Strasznie małe, Waldku... Może to nie morze, a jezioro jakieś?wuzet pisze:
Nad morzem byłem.
Stream of consciousness
- wpk
- wpkx
- Posty: 38961
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Stream of consciousness
- wuzet
- Posty: 461
- Rejestracja: 11.2016
- Lokalizacja: Rzeszów/Maidstone
- Kontakt:
Re: Stream of consciousness
Morze jakby tutejsze, ale ze strony Twej wynika, żeś za oceanem. Czyżbyś znowu porzucił Stary Kontynent?wuzet pisze:Bo to pocztówkaznadmorza.
- wuzet
- Posty: 461
- Rejestracja: 11.2016
- Lokalizacja: Rzeszów/Maidstone
- Kontakt:
Re: Stream of consciousness
Ze strony wynika że żadnych sensownych zdjęć nie zrobiłem z tej strony oceanu.
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14733
- Rejestracja: 11.2016
Re: Stream of consciousness
Niestety muszę dać jeszcze jedną lalę, bo te fotki mnie fascynują i od wczoraj ciągle się w nie wpatruję. Może jednak powinienem iść do lekarza od głowy.

Zamknąłem drzwi. Oliwiarki ani sidolu nie tknąłem, zbadałem tylko w lustrze stan mej charakteryzacji, uczerniłem zęby i niespokojny nieco wobec perspektywy nieznanego "igrania", po jakimś kwadransie chciałem zejść na dół, gdy z głębi domu dobiegł mię przeciągły łoskot. Tym razem nie mogłem już uciekać. Schodziłem po schodach w takim huku, jakby ktoś na drzazgi rąbał żelazny pień. W bawialnym wrzało. Gospodarz mój, rozebrany do żelaznego korpusa, dziwacznie ukształconym tasakiem ciął wielką kukłę, która leżała na stole.
- Pięknie proszę, gościu! Możesz sobie waćpan gwoli uciesze pooporządzać te kadłubki - rzekł, na mój widok przestając rąbać i wskazał drugą, leżącą na podłodze, mniejszą nieco lalę. Kiedy się do niej zbliżyłem, usiadła, otwarta oczy i zaczęta słabym głosem powtarzać:
- Panie - jam dziecię niewinne - poniechaj mię - panie - jam dziecię niewinne - poniechaj.
Gospodarz wręczył mi topór, podobny do halabardy, ale na krótszym stylisku.
- Nuże, zacny gościu, precz troski, precz smutki - tnij od ucha, a śmiało!
- Kiedy - nie lubię dzieci... - odparłem słabo. Znieruchomiał.
- Nie lubisz? - powtórzył za mną. - A szkoda. Zafrasowałeś mię acan. Cóż tedy poczniesz? Mam jeno maluchów - słabość to moja, wiesz. Zali nie popróbujesz cielęcia?
I wyprowadził z szafy wcale poręczne, plastikowe cielę, które, naciśnięte, trwożnie zamęczało. Cóż miałem robić? Nie chcąc się zdemaskować, rozrąbałem nieszczęsną kukłę, porządnie się przy tym zmachawszy. Tymczasem gospodarz poćwiartował obie lale, odłożył narzędzie, które zwał łamignatnicą, i spytał, czy jestem rad. Zapewniłem go, że dawno nie zażyłem takiej przyjemności.
Stanisław Lem. Dzienniki gwiazdowe. Podróż jedenasta.

Zamknąłem drzwi. Oliwiarki ani sidolu nie tknąłem, zbadałem tylko w lustrze stan mej charakteryzacji, uczerniłem zęby i niespokojny nieco wobec perspektywy nieznanego "igrania", po jakimś kwadransie chciałem zejść na dół, gdy z głębi domu dobiegł mię przeciągły łoskot. Tym razem nie mogłem już uciekać. Schodziłem po schodach w takim huku, jakby ktoś na drzazgi rąbał żelazny pień. W bawialnym wrzało. Gospodarz mój, rozebrany do żelaznego korpusa, dziwacznie ukształconym tasakiem ciął wielką kukłę, która leżała na stole.
- Pięknie proszę, gościu! Możesz sobie waćpan gwoli uciesze pooporządzać te kadłubki - rzekł, na mój widok przestając rąbać i wskazał drugą, leżącą na podłodze, mniejszą nieco lalę. Kiedy się do niej zbliżyłem, usiadła, otwarta oczy i zaczęta słabym głosem powtarzać:
- Panie - jam dziecię niewinne - poniechaj mię - panie - jam dziecię niewinne - poniechaj.
Gospodarz wręczył mi topór, podobny do halabardy, ale na krótszym stylisku.
- Nuże, zacny gościu, precz troski, precz smutki - tnij od ucha, a śmiało!
- Kiedy - nie lubię dzieci... - odparłem słabo. Znieruchomiał.
- Nie lubisz? - powtórzył za mną. - A szkoda. Zafrasowałeś mię acan. Cóż tedy poczniesz? Mam jeno maluchów - słabość to moja, wiesz. Zali nie popróbujesz cielęcia?
I wyprowadził z szafy wcale poręczne, plastikowe cielę, które, naciśnięte, trwożnie zamęczało. Cóż miałem robić? Nie chcąc się zdemaskować, rozrąbałem nieszczęsną kukłę, porządnie się przy tym zmachawszy. Tymczasem gospodarz poćwiartował obie lale, odłożył narzędzie, które zwał łamignatnicą, i spytał, czy jestem rad. Zapewniłem go, że dawno nie zażyłem takiej przyjemności.
Stanisław Lem. Dzienniki gwiazdowe. Podróż jedenasta.
Sowy nie są tym, czym się wydają...
- wpk
- wpkx
- Posty: 38961
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Stream of consciousness
Lem Lemem - ach, jakże miło było sobie przypomnieć - ale a propos dałbyś jeszcze backstage z wiercenia w/w lalce oczu wiertarką.
- Owain
- Nasz Czelnik
- Posty: 14733
- Rejestracja: 11.2016
Re: Stream of consciousness
Z wiercenia niestety nie mam, ale mam poglądową focię mego wczorajszego plenerku. Konstrukcja skrzypiała, wiatr gwizdał a świeżo ścięte bazie czekały na fotelu na swojego właściciela... Czasem, spomiędzy krzaków, powojów i listowia widać było błędnie myszkujące kościste dłonie... Ale mogło mi się zdawać.wpk pisze:Lem Lemem - ach, jakże miło było sobie przypomnieć - ale a propos dałbyś jeszcze backstage z wiercenia w/w lalce oczu wiertarką.
Mimo godziny szesnastej - nie zabawiłem długo.

Sowy nie są tym, czym się wydają...
- wpk
- wpkx
- Posty: 38961
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Stream of consciousness
Magiczna świątynia dumania...
Re: Stream of consciousness
Rąbaniszcze ucieszne...
Też bym se porąbał...
Też bym se porąbał...
- sorevell
- Posty: 2584
- Rejestracja: 11.2016