O telekonweNterach brawężeń kilka

o prawdziwych obiektywach ze szkła i metalu
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
wpk
wpkx
Posty: 38833
Rejestracja: 10.2016
Lokalizacja: Nad Wigołąbką
Kontakt:

Re: O telekonweNterach brawężeń kilka

#21

Post autor: wpk »

I co ten fachowiec stwierdził?
puch24

Re: O telekonweNterach brawężeń kilka

#22

Post autor: puch24 »

Ano, w skrócie, że nie istnieje coś takiego jak "współczynnik konwertera" w takim sensie, w jakim jest przedstawiany przez producentów.
Awatar użytkownika
wpk
wpkx
Posty: 38833
Rejestracja: 10.2016
Lokalizacja: Nad Wigołąbką
Kontakt:

Re: O telekonweNterach brawężeń kilka

#23

Post autor: wpk »

A w mniej krótkim skrócie? ;)
Bo zoomach i makro, gdy wysuniemy do bliży, też ogniskowa ma się nijak do deklarowanej.
puch24

Re: O telekonweNterach brawężeń kilka

#24

Post autor: puch24 »

Nie w każdym makro.
Skracanie ogniskowej przy ostrzeniu ma miejsce w każdym obiektywie, w którym przy ostrzeniu następuje zmiana wzajemnego położenia soczewek, tzn.:
- w starych stałoogniskowych, stosowanych w aparatach mieszkowych / lunetkowych,w których ostrość ustawia się obrotem przedniej soczewki
- we wszystkich starszych i prostszych zoomach, w których ostrość ustawia się obrotem przedniej soczewki
- we wszystkich bardziej zaawansowanych teleobiektywach i nowszych zoomach, wyposażonych w wewnętrzne ogniskowanie (IF); teraz IF spotyka się nawet w bardzo krótkich obiektywach, nie tylko tele.
- we wszystkich obiektywach, wyposażonych w układy pływających soczewek (CRC, Floating Lens, itp.), korygujące ostrość przy zdjęciach z bliska - przeważnie jasnych szerokokątnych, wielu makro (choć nie wszystkich), niektórych tele
- w obiektywach, wyposażonych w RF - Rear Focusing, gdzie ostrość ustawia się ruchem tylnej soczewki

W chwili obecnej, faktycznie, wśród nowych obiektywów jest już niewiele takich, które ustawiają ostrość wysuwając się w całości do przodu, a więc nie zmieniając układu soczewek i ogniskowej.

Ciekawe jest, że ta zmiana potrafi być naprawdę drastyczna.
Amateur Photographer zmierzył kiedyś ogniskowe obiektywu 2,8/300 IF (chyba radzieckiej Yashmy), i okazało się, że przy najkrótszej odległości fotografowania (jakieś 2 czy 2,2 m) miała ok. 220 mm.
FotoKurier w teście Tamrona 28-200 ocenił, że przy 200 mm i najkrótszej odległości fotografowania jego faktyczna ogniskowa spada do ok. 100 mm!
Ja kiedyś szacowałem ogniskową mojego Tamrona 24-135 przy 135 mm i odległości minimalnej 40 cm, i oceniam, że ma wtedy jakieś 80 mm.

Oczywiście przy takim sobie fotografowaniu nie ma to większego znaczenia, szczególnie jeśli korzystamy z pomiaru światła (także błyskowego) TTL.
Ale przy zastosowaniach krytycznych - np. zdjęciach reprodukcyjnych, gdy trzeba precyzyjnie ustalić skalę odwzorowania, albo trzeba obliczyć współczynnik korekcji naświetlania, korzystając ze znanych wzorów, wszystkie te wzorki i tabelki można sobie o kant sempiterny potłuc, bo do nich trzeba użyć przede wszystkim dokładnej wartości ogniskowej.
To samo oczywiście dotyczy także obliczeń głębi ostrości wg wzorów lub z ogólnodostępnych tabelek. Co można łatwo zweryfikować, patrząc do tabelek głębi ostrości, dostarczanych przez producenta obiektywu. Nic się nie zgadza.

Dodano po 4 minutach 42 strzałach znikąd:
Dr Stewart Bell, bo to on zajmował się w Amateur Photographer testowaniem obiektywów, stwierdził, że faktyczna krotność konwertera zależy od kilku czynników i zmienia się w sposób dość trudny do przewidzenia.
Zależy oczywiście od konstrukcji telekonwertera, ale też od konstrukcji obiektywu podstawowego, jego ogniskowej i nastawionej odległości fotografowania. I czasem słabo ma się do krotności nominalnej.

Dodano po 11 minutach 8 strzałach znikąd:
Przy pewnych kombinacjach konwertery 1,4x i 1,7x mogą mieć takie same krotności rzeczywiste, w innych kombinacjach 1,7x i 2x mają takie same krotności, i mogą się one wahać od 1,3x do 2,7x.
Różne telekonwertery, testowane z zoomami 70-210, wykazały taką prawidłowość, że na krótkim końcu (70 mm) krotność faktyczna była zbliżona do nominalnej, i niewiele zmieniała się przy ostrzeniu na nieskończoność i na 2 m.
Natomiast przy 210 mm robiło się ciekawie - przy nieskończoności konwerter 1,4x miał 1,8x, a konwertery 1,7x i 2x - nawet 2,7x, przy czym dwa konwertery 1,7x dały dość różne powiększenia (2,1x, 2,7x). Generalnie, jeden z konwerterów 1,7x dawał faktyczne współczynniki takie same lub większe, jak inny konwerter 2x.
Najciekawiej było przy 210 mm i odległości 2 m - współczynniki wszystkich konwerterów 1,4x, 1,7x i 2x wyniosły 1,3-1,4x.

Dodano po 5 minutach 28 strzałach znikąd:
Ciekawe były też wyniki pomiarów utraty ostrości i kontrastu w centrum i na krawędzi, dla ogniskowych 70 i 210 mm.
Były tu wyraźne prawidłowości, choć stopień utraty był różny dla różnych konwerterów.
W każdym konwerterze najmniejsza była utrata ostrości i kontrastu w centrum przy 70 mm, nieco większa w centrum przy 210 mm, jeszcze większa na brzegach przy 70 mm, a najgorsza - niekiedy sięgająca 50% - na brzegach przy 210 mm.

Dodano po 3 minutach 33 strzałach znikąd:
Konkluzja jest taka, że wyniki są w zasadzie nieprzewidywalne i zupełnie indywidualne dla danej pary obiektyw + konwerter.
Choć oczywiście można zupełnie w ciemno przyjąć, że dobry konwerter 6- czy 7-soczewkowy na pewno daje lepsze wyniki niż najprostsze, 3- lub 4-soczewkowe. Te ostatnie zresztą obecnie prawie zupełnie wyginęły. Na szczęście.
Awatar użytkownika
wpk
wpkx
Posty: 38833
Rejestracja: 10.2016
Lokalizacja: Nad Wigołąbką
Kontakt:

Re: O telekonweNterach brawężeń kilka

#25

Post autor: wpk »

Extra! :)
Awatar użytkownika
vid3
Posty: 8577
Rejestracja: 07.2017
Lokalizacja: Miasto robotnicze
Kontakt:

Re: O telekonweNterach brawężeń kilka

#26

Post autor: vid3 »

Czyli kupujesz, czytasz, ale ... zawsze jest ale.
Mam 400 kupuję x2,0 i zamiast 800 mam 700 z haczykiem.
To tak jak z truskawkami na targu.
gavin

Re: O telekonweNterach brawężeń kilka

#27

Post autor: gavin »

Bardzo interesujące, pochwałka słowna.
puch24

Re: O telekonweNterach brawężeń kilka

#28

Post autor: puch24 »

vid3 pisze: 21 maja 2018, 09:38 Czyli kupujesz, czytasz, ale ... zawsze jest ale.
Mam 400 kupuję x2,0 i zamiast 800 mam 700 z haczykiem.
To tak jak z truskawkami na targu.
Żeby być ścisłym, masz raczej coś w okolicy 900 mm przy nieskończoności i pewnie 700 przy krótkiej odległości.
Gorzej, że otwór względny też zmienia się wraz z faktycznym a nie teoretycznym mnożnikiem, więc
z typowego 5,6/400, zamiast 11/800 masz coś bliskiego 13,5/900.
puch24

Re: O telekonweNterach brawężeń kilka

#29

Post autor: puch24 »

Obecnie, gdy najczęściej korzysta się z pomiaru światła TTL, nie ma to może wielkiego znaczenia, ale warto o tym wiedzieć, że współczynnik przedłużenia naświetlania może być inny, niż ten teoretyczny.

W latach 70-tych dość popularne były tzw. Matched multipliers - telekonwertery przeznaczone do jednego konkretnego obiektywu. Wiele takich sprzedawał Vivitar. Taki konwerter miał być policzony specjalnie do konkretnego obiektywu i miał w najmniejszym możliwym stopniu pogarszać jakość obrazu.
Nigdy nie miałem żadnej takiej parki, więc nie wiem, jak to było naprawdę.

Producenci aparatów fotograficznych dość długo bronili się przed wprowadzeniem telekonwerterów do swojej oferty. Może uważali je za produkt "niegodny"?
puch24

Re: O telekonweNterach brawężeń kilka

#30

Post autor: puch24 »

Nikon pierwsze telekonwertery wprowadził chyba dość niechętnie, dopiero w 1976 r. W 1979/80 roku mieli w ofercie trzy telekonwertery, TC-200, 2x, przeznaczony do obiektywów do 200 mm włącznie, TC-300, też 2x, ale przeznaczony do obiektywów powyżej 200 mm, oraz TC-14, 1,4x, przeznaczony do tych dłuższych. Konwerterów TC-300 i TC-14 nie można było nawet podłączyć do krótszych obiektywów, ponieważ miały mocno wystającą przednią soczewkę, wchodzącą głęboko w tubus obiektywu (szczególnie TC-300). Podobne pary telekonwerterów, z podziałem na ogniskowe do 200 i od 300, wprowadziły też inne firmy, np. Minolta do obiektywów MD (model S = Short, do 200, i model L = Long, od 300).
W prospektach, w tabelkach danych technicznych obiektywów, Nikon umieszczał informacje o kompatybilności obiektywów z poszczególnymi konwerterami, i o rozmaitych ograniczeniach, np. występującym winietowaniu.

Po wprowadzeniu modyfikacji bagnetu AI do AI-S Nikon zmodyfikował też konwertery, wprowadzając dodatkowo konwerter 1,4x dla krótszych obiektywów. Wtedy też pojawił się telekonwerter TC-14C - pierwszy u Nikona tc dedykowany tylko do jednego konkretnego obiektywu i z nim sprzedawany: 2/300.
Niedługo potem pojawił się inny ciekawy telekonwerter - AF TC-16, 1,6x, przeznaczony tylko i wyłącznie do Nikona F3 AF. Konwerter ten, w połączeniu z obiektywami nie ciemniejszymi niż 2,0, dawał AF z Nikonem F3 AF. Działał na zasadzie przesuwania zespołu optycznego konwertera za pomocą wbudowanego w niego silniczka elektrycznego. Zakres automatycznego ostrzenia był dość ograniczony, i zależał od odległości ustawionej na obiektywie - w pewnym sensie działało to trochę tak, jak "Limiter" ostrości w późniejszych tele i makroobiektywach AF. Na obiektywie należało nastawić przybliżoną odległość, a TC zajmował się resztą. Obecnie TC ten jest raczej kolekcjonerską rzadkością niż czymkolwiek użytecznym, podobnie jak cały "system" Nikona F3 AF, na który składały się raptem 2 obiektywy.

Pomysł ten odżył ponownie kilka lat później, gdy Nikon wypuścił pierwszy "prawdziwy" aparat AF, Nikona F-501. W odróżnieniu od Minolty, Nikon postanowił nie zmieniać bagnetu, dzięki czemu oszczędził sobie konieczności natychmiastowego wprowadzenia na rynek dużej liczby nowych obiektywów. Początkowo oferta obiektywów AF Nikona była bardziej niż skromna - tylko AF 1,8/50 i 3,3-4,5/35-70, do których niedługo potem doszedł 4/70-210. Wszystkie one zresztą były tylko modyfikacjami istniejących już obiektywów MF, miały stare układy optyczne w nowych oprawach. Żeby "osłodzić" nabywcom czekanie na nowe obiektywy AF, co zajęło gdzieś koło roku, Nikon powrócił do starego pomysłu z telekonwerterem AF i wypuścił nowy model TC-16A - podobno miał ten sam układ optyczny, co poprzednik do Nikona F3 AF, ale, w odróżnieniu od poprzednika, dostosowany był do napędu śrubokrętem z korpusu F-501. Ponieważ układ AF Nikona F-501 działał od otworu 4,5, to TC-16A działał tylko z obiektywami 2,8 i jaśniejszymi. Optycznie nie była to rewelacja, a sposób ustawiania ostrości był podobny jak u poprzednika: konwerter ustawiał ostrość w stosunkowo niewielkim zakresie, więc wymagane było wstępne ustawienie ostrości na obiektywie. Przykładowo, przy nastawieniu na nieskończoność, obiektyw 50 mm ostrzył w zakresie od nieskończoności do 1,2 m, obiektyw 100 mm - do 4 m, 200 mm - do 16 m. Ostrzenie z bliższej odległości było możliwe, pod warunkiem, że obiektyw nie był nastawiony na nieskończoność.
Działało to tak sobie, i było raczej chwytem marketingowym, dającym nabywcom poczucie, że nie zostali pozostawieni na lodzie.
TC-16A można używać tylko z niektórymi starszymi korpusami Nikona AF na film: F-501, F-801, F4, F90, F90X. Z innymi korpusami nie działa. Nikon darował już sobie dbanie o kompatybilność z nowszymi i tańszymi modelami aparatów.
Ale pojawił się "hack", przeróbka tego TC, pozwalająca używać go z nowszymi korpusami, także cyfrowymi. Jest bardzo prosta i sprowadza się do przesunięcia jednego styku w inne miejsce. Niestety, przeróbka ta powoduje, że TC-16A przestaje działać z tymi starymi korpusami AF na film, do których był przeznaczony. Nie można zjeść ciastka i mieć ciastka. ;-)

Ten sam pomysł co w TC-16A wykorzystał niedługo potem Pentax, wypuszczając swojego pierwszego AF, SFX. Początkowa oferta obiektywów AF Pentaxa była trochę większa, niż u Nikona, niemniej jednak wypuszczony został też podobny do nikonowskiego telekonwerter 1,7x, dający AF z obiektywami MF. Działał na tej samej zasadzie, silnik w aparacie poprzez "śrubokręt" przesuwał zespół soczewek w konwerterze.

I tu dochodzimy do prawdziwej ciekawostki: Sigma też wypuściła takie konwertery, ale były one jednocześnie adapterami do innych typów obiektywów! Były takie dwa, pozwalające używać obiektywów Minolta MD lub Nikon z korpusami Minolty AF (tylko najstarsze modele 5000, 7000, 9000). Konwertery miały krotność 1,6x i działały na takiej zasadzie, jak wspomniany wyżej konwerter TC-16A. Obiektyw musiał mieć jasność 3,5 lub lepszą.
Skoro jesteśmy przy Minolcie, to sama Minolta też wypuściła konwertery, będące jednocześnie adapterami obiektywów MD do nowych korpusów AF, i to dwa: modele S (do 200) i L (od 300). One jednak nie dawały AF, a pomiar światła był przy przysłonie roboczej.
ODPOWIEDZ