Zawędrowałem dzisiaj w takie smutne miejsce. Fragment cmentarza, w który prawie nigdy nie zachodzę. Groby dzieci, w większości noworodków, z lat m/w 1956-67. Serce krwawi.
Maciek, przypomniałeś mi dosyć makabryczną dla mnie historię...
W 1987, przed 1 listopada, kumpel z LO a mój imiennik, zaproponował jazdę do Klerykowa na cmentarz. Nie miałem nic lepszego do roboty, więc OK. Pytam, na czyje groby jedziemy, a Wojtek na to: - Na mój. Myślałem, że sobie jaja robi. Idziemy, napis "Wojciech S., 1960". Poczułem się, jakbym dostał pałką w łeb. A on na to jak gdyby nigdy nic: - Kasia (młodsza siostra) też ma swój grób, tylko w Starachowicach.
Dobrze, że nie zawiózł Cię na Twój... (Wojciech K ...).
To był grób imiennika, czy postawiony z wyprzedzeniem, na zapas?
Bo u mnie na cmentarzu jest trochę takich "przygotowanych", z imieniem i datą urodzin...
To jest grób jego... starszego brata(?), który zmarł krótko po urodzeniu. Gdyby nie zmarł, byłby on, a Wojtka, którego znam, w ogóle nie byłoby. To samo z jego siostrą.
A pomysłodawcą, by powtórzyć, co się nie udało, i to dwukrotnie, był ich spłodziciel...
Teraz rozumiesz?
Moja mama też nie była planowana i pojawiła się prawdopodobnie tylko dlatego, że jej starsza siostra zmarła, nie mając roku. Ale przynajmniej imiona są inne.
Dodano po 1 minucie 27 strzałach znikąd:
wpk pisze: ↑07 kwie 2019, 19:48
Tak. I obu córkom Katarzyna.
Na pewno nie jest to przyjęte; dziwaczne i makabryczne, i dziwię się, że dozwolone...
Nie dziwię się.
Zastanawiam się, jak się z tą świadomością czuli sami zainteresowani, Wojtek 2 i Kaśka 2, wiedząc o tym, że są nr 2.
Pomyślałem o takich sytuacjach, gdy rodzice chorego dziecka rodzą sobie następne "na części zamienne", do przeszczepów. Znam też, z opowiadań, rodzinę z dzieckiem niepełnosprawnym, gdzie urodzono dwójkę młodszego rodzeństwa z premedytacją, żeby zajęli się niepełnosprawnym starszym bratem gdy rodziców już zabraknie.
wpk pisze:To jest grób jego... starszego brata(?), który zmarł krótko po urodzeniu. Gdyby nie zmarł, byłby on, a Wojtka, którego znam, w ogóle nie byłoby. To samo z jego siostrą.
A pomysłodawcą, by powtórzyć, co się nie udało, i to dwukrotnie, był ich spłodziciel...
Teraz rozumiesz?
hard core! jest przesąd ludowy, który zabrania dawać takie samo imię, gdy ktoś z rodziny zmarł młodo tragicznie. to tutaj łapie się na blasfemię.