powiedziała kiedyś "Bóg uchronił mnie przed samą sobą kierując do zakonu. Jestem tak głodna miłości, że kończyłabym w ramionach każdego mężczyzny stając się kurwą."
Rozumiem ucisk tego świata i jest we mnie ogromne obrzydzenie do wszechpanującej tyranii pieniądza.
Ale znalazłam boczną furtkę do małego ale ciągle sączącego się źródełka miłości więc nie tragizuję bo przecież to wszystko tylko sen

.
Miłego dnia moi kochani, o 7:30 kiedy jeszcze drzemałam przyszedł do mnie Reniek, mój pilarz więc idę dać mu trochę drewna do porąbania aby swoją niezaspokojoną potrzebę dawania mógł w jakiś sposób zrealizować.