Warte wzmianki obiektywy Tamrona
- wpk
- wpkx
- Posty: 38825
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Warte wzmianki obiektywy Tamrona
Na PC IE też nie widać trzeciego.
Re: Warte wzmianki obiektywy Tamrona
U mnie tak samo.
Wojtek - czemu nie skorzystasz z jakiegoś normalnego serwera? Choćby Imgur.com.
Wojtek - czemu nie skorzystasz z jakiegoś normalnego serwera? Choćby Imgur.com.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38825
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Warte wzmianki obiektywy Tamrona
Już zaczyna - poleciłem mu, bo Ty polecasz.
Re: Warte wzmianki obiektywy Tamrona
To mamy problem,retina jest u syna i nie moge sprawdzic, pracuje na chrome i starych uploadowanych z facebuka nie widze, ale reszta nowych czyli obiektywy canon i tamron warte zachodu wszystko widze. jednym slowem na klopoty jestem bezradny jak dziecko
Dodano po 2 minutach 37 sekundach:
Poprawilem sie, wszystko nowe bedzie z imgura )
Dzieki pomocy grupy trzymajacej wladze na tym forum zaczynam przywracac utracone zdjecia -> patrz watek Polaris 135/1.8, 4 zdjecia powinny byc widoczne
Dodano po 2 minutach 37 sekundach:
Poprawilem sie, wszystko nowe bedzie z imgura )
Dzieki pomocy grupy trzymajacej wladze na tym forum zaczynam przywracac utracone zdjecia -> patrz watek Polaris 135/1.8, 4 zdjecia powinny byc widoczne
Re: Warte wzmianki obiektywy Tamrona
Ambasadorowanie zobowiązuje.wpk pisze:Już zaczyna
- wpk
- wpkx
- Posty: 38825
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Warte wzmianki obiektywy Tamrona
Tu wszyscy trzymają władzę, więc doprawdy nie wiem, o czym piszesz.trumil9 pisze:Dzieki pomocy grupy trzymajacej wladze na tym forum
Re: Warte wzmianki obiektywy Tamrona
No wlasnie o tym
Re: Warte wzmianki obiektywy Tamrona
Tamron bije kolejny rekord superzoomów i wprowadza lustrzankowy 18-400! Oczywiście do APS-C, odpowiada więc 28-600 na FF!
Niestety podana cena dularowa sugeruje cenę złotówkową dobrze ponad 3000.
Wiem, że zachwyty nad superzoomami są niegodne "prawdziwych" fotografów, niemniej jednak fakt uznaję za godny odnotowania.
Niestety podana cena dularowa sugeruje cenę złotówkową dobrze ponad 3000.
Wiem, że zachwyty nad superzoomami są niegodne "prawdziwych" fotografów, niemniej jednak fakt uznaję za godny odnotowania.
Re: Warte wzmianki obiektywy Tamrona
O Tamronach z adapterami Adaptall i Adaptall 2 nie będę wiele pisał, bo znam je w zasadzie tylko z opisów, więc nie chcę pisać głupot. Są tu osoby, które mają z nimi osobiste doświadczenia, i niech one się wypowiadają, jeśli mają ochotę.
Warto tylko wspomnieć, że Tamron nie był jedyną firmą, która wpadła na taki pomysł, bo na początku lat 70-tych obiektywy z adapterami sprzedawał także Vivitar i Sigma, ale tylko Tamron doprowadził ten system niemal do perfekcji, i kontynuował jego rozwój praktycznie do chwili, gdy pojawiły się systemy AF, które okazały się barierą nie do pokonania.
Podziwiać należy Tamrona za to, że opracował swój system adapterów na tyle dalekowzrocznie, że dało się zbudować adaptery do praktycznie rzecz biorąc wszystkich, nawet "najdzikszych" systemów, i to zapewniające napęd przysłony, automatyczne sterowanie przysłoną z korpusu, przekazywanie do korpusu informacji o przysłonie nastawionej i o maksymalnym otworze przysłony, zależnie od systemu. Tamron zdołał także wprowadzać rozmaite modyfikacje istniejących systemów, w miarę jak były one modyfikowane przez pierwotnych producentów. W ten sposób na przykład pojawiło się kilka adapterów M42, z różnymi systemami symulatora przysłony: zwykły bez symulatora, do Praktiki LLC, do Pentaxa, i chyba do Fujiki też. Gdy pojawiła się Praktica B, Tamron od razu do niej też wyprodukował adapter. Podobnie w przypadku Pentaxa K - pojawiły się adaptery do Pentaxa KA i Ricoha KR-P. Poza tym, były adaptery do rozmaitych bardziej "egzotycznych" i mało znanych czy mało popularnych systemów, także takich, do których inni producenci niezależni nie palili się do produkowania obiektywów ze względu na ich niewielką popularność, np. Fujiki X, Mamiyi ZE, Rollei/Voigtlaender, Leiki R, itp. itd. I, co ciekawe, to wszystko działało!
Spotkałem się, jak pisałem wcześniej, z zastrzeżeniem, że częsta wymiana adapterów może powodować powstawanie luzów na styku obiektyw-adapter. Nie wiem, ile w tym prawdy, ale zetknąłem się z taką opinią, w odpowiedzi na podkreślaną przez Tamrona zaletę tego systemu, że mając Tamrony nie trzeba się ograniczać do jednego systemu korpusów. Tak twierdził użytkownik, ja nie mogę tego ani potwierdzić, ani zaprzeczyć.
Inne zastrzeżenie, związane z systemem Adaptall 2 Tamrona znalazłem na stronie, poświęconej lustrzankom systemu Konica AR. Autor tej strony odradzał używanie adapterów Adaptall 2 z najnowszymi Konikami, które miały elektryczny napęd dźwigni przysłony: FC-1, FS-1, FP-1 i FT-1. Podobno w nich napęd ten był tak słaby, tak delikatny, że z trudem przezwyciężał silny opór sprężyn w adapterach Tamrona, co prowadziło do szybkich awarii aparatów.
Warto tylko wspomnieć, że Tamron nie był jedyną firmą, która wpadła na taki pomysł, bo na początku lat 70-tych obiektywy z adapterami sprzedawał także Vivitar i Sigma, ale tylko Tamron doprowadził ten system niemal do perfekcji, i kontynuował jego rozwój praktycznie do chwili, gdy pojawiły się systemy AF, które okazały się barierą nie do pokonania.
Podziwiać należy Tamrona za to, że opracował swój system adapterów na tyle dalekowzrocznie, że dało się zbudować adaptery do praktycznie rzecz biorąc wszystkich, nawet "najdzikszych" systemów, i to zapewniające napęd przysłony, automatyczne sterowanie przysłoną z korpusu, przekazywanie do korpusu informacji o przysłonie nastawionej i o maksymalnym otworze przysłony, zależnie od systemu. Tamron zdołał także wprowadzać rozmaite modyfikacje istniejących systemów, w miarę jak były one modyfikowane przez pierwotnych producentów. W ten sposób na przykład pojawiło się kilka adapterów M42, z różnymi systemami symulatora przysłony: zwykły bez symulatora, do Praktiki LLC, do Pentaxa, i chyba do Fujiki też. Gdy pojawiła się Praktica B, Tamron od razu do niej też wyprodukował adapter. Podobnie w przypadku Pentaxa K - pojawiły się adaptery do Pentaxa KA i Ricoha KR-P. Poza tym, były adaptery do rozmaitych bardziej "egzotycznych" i mało znanych czy mało popularnych systemów, także takich, do których inni producenci niezależni nie palili się do produkowania obiektywów ze względu na ich niewielką popularność, np. Fujiki X, Mamiyi ZE, Rollei/Voigtlaender, Leiki R, itp. itd. I, co ciekawe, to wszystko działało!
Spotkałem się, jak pisałem wcześniej, z zastrzeżeniem, że częsta wymiana adapterów może powodować powstawanie luzów na styku obiektyw-adapter. Nie wiem, ile w tym prawdy, ale zetknąłem się z taką opinią, w odpowiedzi na podkreślaną przez Tamrona zaletę tego systemu, że mając Tamrony nie trzeba się ograniczać do jednego systemu korpusów. Tak twierdził użytkownik, ja nie mogę tego ani potwierdzić, ani zaprzeczyć.
Inne zastrzeżenie, związane z systemem Adaptall 2 Tamrona znalazłem na stronie, poświęconej lustrzankom systemu Konica AR. Autor tej strony odradzał używanie adapterów Adaptall 2 z najnowszymi Konikami, które miały elektryczny napęd dźwigni przysłony: FC-1, FS-1, FP-1 i FT-1. Podobno w nich napęd ten był tak słaby, tak delikatny, że z trudem przezwyciężał silny opór sprężyn w adapterach Tamrona, co prowadziło do szybkich awarii aparatów.
Tamron SP Macro 60 mm f/2,0 Dii
Tamron SP Macro 60 mm f/2,0 Dii
Jest to jeden ze stosunkowo nowych (wypuszczony ze 3-4 lata temu), moim (i nie tylko moim) zdaniem jeden z lepszych, i jeden z bardziej niedocenianych obiektywów Tamrona.
Obiektyw ten należy do serii Dii, czyli Digitally Integrated, ale do formatu DX, APS-C, czyli tzw. cropa. Od biedy pokrywa pełny kadr, ale, niestety, bardzo od biedy. Na cropie jest odpowiednikiem ogniskowej 90 mm, a więc tradycyjnego dla Tamrona makro. Daje kąt widzenia ok. 26 stopni po przekątnej, co jest bardzo wygodne przy przeciętnych zdjęciach makro, bo pozwala wypełnić kadr z nieco większej odległości.
Obiektyw ogniskuje od 0,23 m (od obiektu do płaszczyzny matrycy), i ma 80 mm długości (która nie zmienia się przy ostrzeniu), co z głębokością aparatu ~45 mm daje odległość od obiektywu do obiektu ok. 105 mm, co daje miejsce na oświetlenie itp.
Obiektyw nie zmienia długości przy ostrzeniu, bo ostrzenie jest wewnętrzne (IF), czego skutkiem jest zmiana faktycznej ogniskowej obiektywu, która musi się skracać. Nie wiem, jaka jest rzeczywista ogniskowa przy skali 1:1, ale przypuszczam, że ok. 50 mm. Budowa optyczna jest dość złożona, bo jest to aż 14 soczewek w 10 grupach, przy czym zastosowano soczewki niskodyspersyjne XLD i LD. Dzięki temu udało się uzyskać naprawdę dobrą jakość obrazu.
Cechą, odróżniającą ten obiektyw od całej konkurencji jest jego jasność: 2,0, zamiast typowej dla konkurencji 2,8, dzięki czemu obiektyw jednocześnie dobrze sprawdza się jako obiektyw portretowy. W tej roli dobrze zastępuje obiektywy typu 1,8/50 , które po założeniu do cropowej lustrzanki mają jednak trochę za szeroki kąt widzenia, odpowiadający 75 mm na FF. Pod względem głębi ostrości obiektyw ten odpowiada obiektywom 2,8/90 na FF, więc do prawdziwej portretówki 1,8/85 trochę mu brakuje, musiałby to być 1,2/60. A taki obiektyw robi tylko Fuji do bezlusterkowców (1,2/56), ale nie jest to makroobiektyw.
Dużą zaletą obiektywu jest zastosowanie mechanizmu typu FTM (Full Time Manual), dzięki czemu w każdej chwili można przeostrzyć ręcznie, obracając pierścień, bez potrzeby przełączania czegokolwiek, i to mimo tego, że obiektyw ma zwykły silnik elektryczny, a nie żaden napęd ultradźwiękowy. Niestety, tenże napęd zwykłym silnikiem jest największą wadą tego obiektywu: działa dość cicho, ale nie bardzo cicho, jest głośniejszy od napędów ultradźwiękowych, a do tego działa WOOOLNO! Naprawdę wolno. Do tego jeszcze obiektyw nie ma żadnej blokady zakresu ostrzenia, więc jeśli za pierwszym razem nie złapie ostrości, obiektyw jedzie przez cały zakres od oporu do oporu, i robi to naprawdę powoli.
Radą na to jest NAJPIERW ręczne podostrzenie w pobliże prawidłowej ostrości, a potem pozwolenie AF, żeby złapał ostrość. Przy takiej pracy obiektyw zwykle radzi sobie dobrze i pozwala to uniknąć niepotrzebnego szukania ostrości po całym zakresie. Dzięki mechanizmowi STM można to zrobić szybko bez żadnego przełączania czegokolwiek: szybko podostrzyć ręcznie, i nacisnąć spust, żeby złapał AF.
Jest to jeden ze stosunkowo nowych (wypuszczony ze 3-4 lata temu), moim (i nie tylko moim) zdaniem jeden z lepszych, i jeden z bardziej niedocenianych obiektywów Tamrona.
Obiektyw ten należy do serii Dii, czyli Digitally Integrated, ale do formatu DX, APS-C, czyli tzw. cropa. Od biedy pokrywa pełny kadr, ale, niestety, bardzo od biedy. Na cropie jest odpowiednikiem ogniskowej 90 mm, a więc tradycyjnego dla Tamrona makro. Daje kąt widzenia ok. 26 stopni po przekątnej, co jest bardzo wygodne przy przeciętnych zdjęciach makro, bo pozwala wypełnić kadr z nieco większej odległości.
Obiektyw ogniskuje od 0,23 m (od obiektu do płaszczyzny matrycy), i ma 80 mm długości (która nie zmienia się przy ostrzeniu), co z głębokością aparatu ~45 mm daje odległość od obiektywu do obiektu ok. 105 mm, co daje miejsce na oświetlenie itp.
Obiektyw nie zmienia długości przy ostrzeniu, bo ostrzenie jest wewnętrzne (IF), czego skutkiem jest zmiana faktycznej ogniskowej obiektywu, która musi się skracać. Nie wiem, jaka jest rzeczywista ogniskowa przy skali 1:1, ale przypuszczam, że ok. 50 mm. Budowa optyczna jest dość złożona, bo jest to aż 14 soczewek w 10 grupach, przy czym zastosowano soczewki niskodyspersyjne XLD i LD. Dzięki temu udało się uzyskać naprawdę dobrą jakość obrazu.
Cechą, odróżniającą ten obiektyw od całej konkurencji jest jego jasność: 2,0, zamiast typowej dla konkurencji 2,8, dzięki czemu obiektyw jednocześnie dobrze sprawdza się jako obiektyw portretowy. W tej roli dobrze zastępuje obiektywy typu 1,8/50 , które po założeniu do cropowej lustrzanki mają jednak trochę za szeroki kąt widzenia, odpowiadający 75 mm na FF. Pod względem głębi ostrości obiektyw ten odpowiada obiektywom 2,8/90 na FF, więc do prawdziwej portretówki 1,8/85 trochę mu brakuje, musiałby to być 1,2/60. A taki obiektyw robi tylko Fuji do bezlusterkowców (1,2/56), ale nie jest to makroobiektyw.
Dużą zaletą obiektywu jest zastosowanie mechanizmu typu FTM (Full Time Manual), dzięki czemu w każdej chwili można przeostrzyć ręcznie, obracając pierścień, bez potrzeby przełączania czegokolwiek, i to mimo tego, że obiektyw ma zwykły silnik elektryczny, a nie żaden napęd ultradźwiękowy. Niestety, tenże napęd zwykłym silnikiem jest największą wadą tego obiektywu: działa dość cicho, ale nie bardzo cicho, jest głośniejszy od napędów ultradźwiękowych, a do tego działa WOOOLNO! Naprawdę wolno. Do tego jeszcze obiektyw nie ma żadnej blokady zakresu ostrzenia, więc jeśli za pierwszym razem nie złapie ostrości, obiektyw jedzie przez cały zakres od oporu do oporu, i robi to naprawdę powoli.
Radą na to jest NAJPIERW ręczne podostrzenie w pobliże prawidłowej ostrości, a potem pozwolenie AF, żeby złapał ostrość. Przy takiej pracy obiektyw zwykle radzi sobie dobrze i pozwala to uniknąć niepotrzebnego szukania ostrości po całym zakresie. Dzięki mechanizmowi STM można to zrobić szybko bez żadnego przełączania czegokolwiek: szybko podostrzyć ręcznie, i nacisnąć spust, żeby złapał AF.