Chciałoby się wrócić, ale przeglądu na stacji nie przejdzie, bo zapytają, gdzie poduszki, gdzie napinacze, zmierzą emisję, przyczepią się do braku hamulców tarczowych na przedniej osi

, zapytają, gdzie katalizator, itd. Niestety.
Już gdzieś czytałem czy słyszałem o planach różnych wielkich miast europejskich, by w niedługim czasie zakazać wjazdu wszystkim samochodom z silnikami Diesla.
Słyszeliście w radio najnowsze reklamy Toyoty? Coś w rodzaju: "Żegnajcie, diesle, witajcie hybrydy" - czyli jakby Toyota kładła lachę na diesle.
Wolcwagenowska Dieselgate zatacza coraz szersze kręgi, czytałem właśnie, że aresztowano jakiegoś pracownika Audi, i to w Niemczech, bo do tej pory większość takich prawnych działań odbywała się w USA. A tam właśnie wzięto pod lupę kolejne modele Audi i Porsche. Pewnie niedługo poleci też Seat i Skoda, no bo nie uwierzę, że te marki nie są tym dotknięte.
Podobno zresztą inni producenci robili i robią to samo, tylko jakoś sprytniej, albo do tej pory nikt ich za rękę nie złapał.
Ale czytałem gdzieś, że te wyśrubowane normy emisji spalin dla diesli są po prostu nie do spełnienia, szczególnie, jeśli samochód ma zachować jakieś tam osiągi i kosztować tyle, by dało się go kupić.