Canon FD 24mm 1,4 L
Canon FD 24mm 1,4 L to ciekawy obiektyw i ważny historycznie, bo gdy został wypuszczony w 1975 (!) roku, był to najjaśniejszy i najszerszy dostępny obiektyw szerokokątny. Był jednym z trójki ultrajasnych obiektywów Canona z soczewkami asferycznymi (1,4/24, 1,2/50 i 1,2/85).
Ręcznie szlifowana soczewka asferyczna oczywiście znakomicie zwiększała cenę tych obiektywów. Na przełomie lat 70-tych i 80-tych zupełnie u nas nieznany FD 2/50 kosztował 17.000 jenów, 1,8/50 – 22.000, 1,4/50 – 32.000, 1,2/50 – 52.000, 1,2/50L – 90.000, 1,2/85L – 113.000, a szerokokątny 1,4/24L był z nich najdroższy: 180.000 jenów. Było to około 2000 marek zachodnioniemieckich, czyli naprawdę kupa kasy.
1,4/24 mm pojawił się jako S.S.C. Aspherical w marcu 1975 roku w pierwszej, starej serii FD, ze srebrnym pierścieniem blokującym obiektyw na aparacie. Miał 10 soczewek w 8 grupach i przysłonę z 8 listków. Średnica filtra 72 mm i waga 500 g. Kształt asferyczny miała tylna powierzchnia ósmej soczewki, co korygowało aberrację sferyczną i astygmatyzm, co miało dawać wysoką jakość nawet przy pełnym otworze. Obiektyw miał też mechanizm „floating lenses”, czyli grupę soczewek przesuwających się inaczej niż pozostałe przy ostrzeniu na bliskie odległości, co poprawiało jakość obrazu przy takich odległościach.
W grudniu 1979 roku pojawiła się jego odnowiona wersja w serii New FD. Obiektyw wydaje się mieć taką samą konstrukcję optyczną, natomiast znacząco zmieniono jego obudowę, zastępując srebrny pierścień blokujący dość skomplikowaną konstrukcją, w której zewnętrzna część obudowy obiektywu obraca się wokół rdzenia obiektywu przy jego zakładaniu na aparat i zdejmowaniu. Zmiana ta znacząco skomplikowała konstrukcję obiektywów typu New FD, ale bardzo ułatwiła wymianę obiektywów, która w starym systemie FL/FD z obrotowym srebrnym pierścieniem blokującym była niewygodna. Nowy obiektyw jest też lżejszy od poprzednika: 430 g.
Opis i zdjęcia tego obiektywu można znaleźć u Kena Rockwella:
http://www.kenrockwell.com/canon/fd/24mm-f14.htm , który o tym obiektywie pisze w samych „superlewatywach”. Obiektyw ten ma opinię bardzo dobrego już od pełnego otworu, jest ostry i kontrastowy.
Gdy system FD zmierzchł, Canon opracował nową wersję tego obiektywu do systemu EOS, a po paru latach zastąpił go jeszcze inną wersją, oba te obiektywy miały jednak inną konstrukcję optyczną niż model FD. Canon ciągle wyprzedzał tu konkurencję, bo pierwszy równie jasny, ale nie równie szerokokątny obiektyw Nikona pojawił się dopiero kilka lat później, był to AF-D 28mm f/1,4.
W latach 90-tych czytałem/oglądałem w brytyjskim dwutygodniku Amateur Photographer ciekawy reportaż z londyńskiego Soho, dzielnicy czerwonych latarń i peep-showów. Autor, przygotowując się do tego zadania, zaczął poszukiwać odpowiedniego sprzętu, i jego wybór padł właśnie na Canona FD 24 mm f/1,4 L, bo był to jedyny wówczas tak szerokokątny a jednocześnie tak jasny obiektyw, który był w pełni użyteczny przy pełnym otworze. Fotograf liczył się z tym, że fotografując nocą w słabo oświetlonych miejscach, gdzie ludzie nie chcą być fotografowani, będzie to musiał robić szybko i z ukrycia, i nie będzie miał czasu na ustawienie ostrości ani na kombinacje z naświetlaniem. Dlatego właśnie wybrał bardzo dobry, jasny obiektyw szerokokątny, który nawet przy pełnym otworze ma na tyle dużą głębię ostrości, że nie wymaga precyzyjnego ustawiania. Obiektyw ten nie był już wtedy dostępny nowy, musiał kupić używany, co, jeśli dobrze pamiętam, wcale nie okazało się takie łatwe, a do tego obiektywu dokupił używanego Canona A-1. Wybór tego właśnie modelu spośród innych z mocowaniem FD też nie był przypadkowy – A-1, jako jedyny z serii A (a także F i T) może mierzyć światło aż od -2 EV, co przy ISO 100 i przysłonie 1,4 oznacza czas naświetlania 8 sekund. Oczywiście nie zamierzał robić z ręki zdjęć z takim czasem naświetlania, ale chodziło o to, by aparat sprawnie mierzył światło przy wyższych czułościach. Nie pamiętam, jakiego filmu użył, wydaje mi się, że Kodaka T-max 3200, ale mogę się mylić. Przy tej czułości oznaczało to światłomierz działający do 1/30 sekundy.
Reportaż był ciekawy, ze zdjęciami robionymi przez różne dziurki i zasłony. Raz chyba zdarzyło się, że skuli mu gębę i spuścili ze schodów... Ale zdjęcia fajne zrobił.