Kota dawno nie było
- danz1ger
- Posty: 5643
- Rejestracja: 11.2016
- Lokalizacja: Gdańsk
Re: Kota dawno nie było
Parę dni temu, a dokładnie dwa, czyli parę, czyli 26 grudnia pod wieczór, pojechałem sobie do takiego podłódzkiego miasteczka, Aleksandrowa Łódzkiego, przytykającego do Łodzi na północno-północnym zachodzie.
Dojeżdżając do rynku zobaczyłem coś takiego i postanowiłem sfotografować:
2019-12-26_16-57-50_Aleksandrów Łódzki_DSCF2558_F900EXR_T1_17s_F4.00_8.3mm_ISO400 by Maciej, on Flickr
Ale żeby to sfotografować, musiałem gdzieś zaparkować, i zjechałem na mały parking za takim budyneczkiem przy rynku. Wysiadam z samochodu, i słyszę, że płacze dziecko. Rozglądam się. Wszystkie pobliskie budynki nie wyglądają na zamieszkane - raczej są to biura, urzędy, firmy. Ale dziecko co trochę płacze. Hmmm. Słucham, słucham - i to nie dziecko, tylko kot głośno miauczy. Tak dość rozpaczliwie. Myślę sobie - gdzieś utknął, może małe się urodziły? Rozglądam się, i przy ogrodzonym trawniku, kawałek dalej, w ciemności, widzę kota. Wydaje się spory, rudy, raczej nie zupełnie młody, ale też nie stary. Podchodzę - kot miauczy, wyraźnie do mnie. Pochylam się, głaszczę po karku, a on owija mi się wokół dłoni lekko szypie ząbkami w palce, dłoń. Znów głaszczę, znów kot "odwija się" i łapie mnie delikatnie zębami. Chwilę trwało, zanim sobie przypomniałem, że to znaczy: "jestem głodny!". W tym momencie przejechał po tym parkingu jakiś samochód, kot wystraszył się i czmychnął na tyły budynku, nie widzę go już. Poszedłem za nim - widzę kota, od podbiega do mnie, i jakby mnie gdzieś prowadził, więc idę za nim, i widzę:
2019-12-26_16-54-49_Aleksandrów Łódzki_kot_DSCF2554_F900EXR_T1_15s_F3.50_4.6mm_ISO800 by Maciej, on Flickr
Drzwi zamknięte, zastawione kratą, domofon, biuro jakiejś lokalnej telewizji aleksandrowskiej, obok ławka, przy ławce budka dla kota, z otworem w kształcie głowy kota. W budce jakieś posłanie. No i kot znów mnie podszczypuje. Myślę: biedny kot, ktoś się nim regularnie opiekuje, ale na święta go zostawili. Oczywiście zdjęcie jest z błyskiem, wszystko na nim widać. Bez błysku było ciemno, a ja nie miałem przy sobie nawet komórki z latarką, i g... widziałem. Co zrobić? 26 grudnia, wieczór, ciemno, święto, wszystko zamknięte. Mówię: dobra, wiem, gdzie jest stacja benzynowa, pojadę i coś kupię. Po drodze zobaczyłem otwartą Żabkę, stanąłem, kupiłem dwie torebki, Whiskasa i jakieś małe chrupki przysmaki, i wróciłem, ale kota nigdzie nie było. Dopiero wtedy namacałem pod budką cztery czyste, dokładnie wymyte miski na jedzenie i wodę, których wcześniej nie widziałem, a które widać na zdjęciu.
No żeż kurde! Regularnie opiekują się podwórkowym kotem, postawili mu budkę, karmią go, poją, czyszczą mu miski, ale o tym, by kota karmić w czasie świąt nie pomyśleli.
No cóż, nałożyłem nieobecnemu kotu do miseczki połowę Whiskasa, do drugiej trochę chrupków przysmaczków, i pojechałem.
Ale w piątek wieczorem postanowiłem, a co tam, pojadę, zobaczę, co z kotem, czy ktoś w - teoretycznie roboczy - piątek pojawił się, żeby nakarmić kota.
Kot siedział w budce i na mój głos od razu wyskoczył, i znów zaczął się łasić i mnie podgryzać. Zjadł już wszystko, co mu nałożyłem poprzedniego dnia, i zrobił "włamę" do torebki z Whiskasem - pazurami ją porozdzierał i też prawie wszystko wyjadł. Pojechałem więc znów do sklepu i znów mu coś tam do jedzenia kupiłem.
Szkoda, że ludzie opiekują się kotem "w połowie".
2019-12-27_17-46-00_Aleksandrów Łódzki_DSCF2561_F900EXR_T1_15s_F3.50_4.6mm_ISO800 by Maciej, on Flickr
2019-12-27_17-49-41_Aleksandrów Łódzki_DSCF2567_F900EXR_T1_15s_F3.50_4.6mm_ISO800 by Maciej, on Flickr
2019-12-27_17-53-00_Aleksandrów Łódzki_DSCF2569_F900EXR_T1_15s_F3.50_4.6mm_ISO800 by Maciej, on Flickr
Dojeżdżając do rynku zobaczyłem coś takiego i postanowiłem sfotografować:
2019-12-26_16-57-50_Aleksandrów Łódzki_DSCF2558_F900EXR_T1_17s_F4.00_8.3mm_ISO400 by Maciej, on Flickr
Ale żeby to sfotografować, musiałem gdzieś zaparkować, i zjechałem na mały parking za takim budyneczkiem przy rynku. Wysiadam z samochodu, i słyszę, że płacze dziecko. Rozglądam się. Wszystkie pobliskie budynki nie wyglądają na zamieszkane - raczej są to biura, urzędy, firmy. Ale dziecko co trochę płacze. Hmmm. Słucham, słucham - i to nie dziecko, tylko kot głośno miauczy. Tak dość rozpaczliwie. Myślę sobie - gdzieś utknął, może małe się urodziły? Rozglądam się, i przy ogrodzonym trawniku, kawałek dalej, w ciemności, widzę kota. Wydaje się spory, rudy, raczej nie zupełnie młody, ale też nie stary. Podchodzę - kot miauczy, wyraźnie do mnie. Pochylam się, głaszczę po karku, a on owija mi się wokół dłoni lekko szypie ząbkami w palce, dłoń. Znów głaszczę, znów kot "odwija się" i łapie mnie delikatnie zębami. Chwilę trwało, zanim sobie przypomniałem, że to znaczy: "jestem głodny!". W tym momencie przejechał po tym parkingu jakiś samochód, kot wystraszył się i czmychnął na tyły budynku, nie widzę go już. Poszedłem za nim - widzę kota, od podbiega do mnie, i jakby mnie gdzieś prowadził, więc idę za nim, i widzę:
2019-12-26_16-54-49_Aleksandrów Łódzki_kot_DSCF2554_F900EXR_T1_15s_F3.50_4.6mm_ISO800 by Maciej, on Flickr
Drzwi zamknięte, zastawione kratą, domofon, biuro jakiejś lokalnej telewizji aleksandrowskiej, obok ławka, przy ławce budka dla kota, z otworem w kształcie głowy kota. W budce jakieś posłanie. No i kot znów mnie podszczypuje. Myślę: biedny kot, ktoś się nim regularnie opiekuje, ale na święta go zostawili. Oczywiście zdjęcie jest z błyskiem, wszystko na nim widać. Bez błysku było ciemno, a ja nie miałem przy sobie nawet komórki z latarką, i g... widziałem. Co zrobić? 26 grudnia, wieczór, ciemno, święto, wszystko zamknięte. Mówię: dobra, wiem, gdzie jest stacja benzynowa, pojadę i coś kupię. Po drodze zobaczyłem otwartą Żabkę, stanąłem, kupiłem dwie torebki, Whiskasa i jakieś małe chrupki przysmaki, i wróciłem, ale kota nigdzie nie było. Dopiero wtedy namacałem pod budką cztery czyste, dokładnie wymyte miski na jedzenie i wodę, których wcześniej nie widziałem, a które widać na zdjęciu.
No żeż kurde! Regularnie opiekują się podwórkowym kotem, postawili mu budkę, karmią go, poją, czyszczą mu miski, ale o tym, by kota karmić w czasie świąt nie pomyśleli.
No cóż, nałożyłem nieobecnemu kotu do miseczki połowę Whiskasa, do drugiej trochę chrupków przysmaczków, i pojechałem.
Ale w piątek wieczorem postanowiłem, a co tam, pojadę, zobaczę, co z kotem, czy ktoś w - teoretycznie roboczy - piątek pojawił się, żeby nakarmić kota.
Kot siedział w budce i na mój głos od razu wyskoczył, i znów zaczął się łasić i mnie podgryzać. Zjadł już wszystko, co mu nałożyłem poprzedniego dnia, i zrobił "włamę" do torebki z Whiskasem - pazurami ją porozdzierał i też prawie wszystko wyjadł. Pojechałem więc znów do sklepu i znów mu coś tam do jedzenia kupiłem.
Szkoda, że ludzie opiekują się kotem "w połowie".
2019-12-27_17-46-00_Aleksandrów Łódzki_DSCF2561_F900EXR_T1_15s_F3.50_4.6mm_ISO800 by Maciej, on Flickr
2019-12-27_17-49-41_Aleksandrów Łódzki_DSCF2567_F900EXR_T1_15s_F3.50_4.6mm_ISO800 by Maciej, on Flickr
2019-12-27_17-53-00_Aleksandrów Łódzki_DSCF2569_F900EXR_T1_15s_F3.50_4.6mm_ISO800 by Maciej, on Flickr
- wpk
- wpkx
- Posty: 38825
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kota dawno nie było
Maciek... Dziękuję Ci.
Re: Kota dawno nie było
Za co?
- wpk
- wpkx
- Posty: 38825
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kota dawno nie było
Że jesteś jaki jesteś, że nakarmiłeś głodnego i że wróciłeś sprawdzić.
Re: Kota dawno nie było
No, dziś już nie pojechałem...
- wpk
- wpkx
- Posty: 38825
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kota dawno nie było
Kurwa, jak ja to rozumiem... Zrobiłeś dwa dobre uczynki, ale sumienie dalej żre. Nieważne, że za kogoś, bo żre i już.
Nie da się zapomnieć, odzobaczyć.
Ktoś tam faktycznie zadał sobie trud urządzenia kotu schroniska, ale jak napisałeś, w połowie. Oswojono, przyzwyczajono, a potem...
Może ktoś odgórnie dał kasę, a pracownicy już niekoniecznie się przejmują?
Może ktoś miał przyjść, ale coś się stało?
Może poproszono kogoś lokalnego, by przyszedł, ale ten miał w dupie?
Może zostawiono więcej karmy, ale kot zjadł wszystko w wigilię i o północy powiedział, co myśli o tym, że został sam i bez żarcia?
Może uznano, że "przecież to kot, więc da sobie radę"?
Jedyne, co pewnego wynika ze zdjęć, to to, że wygląda naprawdę dobrze i zdrowo. Ale może dotychczas zostawał sam tylko na normalne weekendy?
Nie da się zapomnieć, odzobaczyć.
Ktoś tam faktycznie zadał sobie trud urządzenia kotu schroniska, ale jak napisałeś, w połowie. Oswojono, przyzwyczajono, a potem...
Może ktoś odgórnie dał kasę, a pracownicy już niekoniecznie się przejmują?
Może ktoś miał przyjść, ale coś się stało?
Może poproszono kogoś lokalnego, by przyszedł, ale ten miał w dupie?
Może zostawiono więcej karmy, ale kot zjadł wszystko w wigilię i o północy powiedział, co myśli o tym, że został sam i bez żarcia?
Może uznano, że "przecież to kot, więc da sobie radę"?
Jedyne, co pewnego wynika ze zdjęć, to to, że wygląda naprawdę dobrze i zdrowo. Ale może dotychczas zostawał sam tylko na normalne weekendy?
Re: Kota dawno nie było
Miałem już kiedyś wcześniej, ale jakoś nie było okazji.
Re: Kota dawno nie było
Kto nie widzi podobieństwa ten kiep.