Hm, przecież w każdej chwili każdy (także ONA


Zacząłem, na tzw. dobry początek, od Canona, Nikona, Sigmy i Tamrona, ale przecież wiele jest jeszcze innych marek... O Pentaxie, Minolcie czy Olympusie nie mam wiele do powiedzenia, więcej wiem o ich korpusach niż o obiektywach, więc się nie wychylałem. Moje nogi nie wchodzą też na takie progi, jak Leica, Rolleiflex czy Hasselbladź, więc tu mogą się wypowiedzieć ci, którzy mieli z tymi obiektywami do czynienia, np. kolega Wupek.

No ale jest przecież jeszcze Tokina, Soligor, z tych lepszych marek, no i dziesiątki różnych innych, mniej lub bardziej godnych zapomnienia.
Na pewno warte uwagi jest to, że pojawienie się Auto-Fokusu praktycznie wykosiło z rynku wszystkie mniejsze firmy fotograficzne, które po prostu nie były w stanie mierzyć się z gigantami. I dotyczy to zarówno producentów aparatów, jak i obiektywów. Zaawansowana mikroelektronika była już za dużą barierą do pokonania, i nie dawało się tego przeskoczyć przy niewielkich nakładach na R&D - a małych firm nie stać było na wielkie nakłady.
Przytaczałem już gdzieś cytat z książki Andrzeja Mroczka "O fotografowaniu", gdzie napisał, że swego czasu (czyli gdzieś na przełomie lat 70-tych i 80-tych) "Rynki Zagraniczne" podały, że połowa japońskiego eksportu obiektywów pochodziła z firm, zatrudniających poniżej 50 pracowników - i chodziło mu o to, że w mniej niż 50 osób można było produkować obiektywy na tyle dobre, że ktoś je kupował.
Ale okazało się, że można - pod warunkiem, że nie są to obiektywy AF. AF stało się gwoździem do trumny tych małych wytwórni obiektywów, podobnie jak i mniejszych producentów lustrzanek. Małe firmy po prostu nie miały takiego potencjału finansowego i zaplecza technicznego, by się z tym skutecznie zmierzyć. Ba, AF namieszało nawet nieźle wśród japońskiej Wielkiej Piątki, bo tak na dobrą sprawę obronną ręką wyszły z tego tylko Minolta, Canon i Nikon. Pentax, który wcześniej spokojnie im dorównywał, zaczął pozostawać w tyle, bo aparaty AF Pentaxa jakoś nigdy nie mogły dogonić pozostałych, a niezdarna próba Olympusa by zmierzyć się z wyzwaniem AF okazała się klapą totalną (OM 707/77 AF i OM 101/88 PF, które były jakimiś kompletnymi pomyłkami). To już nawet Chinonowi, którego nikt by nie podejrzewał, AF lepiej wyszedł niż Olympusowi. Ricoh nawet nie spróbował, i odpadł. Yashica przez jakiś czas próbowała walczyć na rynku AF i też odpadła. Fujica, Mamiya, Konica poddały się właściwie zupełnie po pojawieniu się systemów AF i prędzej czy później zwinęły produkcję lustrzanek całkowicie.
Przyszło mi do głowy takie porównanie: podobna sytuacja miała miejsce wcześniej, w latach 30-tych, w przemyśle motoryzacyjnym. Okazało się, że jedyny sensowny sposób produkcji samochodów to produkcja masowa, taśmowa, na linii produkcyjnej, z całkowicie stalowym nadwoziem spawanym z blachy tłoczonej, a taka technologia produkcji wymagała olbrzymich inwestycji w kosztowny park maszynowy, na co było stać tylko największe, najmocniejsze firmy na świecie. I to był ten moment, gdy małe firmy samochodowe, produkujące metodami mniej czy bardziej rzemieślniczymi, musiały albo zniknąć, albo zostały wchłonięte przez duże firmy, albo jakoś tam połączyły siły, by stawić czoła wielkim koncernom (tak się stało np. w Niemczech, gdzie Mercedes połączył się z Benzem, a cztery inne firmy połączyły się, tworząc Auto Union).
I podobnie stało się w przemyśle fotograficznym po pojawieniu się AF - mniejsze firmy tego po prostu nie wytrzymały.
(cdn.)