Aparaty do dupy
- wpk
- wpkx
- Posty: 38947
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Aparaty do dupy
W Mamce Universal też tak jest i żadne styki się nie wycierają.
Re: Aparaty do dupy - FUJICA
Aparaty do dupy: rozdział Fujica.
Zaintrygowały mnie.
Taka sobie marka niby drugiej, a może nawet trzeciej kategorii. Pozycjonowana może wyżej niż Cosina i jej brandowane i jej podobne marki, czyli absolutnie najprostsze pstrykadła, ale też, wydawałoby się, nic specjalnego w Fujice nie było. Ot, taki sobie aparacik, dość zacofany technicznie, bo była to chyba ostatnia marka, która wycofała się z mocowania M42 (pomijając oczywiście Zenita, i Praktikę, ale bagnetowe Praktiki B200 i B100 pojawiły się chyba wcześniej niż bagnet AX Fujiki).
Na pewno popularności Fujice nie przyczyniała bardzo skromna oferta firmowych obiektywów, których było łącznie tylko ok. 15-20, i miały niespektakularne parametry - np. był tylko jeden 28: 3,5/28 - i jaśniejszego nie było. Szerokie kąty kończyły się na 2,8/24, a tele - na 4,5/200. Był jeszcze jeden tele: 4,5/400, ale nawet nie miał automatycznej przysłony. Zoomy też nie powalały: 29-47, 43-75, 70-140. Z czasem oferta trochę się powiększyła, ale nadal nie była bogata. I to pewnie zniechęcało wszystkich tych, którzy szukali czegoś bardziej ambitnego.
A jednocześnie aparaty te miały takie różne swoje ciekawostki.
Ostatni ciekawy model M42, AZ-1, miał pomiar przy pełnej przysłonie (fujikowskie M42 wyposażono w symulator przysłony) i automatykę czasu przy wybranej przysłonie.
Do tego jeszcze miał na wyposażeniu winder i dedykowaną lampę, która przestawiała czas naświetlania, i, jeśli dobrze zrozumiałem, jakoś tam sprzęgała się z przysłoną tak, że można było fotografować przy różnych przysłonach pomimo tego, że nie był to system TTL.
Ciekawostką było wyposażenie tego modelu w "ćwierć" trybu ręcznego (bo pełnego ręcznego nie miał): miał mechanicznie odmierzane czasy 1/1000 s, 1/250 s, 1/60 s i B. Więc, co prawda w ograniczonym zakresie, ale można było fotografować nie tylko w trybie ręcznym, ale i bez baterii.
Kolejną ciekawostką był mechaniczny model ST-605 (z najkrótszym czasem 1/700 s), który później został "po prostu" przerobiony na bagnet AX i był sprzedawany jako Fujica STX-1 (i Porst CR-1), czy jego "przeciwność", ST-705, który miał czas 1/1500 s, a jego wersja ST-705W - podłączenie do windera.
Interesujące było to, że Fujica bardzo szybko odeszła od stosowania obdarzonych dużą bezwładnością fotooporników CdS i stosowała fotodiody SBC (Silicon Blue Cell), podczas gdy np. taka Minolta jeszcze przez kilka lat uparcie stosowała CdS-y, i to w aparatach z automatyką, co przekładało się na niedokładność pomiarów w słabym świetle. Fujica, dla odmiany, dzięki użyciu SBC, miała dość szeroki zakres pomiaru, zwłaszcza od dołu. Więc taki niby sobie niepozorny i nawet przestarzały aparacik, ale jednak...
Zaintrygowały mnie.
Taka sobie marka niby drugiej, a może nawet trzeciej kategorii. Pozycjonowana może wyżej niż Cosina i jej brandowane i jej podobne marki, czyli absolutnie najprostsze pstrykadła, ale też, wydawałoby się, nic specjalnego w Fujice nie było. Ot, taki sobie aparacik, dość zacofany technicznie, bo była to chyba ostatnia marka, która wycofała się z mocowania M42 (pomijając oczywiście Zenita, i Praktikę, ale bagnetowe Praktiki B200 i B100 pojawiły się chyba wcześniej niż bagnet AX Fujiki).
Na pewno popularności Fujice nie przyczyniała bardzo skromna oferta firmowych obiektywów, których było łącznie tylko ok. 15-20, i miały niespektakularne parametry - np. był tylko jeden 28: 3,5/28 - i jaśniejszego nie było. Szerokie kąty kończyły się na 2,8/24, a tele - na 4,5/200. Był jeszcze jeden tele: 4,5/400, ale nawet nie miał automatycznej przysłony. Zoomy też nie powalały: 29-47, 43-75, 70-140. Z czasem oferta trochę się powiększyła, ale nadal nie była bogata. I to pewnie zniechęcało wszystkich tych, którzy szukali czegoś bardziej ambitnego.
A jednocześnie aparaty te miały takie różne swoje ciekawostki.
Ostatni ciekawy model M42, AZ-1, miał pomiar przy pełnej przysłonie (fujikowskie M42 wyposażono w symulator przysłony) i automatykę czasu przy wybranej przysłonie.
Do tego jeszcze miał na wyposażeniu winder i dedykowaną lampę, która przestawiała czas naświetlania, i, jeśli dobrze zrozumiałem, jakoś tam sprzęgała się z przysłoną tak, że można było fotografować przy różnych przysłonach pomimo tego, że nie był to system TTL.
Ciekawostką było wyposażenie tego modelu w "ćwierć" trybu ręcznego (bo pełnego ręcznego nie miał): miał mechanicznie odmierzane czasy 1/1000 s, 1/250 s, 1/60 s i B. Więc, co prawda w ograniczonym zakresie, ale można było fotografować nie tylko w trybie ręcznym, ale i bez baterii.
Kolejną ciekawostką był mechaniczny model ST-605 (z najkrótszym czasem 1/700 s), który później został "po prostu" przerobiony na bagnet AX i był sprzedawany jako Fujica STX-1 (i Porst CR-1), czy jego "przeciwność", ST-705, który miał czas 1/1500 s, a jego wersja ST-705W - podłączenie do windera.
Interesujące było to, że Fujica bardzo szybko odeszła od stosowania obdarzonych dużą bezwładnością fotooporników CdS i stosowała fotodiody SBC (Silicon Blue Cell), podczas gdy np. taka Minolta jeszcze przez kilka lat uparcie stosowała CdS-y, i to w aparatach z automatyką, co przekładało się na niedokładność pomiarów w słabym świetle. Fujica, dla odmiany, dzięki użyciu SBC, miała dość szeroki zakres pomiaru, zwłaszcza od dołu. Więc taki niby sobie niepozorny i nawet przestarzały aparacik, ale jednak...
Re: Aparaty do dupy
Pietrek podpowiada, że Fujica ST701 była w 1971 roku pierwszym aparatem na świecie, w którym do pomiaru zastosowano fotodiody krzemowe (SBC) zamiast fotooporników CdS. I potem już poszło.
Re: Aparaty do dupy
Gdy pod sam koniec lat 70. Fujica wprowadzała nowe mocowanie bagnetowe typu AX, na rynku były już aparaty multiautomaty z różnymi automatykami jednocześnie: i automatyką czasu, i przysłony, i programową - np. Minolta XD5 i XD7, Canon A1, a inne firmy zaczynały przygotowywać takie modele. Fujica postanowiła więc, że nowy bagnet AX pozwoli na w pełni automatyczne sterowanie przysłoną z aparatu, potrzebne przy automatyce przysłony i automatyce programowej. Podobnie postąpiła np. Mamiya, też dając swojemu nowemu bagnetowi takie możliwości. Za to Nikon, Pentax i Olympus nie spieszyły się z tym za bardzo, a Konica w ogóle nie działała w tym kierunku, bo jej bagnet AR, pozbawiony symulatora przysłony, nie pozwalał na realizację automatyki czasu przy preselekcji przysłony i przy pomiarze z otwartą przysłoną.
Nowe mocowanie Fujiki miało dość niewielką odległość rejestrową (43,5 mm - dla porównania, M42 i Pentax K mają 45,5, a Nikon 46,5), natomiast miało jedną z największych wówczas średnic - aż 49 mm - większe średnice miały tylko późniejsze Minolta A i Canon EF. Teoretycznie więc dawało to swobodę przy projektowaniu obiektywów.
Bagnet wyposażono oczywiście w dźwignię przymykania przysłony o kalibrowanym ruchu, pozwalającym na dokładne sterowanie stopniem domknięcia przysłony, w połączony z pierścieniem przysłon wodzik symulatora przysłony, szpilkę, której wciśnięcie przekazuje do aparatu informację o nastawieniu przysłony na "A" (u Fujiki jest to pomarańczowy romb), oraz w jeden elektryczny styk, przez który do aparatu przekazywana jest z obiektywu informacja o maksymalnym otworze jego przysłony. Obiektywy wyposażone są w rezystory o różnej wartości, łączące się z tym stykiem.
W nowym bagnecie zastosowano stary system sterowania przysłoną a la M42, tzn. sprężyna w obiektywie stale utrzymuje przysłonę w pozycji otwartej, także, gdy obiektyw jest zdjęty z aparatu i niezależnie od pozycji pierścienia przysłony. To mechanizm aparatu wymusza domknięcie przysłony w chwili zdjęcia, pokonując opór sprężyny w obiektywie, która ją otwiera.
Kierunki obrotu pierścieni na obiektywie są takie, jak w Pentaxie i w Nikonie - na skali przysłon najniższe wartości są po prawej, a najwyższe i romb automatyki - po lewej, a na skali ostrości - symbol nieskończoności jest po lewej, a najbliższe odległości - po prawej.
W odniesieniu do symulatora przysłony ma to takie same konsekwencje, jak w Pentaxie (o czym gdzieś kiedyś pisałem) - przy zdjętym obiektywie symulator przysłony jest w pozycji "przysłona maksymalnie domknięta, do wartości 16, 22 czy 32", więc próba pomiaru światła bez obiektywu albo bez właściwego adaptera da całkowicie zafałszowany pomiar. Tak samo jest w Pentaxie K. Ma to tę konsekwencję, że wszelkie używane adaptery (do innych obiektywów, mikroskopowe, pierścienie pośrednie czy mieszek) muszą zaczepiać o wodzik symulatora i przesuwać go w pozycję całkowicie otwartej przysłony.
Nowe mocowanie Fujiki miało dość niewielką odległość rejestrową (43,5 mm - dla porównania, M42 i Pentax K mają 45,5, a Nikon 46,5), natomiast miało jedną z największych wówczas średnic - aż 49 mm - większe średnice miały tylko późniejsze Minolta A i Canon EF. Teoretycznie więc dawało to swobodę przy projektowaniu obiektywów.
Bagnet wyposażono oczywiście w dźwignię przymykania przysłony o kalibrowanym ruchu, pozwalającym na dokładne sterowanie stopniem domknięcia przysłony, w połączony z pierścieniem przysłon wodzik symulatora przysłony, szpilkę, której wciśnięcie przekazuje do aparatu informację o nastawieniu przysłony na "A" (u Fujiki jest to pomarańczowy romb), oraz w jeden elektryczny styk, przez który do aparatu przekazywana jest z obiektywu informacja o maksymalnym otworze jego przysłony. Obiektywy wyposażone są w rezystory o różnej wartości, łączące się z tym stykiem.
W nowym bagnecie zastosowano stary system sterowania przysłoną a la M42, tzn. sprężyna w obiektywie stale utrzymuje przysłonę w pozycji otwartej, także, gdy obiektyw jest zdjęty z aparatu i niezależnie od pozycji pierścienia przysłony. To mechanizm aparatu wymusza domknięcie przysłony w chwili zdjęcia, pokonując opór sprężyny w obiektywie, która ją otwiera.
Kierunki obrotu pierścieni na obiektywie są takie, jak w Pentaxie i w Nikonie - na skali przysłon najniższe wartości są po prawej, a najwyższe i romb automatyki - po lewej, a na skali ostrości - symbol nieskończoności jest po lewej, a najbliższe odległości - po prawej.
W odniesieniu do symulatora przysłony ma to takie same konsekwencje, jak w Pentaxie (o czym gdzieś kiedyś pisałem) - przy zdjętym obiektywie symulator przysłony jest w pozycji "przysłona maksymalnie domknięta, do wartości 16, 22 czy 32", więc próba pomiaru światła bez obiektywu albo bez właściwego adaptera da całkowicie zafałszowany pomiar. Tak samo jest w Pentaxie K. Ma to tę konsekwencję, że wszelkie używane adaptery (do innych obiektywów, mikroskopowe, pierścienie pośrednie czy mieszek) muszą zaczepiać o wodzik symulatora i przesuwać go w pozycję całkowicie otwartej przysłony.
Re: Aparaty do dupy
Wielką ciekawostką bagnetu Fujica AX jest to, że Fuji zadbało o wsteczną kompatybilność z obiektywami M42. Co prawda nie całkowicie i nie do końca, ale oryginalny fujikowski adapter do M42 ma popychacz przysłony taki, jak w aparatach M42, a aparaty Fujica z bagnetem AX mają odpowiedni popychacz, który popycha ten w adapterze. W ten sposób uzyskuje się z obiektywami M42 normalną przysłonę automatyczną jak w starszych aparatach.
Problemem jest tylko to, że pomiar światła trzeba robić przy przysłonie roboczej, tzn. ręcznie domknąć przysłonę w przed zdjęciem do pomiaru - ale to nie jest wielki problem, bo wszystkie modele z bagnetem AX (z wyjątkiem rzadko spotykanej AX Multiprogram) mają wygodną w użyciu dźwignię do ręcznego domykania przysłony.
Problemem jest tylko to, że pomiar światła trzeba robić przy przysłonie roboczej, tzn. ręcznie domknąć przysłonę w przed zdjęciem do pomiaru - ale to nie jest wielki problem, bo wszystkie modele z bagnetem AX (z wyjątkiem rzadko spotykanej AX Multiprogram) mają wygodną w użyciu dźwignię do ręcznego domykania przysłony.
Re: Aparaty do dupy
Ha! Okazuje się, że Fujica robiła dwa takie adaptery do obiektywów M42 na aparatach z bagnetem AX - jeden "zwykły", X-S, mający "tylko" popychacz przysłony, i bardziej rozbudowany X-D, który, jak rozumiem, zapewnia sprzężenie symulatora przysłony obiektywów Fujica M42 z korpusami AX. Ciekawe.
Ale jedną rzecz Fujica skopała. Z adapterem X-S (i zapewne każdym innym, np. mikroskopowym, itp., aparaty mierzą światło tylko w trybie automatyki czasu z preselekcją przysłony, oczywiście przy przysłonie roboczej. W trybie ręcznym - nie ma pomiaru światła.
Ale jedną rzecz Fujica skopała. Z adapterem X-S (i zapewne każdym innym, np. mikroskopowym, itp., aparaty mierzą światło tylko w trybie automatyki czasu z preselekcją przysłony, oczywiście przy przysłonie roboczej. W trybie ręcznym - nie ma pomiaru światła.

- rbit9n
- Ribitibi
- Posty: 9547
- Rejestracja: 11.2016
- Lokalizacja: Kolonia pod Rzeszowem - Za Torem
Re: Aparaty do dupy
baj de łej, Olympus FTP,który łykał obiektywy M42, też z firmowymi obiektywami, w liczbie sześciu, miał stymulację przysłony.
nie, nie tobie ja służę, ja służę bzdurze!
Re: Aparaty do dupy
I co, przysłona się podniecała?
Problemem ze stymulatorem przysłony w przypadku M42 była niepewność położenia symulatora po wkręceniu obiektywu. Gwinty trudno było naciąć dokładnie tak, by indeks ostrości i przysłony na obiektywie po jego wkręceniu był ustawiony dokładnie w określonej pozycji. Kto pamięta Zenity TTL i 12xp w sklepach w latach 80., ten wie o czym mówię. Z tego też powodu popychacze przysłony w aparatach M42 miały postać dość szerokiej łukowatej blaszki - niezależnie od tego, gdzie po wkręceniu obiektywu wypadał bolec popychacza przysłony, blaszka jakoś tam go popychała. A np. pierścienie pośrednie tylko jeszcze pogarszały sprawę.
Chyba prawie każda z firm M42 wprowadziła symulatory przysłony; niestety, każda zrobiła to inaczej, więc np. system Pentax ES jest zupełnie inny niż Fujica Z - i np. taki Tamron robił kilka różnych adapterów M42, z różnymi symulatorami przysłony, oprócz podstawowego, bez symulatora.
Żeby pozbyć się tego problemu Praktica zastosowała symulator elektryczny (LLC), co wtedy było bardzo nowatorskie. Ale wcześniej spróbowali zrobić symulator przysłony w Pentaconie Super, który działał inaczej. Niestety.
Fujica Z, żeby zapewnić jednoznaczne i niezmienne położenie obiektywu po wkręceniu, zastosowała zatrzask z bolcem, taki, jak w mocowaniach bagnetowych. Po wkręceniu obiektyw systemowy blokuje się bolcem, co zapewnia prawidłowe i niezmienne ustawienie symulatora przysłony.
Problemem ze stymulatorem przysłony w przypadku M42 była niepewność położenia symulatora po wkręceniu obiektywu. Gwinty trudno było naciąć dokładnie tak, by indeks ostrości i przysłony na obiektywie po jego wkręceniu był ustawiony dokładnie w określonej pozycji. Kto pamięta Zenity TTL i 12xp w sklepach w latach 80., ten wie o czym mówię. Z tego też powodu popychacze przysłony w aparatach M42 miały postać dość szerokiej łukowatej blaszki - niezależnie od tego, gdzie po wkręceniu obiektywu wypadał bolec popychacza przysłony, blaszka jakoś tam go popychała. A np. pierścienie pośrednie tylko jeszcze pogarszały sprawę.
Chyba prawie każda z firm M42 wprowadziła symulatory przysłony; niestety, każda zrobiła to inaczej, więc np. system Pentax ES jest zupełnie inny niż Fujica Z - i np. taki Tamron robił kilka różnych adapterów M42, z różnymi symulatorami przysłony, oprócz podstawowego, bez symulatora.
Żeby pozbyć się tego problemu Praktica zastosowała symulator elektryczny (LLC), co wtedy było bardzo nowatorskie. Ale wcześniej spróbowali zrobić symulator przysłony w Pentaconie Super, który działał inaczej. Niestety.
Fujica Z, żeby zapewnić jednoznaczne i niezmienne położenie obiektywu po wkręceniu, zastosowała zatrzask z bolcem, taki, jak w mocowaniach bagnetowych. Po wkręceniu obiektyw systemowy blokuje się bolcem, co zapewnia prawidłowe i niezmienne ustawienie symulatora przysłony.
- rbit9n
- Ribitibi
- Posty: 9547
- Rejestracja: 11.2016
- Lokalizacja: Kolonia pod Rzeszowem - Za Torem
Re: Aparaty do dupy
na początke sprostowanie, oczywiście LOLympus FTL, że sru lens niby.
no i tam było tak, że na pierdzieniu przysłony był mały pypeć, który podczas montażu zahaczał o taką dźwigienkę ukrytą w gwincie na aparacie. ten bolec, tak jak w serii OM miau za zadanie przekazać aparatu, ile ubędzie światła, na skutek przymknięcia, podczas wykonania zdjęcia. czyli nie miało zaś znaczenia jego pierwotne położenie, tak jak w OM. aczkolwiek w LOLympusie jest blokada obiektywu, na wszelki wypadek, żeby nie urwać przekaźnika.


przykładowy obiektyw LOL

czyli mamy nacięcie w okolicach f/16 - to jest blokada, popychacz przysłony każdy zna, a bardziej na lewo jest przekaźnik ubytku światła, także tego.
inszy LOL
LOLympus FTL po japońsku

no i tam było tak, że na pierdzieniu przysłony był mały pypeć, który podczas montażu zahaczał o taką dźwigienkę ukrytą w gwincie na aparacie. ten bolec, tak jak w serii OM miau za zadanie przekazać aparatu, ile ubędzie światła, na skutek przymknięcia, podczas wykonania zdjęcia. czyli nie miało zaś znaczenia jego pierwotne położenie, tak jak w OM. aczkolwiek w LOLympusie jest blokada obiektywu, na wszelki wypadek, żeby nie urwać przekaźnika.


przykładowy obiektyw LOL

czyli mamy nacięcie w okolicach f/16 - to jest blokada, popychacz przysłony każdy zna, a bardziej na lewo jest przekaźnik ubytku światła, także tego.
inszy LOL
LOLympus FTL po japońsku

nie, nie tobie ja służę, ja służę bzdurze!
Re: Aparaty do dupy
No więc Fujica wymyśliła coś bardzo w podobie, tylko oczywiście inaczej - bolec blokady jest na godzinie 9, a stymulator przysłony - po prawej, tak gdzieś między godziną 1-2 a 4-5. Nie ma sygnału przysłony maksymalnej, tylko dźwignia symulacji ubytku światła, jak to Pietrek ładnie nazwał.