Dziś oglądnęliśmy "The Shape of Water". Plastycznie, aktorsko, muzycznie - cudo. Czytałem, że Jenuet miał pretensję za zżynke jednej sceny, ale kurwa, umówmy się, zielony i czerwony i dużo dużo jeszcze to po prostu zżynka/hołd dla Jenueta i Caro. No własnie Jenuet i Caro pomieszany z "Dr. Strangelove". Wszystko rozumiem, Pan Ryba też, przymrużenie, ale jednak jakoś tak... Przerost formy nad treścią.
I jeszcze musiałem wszystkie tytuły z dużej litery i w cudzysłowie, bo się taki jeden czepia
