Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

off-duty
ODPOWIEDZ
puch24

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#231

Post autor: puch24 »

Nie zawsze. Obecnie najczęściej bezpieczniki te są niedostępne dla użytkownika, trzeba zdjąć obudowę. A często nawet nie są to typowe szklane bezpieczniki topikowe, które można wymienić samemu, tylko wlutowane w płytkę drukowaną warystory czy bezpieczniki polimerowe. Chyba jednak będziesz musiał pofatygować się do speca. Niekoniecznie od razu od Yamahy.
Awatar użytkownika
wpk
wpkx
Posty: 38944
Rejestracja: 10.2016
Lokalizacja: Nad Wigołąbką
Kontakt:

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#232

Post autor: wpk »

Do Kawasaki niech pójdzie.
Ligo

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#233

Post autor: Ligo »

Właśnie o tym myślałem. Tylko, że o Suzuki. :-)
nordenvind

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#234

Post autor: nordenvind »

Miałem Yamahę, przywiozłem kiedyś zza granicy.
To były jeszcze czasy " wielkiej szarości" w PL.
Celniczka chciała koniecznie oclić na Okęciu.
Pyta mnie co to jest ? Amplituner odpowiadam, używany przez przez ponad rok, zgodnie z prawdą.
To był taki większy z 15kg, więc zwracał uwagę.
Miałem nawet kwity z datą zakupu z sklepu w Toronto. Uparła się, co to jest po polsku ?
Spokojnie odpowiedziałem amlituner.....używany. Zdenerwoana sięgnęła po swoją książeczkę
z taryfami celnymi. Amplitunera nie znalazła i machnęła ręką zdenerwowana rzucając... idź....
Wyszedłem jako ostatni po odprawie z tego lotu :D

ps. Dla odmiany kanadyjski celnik pytał mnie czy w moim bagażu jest "kolbasa i vodka" ?
Powiedziałem mu,że bez kiełbasy i wódki w bagażu to ja nigdzie nie wyjeżdżam :D
Ostatnio zmieniony 26 lis 2016, 00:47 przez nordenvind, łącznie zmieniany 1 raz.
puch24

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#235

Post autor: puch24 »

Mnie pytali o gzibi...
nordenvind

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#236

Post autor: nordenvind »

Może mieli na myśli gziby halu.... ?
puch24

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#237

Post autor: puch24 »

Chyba nie, gzibi siusione...
Awatar użytkownika
Owain
Nasz Czelnik
Posty: 14733
Rejestracja: 11.2016

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#238

Post autor: Owain »

nordenvind pisze: ps. Dla odmiany kanadyjski celnik pytał mnie czy w moim bagażu jest "kolbasa i vodka" ?
Powiedziałem mu,że bez kiełbasy i wódki w bagażu to ja nigdzie nie wyjeżdżam :D
Szczerze się uśmiałem :)
Sowy nie są tym, czym się wydają...
d90

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#239

Post autor: d90 »

O wódce i kiełbasie bedzie.

Spałem kieeeedyś w Edynburgu w hostelu.
Noc jak noc.
Wieczorem jednak, przed snem (bo zimno jakos było) wyjąłem żubrówkę i kielbase wlasnie. Piekne i pachnące pętko :)
Pokój był na wiele osob, ale poza mna był tylko jakis gostek i klikał w latopa.
Wiec - pomyślałem - gdzie słynna Polska gościnność ? Z resztą, pić samemu wstyd...
Siedział cicho. Ja tez z resztą. Kazdy zajęty swoimi sprawami bujał w obłokach. Cisza i spokoj, jaka tylko w wietrzną i chłodną szkocką noc może nas spotkać. A to koniec września był właśnie.

Zlazłem z pięterka, podałem mu flaszkę i mowie pij na zdrowie.
Wziął. Odkręcił. Przechylił.
Ale ....
W ostatniej chwili, niemal juz pijąc - oderwał od ust. Popatrzył na naklejkę i pyta: Co to ?
Dobra wódka. Mowie. Z polski. Pij na zdrowie.
Obejrzał czujnym wzrokiem naklejkę, czegoś szukając.
Zobacz - mowi - i palcem pokazał na woltarz trunku. Chcesz mnie zabić ? Zapytał.

Nawet trawy chyba nie zauważył. Aromat natomiast rozszedł sie po pomieszczeniu.

Dobre jest. Pij - mowie.
Dzieki. Nie dla mnie. Odpowiedzieć raczył, patrząc na mnie jakos tak dziwnie.
Butle wziąłem do ręki. Mysle, wystraszył sie może. Obcy alkohol proponuje, to moze teges majonessss ?
Przechyliłem. Zagulgotała butla. Ciepełko i cudny smak zapachu domowych imrezek zakręcił niemal w głowie.

Gostek popatrzył na mnie zdziwiony (wystraszony?) i spuścił wzrok na lapka.

Wróciłem na pięterko żując kielbase, którą cały czas trzymałem w ręku.

Szkoda. Bo piłem jak żul jakiś.
Ale ciepło przyszło razem ze wspomnieniami oraz zapachem siana czy świeżo skoszonej trawy. Już nie pamietam. Ale pachniało.
A moze to waliło z moich butów ? Nie wazne...

Rano goscia juz nie było. Ludzie dziwnie sie mi przyglądali. Ogoliłem sie. Zupke chińską zjadłem, bo to przecież obowiązek w podróży.
Sprawdziłem ile zostało żubrówki. Zostało. Bedzie. Kiełbasa też jeszcze była.

W recepcji też dziwne uśmiechy i "klepanie" po ramieniu. Wymeldowałem sie i polazłem na PKS do glasgow.
Było minęło...
:)

Ps.
Dodać należy, isz narodowości bohatera opowiastki nie znam. Nie ustalałem bowiem.
Sssspeszony całą sytuacją, zająłem z góry upatrzoną pozycje. W sumie to upatrzoną z dołu.
Bo spałem na pięterku.
Ale serio - czułem sie niezręcznie...a jego wzrok zdziwiony i wystraszona twarz, jeszcze długo nie pozwalała mi zasnąć.
Ale to nic. To pół litra było.
Awatar użytkownika
Owain
Nasz Czelnik
Posty: 14733
Rejestracja: 11.2016

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#240

Post autor: Owain »

d90 - może prócz badylyli do foto, skrobnął byś coś do działu 'literatura'? Albo chociaż 'literatka'? ;) Masz potencjał.

Mi się tylko przypomniało, jak wracaliśmy stopem z Kraju Basków, a że pieniądze poszły na baskijskie wino, na całą podróż do polski mieliśmy tylko puszkę soczewicy i puszkę fasoli. Mnie jeszcze jakieś choróbsko zmogło i gdy szło ze stopem niesporo, gdzieś pośrodku Niemiec, zmęczeni, zrezygnowani zaczęliśmy wbijać w dżunglę kukurydzy rosnącej opodal stacji benzynowej. Nagle coś w środku uprawy zafurkotało, zaszumiało. "Dzik, kurwa!" - pomyśleliśmy. Ale w księżycowej poświacie ukazał nam się mały Czech w czapeczce bejsbolowej, który poprowadził nas do swego namiotu i rzekł wyraźnie niemrawą angielszczyzną: "my food for you!". Takoż rozbiliśmy namiocik obok i raczyliśmy się czeskimi puszkami i czeskim ziołem:)
Sowy nie są tym, czym się wydają...
ODPOWIEDZ