Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Po osiągnięciu pewnego wieku, prezent w postaci rózgi już przestaje być problemem.
- danz1ger
- Posty: 5983
- Rejestracja: 11.2016
- Lokalizacja: Gdańsk
- wpk
- wpkx
- Posty: 38982
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
A tak, biczys dla zdrowotnosci , po szkocku szanuje. Acz bolesne. Srogo.nordenvind pisze: ↑21 paź 2020, 10:41Co najwyżej akceptuje bicze szkockie![]()
Cacy zacna płyta. Sfojej ulubionej nie mam.
Jedyna która wyleguje się na półce to podwójna Sromota.
Tymczasem muszę oddalić się do kantorku, podciągnąć zarękawfki i przejrzeć buchalterię.
Dodano po 1 minucie 25 strzałach znikąd:
W pewnym wieku zaczynasz dostawac skarpetki.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Bicze szkickie, bo tak to było maszyną do pisania opisane na drzwiach odnośnego przybytku na wczasach leczniczych w Rytrze, w czasach (u nas) głęboko przedkomputerowych.
Kazali mi korzystać.
Kazali mi korzystać.

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Kurna, coś mi dziś źle na świecie. Niby nic konkretnego, ale czuję się jakiś pokręcony i w ogóle nie w sosie. Wizytę u torakochirurga mam dopiero 20 listopada, a powinienem iść już teraz, u "pumologa" sobie na 30 października załatwiłem, bo tam najkrótsza kolejka, a tam gdzie chciałem to dopiero styczeń. Czy oni myślą, że sam se, kurwa, ten dren z płuca i pleców wyjmę i zaszyję co trzeba? Zresztą pumolog i tak tego nie zrobi, musi to być torakochirurg. Więc tak ogólnie łeee.
Wziąłem się za dłubanie w Pańdzi Żółkietcie; już dawno założyłem w niej światła przeciwmgielne, ale nie podłączyłem, i nie zdążyłem tego zrobić przed chorobą, i robię to teraz, wykorzystując ostatnie dni, kiedy nie pada i jest w miarę ciepło. W samochodzie z szyną CAN już nie jest to takie proste jak kiedyś, to nie Maluch czy Duży Fiat. Musiałem wgryźć się w schematy i opisy, po części po włosku. Dostępna literatura naprawcza po polsku jest... no, mało przydatna, po prostu skąpi informacji. Pamiętam stare książki napraw Małego czy Dużego Fiata, tam wszystko było opisane szczegółowo, wszystko dokładnie wskazane, np. co gdzie i jak odczepić przy demontażu, itd. A tu: "zdemontować (element)" i ani słowa o tym, jak.
Musiałem się dobrze naszukać, zwłaszcza, że obecnie schematy elektryczne nawet prostych samochodów to już nie jest jedna, zadrukowana kreskami, złożona kilkakrotnie kartka, jak to było w Dużym czy Małym Fiacie, tylko rozbite to jest na moduły, i prześledzenie całości danego obwodu nie zawsze jest proste, zwłaszcza przy skąpym opisie.
No, ale został mi już do przeciągnięcia tylko jeden kabel z kabiny do komory silnika. W tym celu trzeba rozebrać... pół samochodu.
Nie, no, przesadzam, ale trochę roboty będzie. I zabieram się za to jak pies do jeża, a perspektywa szybkiego zakończenia prac sukcesem już nawet bardzo mnie nie nęci. 

Wziąłem się za dłubanie w Pańdzi Żółkietcie; już dawno założyłem w niej światła przeciwmgielne, ale nie podłączyłem, i nie zdążyłem tego zrobić przed chorobą, i robię to teraz, wykorzystując ostatnie dni, kiedy nie pada i jest w miarę ciepło. W samochodzie z szyną CAN już nie jest to takie proste jak kiedyś, to nie Maluch czy Duży Fiat. Musiałem wgryźć się w schematy i opisy, po części po włosku. Dostępna literatura naprawcza po polsku jest... no, mało przydatna, po prostu skąpi informacji. Pamiętam stare książki napraw Małego czy Dużego Fiata, tam wszystko było opisane szczegółowo, wszystko dokładnie wskazane, np. co gdzie i jak odczepić przy demontażu, itd. A tu: "zdemontować (element)" i ani słowa o tym, jak.

Musiałem się dobrze naszukać, zwłaszcza, że obecnie schematy elektryczne nawet prostych samochodów to już nie jest jedna, zadrukowana kreskami, złożona kilkakrotnie kartka, jak to było w Dużym czy Małym Fiacie, tylko rozbite to jest na moduły, i prześledzenie całości danego obwodu nie zawsze jest proste, zwłaszcza przy skąpym opisie.
No, ale został mi już do przeciągnięcia tylko jeden kabel z kabiny do komory silnika. W tym celu trzeba rozebrać... pół samochodu.


- wpk
- wpkx
- Posty: 38982
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Maciek, nie kabel, lecz dren przeciągnij... And keep smiling. Będzie dobrze. 

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
halogieny są przereklamowane, uzyłech może ze 3 razy w ciągu 100 000 km 

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Mam niejaką praktykę w samodzielnym usuwaniu tego co lekarze pozostawili na ciele mym. Wyciągałem już sobie klamry ze zrośniętego rozcięcia baniaka i zdjąłem sobie sam gips z nogi, bo mnie lekko wkurwiał.
Drenu z płuca bym się chyba nie odważył jednak wyjąć.
Drenu z płuca bym się chyba nie odważył jednak wyjąć.