

Dodano po 45 minutach 53 strzałach znikąd:
A teraz taka historia z okresu tak pi razy drzwi 2000-2005
Trafiła mi się przecudowna podróż na Syberię
Irkuck / Wierszyna / Bajkał
Nieprawdopodobne przeżycie bo i podróż koleją transsyberyjską i pełen luz bo pojechałem jako asystent kamery

Oto nasz bohater Aleksander Wierbil

Po ponad 50 latach wraca na miejsce swojej zsyłki (szczegółów nie pamiętam z opisu na stronie Film Polski wynika że NKWD w 49 roku zabrało jego i rodzinę i wysłali na Sybir)
Bardzo miły człowiek, spokojny i z ogromnym dystansem do otoczenia.
Na szczęście mieliśmy wykupione bilety na wagony klimatyzowane - ten wyższy standard. Naprawdę nie można było narzekać, jedyną niedogodnością były tzw. "sanitarne zony" gdzie ani wysikać się ani kupy zrobić nie można było. Po prostu przed wjazdem do jakiegoś miasta na kilkanaście kilometrów zamykany był kibelek przez "kierownika wagonu" i nie było szans by cokolwiek zrobić.
W samym pociagu usłyszałem wreszcie na własne uszy wymianę zdań o której tak wiele razy opowiadali mi koledzy z firmy.
Zdrastie...kipiatok jest ? (dzień dobry, czy jest wrzątek)
Da... jest, tolka chałodnyj.... (tak jest...tylko "chłodny/zimny/niezagrzany")
(W każdym wagonie był taki duuży czajnik z którego brało się wrzątek)
Jak to usłyszałem to moja reakcja była tak idiotyczna (podskakując z radości zwijałem się ze śmiechu) że "tubylcy" patrzyli się na mnie jak na idiotę

Pociąg miał bardzo długie postoje na stacjach. Czasem nawet 1,5h. Do wagonów podchodziły kobiety ze swoimi wyrobami kulinarnymi i suszonymi rybami, chlebem... Mi najbardziej zasmakowały takie jakby "pierogi" kuliste z farszem przypominającym nasze "ruskie" - PYSZNE. Suszone ryby .. najczęsciej były nie do zjedzenia. Konsystencja przypominająca podeszwę buta a smak... no jakiś nijaki








Tutaj jakis pośpiech chyba był bo o ile pamiętam to źle usłyszeliśmy czas postoju



Niestety dość dużo żebrzących dzieci


Nie wiem czy znajdę resztę zdjęć z pociągu
