To gorzej, było 2-in-1, bo niejaki Wilhelmi Roman też został Jaroszem Olgierdem, więc w Olgierdzie siedziało ich dwóch na raz: Wasyl i Roman.
Nic dziwnego, że przy takim obciążeniu скоро скончался.
A proboszcz, to Ty Marcin na Ankę uważaj i nie pij za dużo:
"- A u nas na wsi, to jeden gospodarz, Kuźma Maruszeczko, miał tresowanego wieprza. Sam go wytresował. Jak tylko Kuźma zaczął śpiewać Orkiestry dęte, to Wasylek, bo tak się ten wieprzek nazywał, dawaj tańczyć i chrząkać. Śmiechu było... O! Taki był ryjek i chrum... chrrrumm, a nóżkami to... Tak...! Strasznie kochał Kuźma Wasylka. Wstążkę mu kupił, kolczyk z niebieskim oczkiem, nawet spali razem. Jego baba była strasznie zazdrosna o Wasylka i któregoś dnia jak Kuźma se popił i zasnął, zarżła Wasylka i zrobiła z niego różności do jedzenia. Budzi się Kuźma i pyta:
- Gdzie Wasylek? Baba na to, że uciekł. Aż tu następnego dnia, stawia baba na obiad salaterkę, a w niej zimne nóżki. Kuźma osowiały bierze za łyżkę. Markotny jest i nieswój po stracie Wasylka. Baba chcąc go rozweselić nastawiła mu na patefonie jego ulubioną melodię Orkiestry dęte. Ledwo zabrzmiały pierwsze tony muzyki, a nóżki w salaterce - hyc... hyc... I wtedy... Popatrzył Kuźma na te nóżki, na babę i wszystko zrozumiał.
- I co zrobił?
- Rozbecoł się!
- Tak… tak! Hop, hop! Jaki to z baby chłop!"