Olympus OM-2 Spot/Program - aparat zupełnie nie do dupy
Olympus OM-2
Najpoważniejszą różnicą OM-2 w stosunku do OM-1 jest oczywiście pomiar światła, sterujący automatyką czasów naświetlania przy priorytecie przysłony. Jest to tzw. pomiar autodynamiczny (ADM, Auto Dynamic Metering), przez Olympusa zwany OTF – „Off The Film”, czyli mierzone jest światło odbite od powierzchni błony. Jak Wojtek słusznie powyżej zauważył, pomiar faktycznie odbywa się po odbiciu światła od powierzchni błony przy czasach długich - pełne otwarcie kadru następuje przy czasie synchronizacji 1/60s i dłuższych. Pomiar jednakże zaczyna działać w chwili, gdy migawka zaczyna się otwierać i błona jeszcze nie jest odsłonięta – wtedy światło odbija się od pierwszej (lewej) roletki migawki, na której powierzchni, skierowanej w stronę obiektywu naniesiono specjalny wzorek („random pattern”) z czarnych i białych kwadratów, odbijających światło w stronę dwóch fotodiod krzemowych, umieszczonych w dole komory lustra, tuż za bagnetem, i wycelowanych w kadr. Pomiar światła zaczyna się w chwili wyzwolenia migawki, i światło początkowo odbija się od tej „wzorzystej” powierzchni roletki migawki, a potem od powierzchni błony. Z chwilą, gdy światła odbije się dostatecznie dużo, światłomierz nakazuje zwolnienie drugiej roletki i zamknięcie migawki. Olympus twierdził w materiałach reklamowych, że zbierał próbki wszelkich błon z całego świata, żeby określić stopień odbicia przez nie światła, aby prawidłowo skalibrować światłomierz, no i aby opracować ten „random pattern” na roletce tak, by dawał odbicie światła podobne do typowych błon. O ile jednak się orientuję, są pewne błony, które tak nietypowo odbijają światło, że może to zafałszować pomiar autodynamiczny.
W ten sposób Olympus OM-2 tak naprawdę ma dwa, w sumie niezależne od siebie, światłomierze: jeden, oparty, tak jak w OM-1, na dwóch fotoopornikach CdS, umieszczonych za pryzmatem, po obu stronach okularu, mierzący światło w trybie ręcznym oraz do wskazań światłomierza – ale TYLKO do wskazań światłomierza – w trybie automatycznym, i drugi, oparty na dwóch fotodiodach krzemowych umieszczonych w dole komory lustra, działający w chwili zdjęcia w trybie automatycznym i faktycznie wpływający na czas naświetlania. W związku z tym pamiętać trzeba, że czas naświetlania, wskazany wskazówką w wizjerze w trybie automatycznym, jest jedynie orientacyjny – to wynik pomiaru światła przez tradycyjny światłomierz przy pryzmacie, a faktyczny czas naświetlania może być inny.
W ten sposób Olympus OM-2 tak naprawdę ma dwa, w sumie niezależne od siebie, światłomierze: jeden, oparty, tak jak w OM-1, na dwóch fotoopornikach CdS, umieszczonych za pryzmatem, po obu stronach okularu, mierzący światło w trybie ręcznym oraz do wskazań światłomierza – ale TYLKO do wskazań światłomierza – w trybie automatycznym, i drugi, oparty na dwóch fotodiodach krzemowych umieszczonych w dole komory lustra, działający w chwili zdjęcia w trybie automatycznym i faktycznie wpływający na czas naświetlania. W związku z tym pamiętać trzeba, że czas naświetlania, wskazany wskazówką w wizjerze w trybie automatycznym, jest jedynie orientacyjny – to wynik pomiaru światła przez tradycyjny światłomierz przy pryzmacie, a faktyczny czas naświetlania może być inny.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38895
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Olympus OM-2 Spot/Program - aparat zupełnie nie do dupy
Wg mnie grubo przekombinowali, szczególnie zważywszy wpływ matówek na pomiar nad nimi.
Czemu nie skupili się na tym dolnym pomiarze, skoro już był, i to na SBC? Przecież ten górny, ułomny, na CdS, należało w ogóle skasować.
Ale ja się nie znam, dlatego się wypowiadam - stara nikoniarska szkoła.
Czemu nie skupili się na tym dolnym pomiarze, skoro już był, i to na SBC? Przecież ten górny, ułomny, na CdS, należało w ogóle skasować.
Ale ja się nie znam, dlatego się wypowiadam - stara nikoniarska szkoła.

Re: Olympus OM-2
Jak zwykle masz rację.
Myślę, że były po temu jakieś ważne powody. Po pierwsze, aparat był zbudowany na bazie OM-1. Po drugie, jakoś trzeba było rozwiązać pomiar światła w trybie ręcznym i wskazania do trybu automatycznego, i nie mieli innego pomysłu. A luster półprzepuszczalnych wtedy jeszcze prawie nie stosowano (z wyjątkiem np. "zacofanej" Praktiki VLC...
). Ale kolejne modele Olympusa (OM-4, OM-3, OM-2S/P) już miały lustra półprzepuszczalne i, o ile wiem, wykorzystywały chyba te same czujniki do pomiaru autodynamicznego i "statycznego".
A co do matówek, to w jakiś tajemniczy sposób Olympusowi udało się to zrobić tak, że większość matówek nie wpływała na pomiar "statyczny", za wyjątkiem tych przezroczystych, które w ogóle nie miały powierzchni matowej. Pozostałe nie wymagały żadnej korekty naświetlania, co ciekawe - w przeciwieństwie do rozwiązań innych firm, w których różnym matówkom towarzyszyły zalecenia wprowadzenia korekty naświetlania na plus czy minus od 1/3 do prawie 2 EV.
Myślę, że były po temu jakieś ważne powody. Po pierwsze, aparat był zbudowany na bazie OM-1. Po drugie, jakoś trzeba było rozwiązać pomiar światła w trybie ręcznym i wskazania do trybu automatycznego, i nie mieli innego pomysłu. A luster półprzepuszczalnych wtedy jeszcze prawie nie stosowano (z wyjątkiem np. "zacofanej" Praktiki VLC...

A co do matówek, to w jakiś tajemniczy sposób Olympusowi udało się to zrobić tak, że większość matówek nie wpływała na pomiar "statyczny", za wyjątkiem tych przezroczystych, które w ogóle nie miały powierzchni matowej. Pozostałe nie wymagały żadnej korekty naświetlania, co ciekawe - w przeciwieństwie do rozwiązań innych firm, w których różnym matówkom towarzyszyły zalecenia wprowadzenia korekty naświetlania na plus czy minus od 1/3 do prawie 2 EV.
Olympus OM-2
Naturalną chyba konsekwencją zastosowania autodynamicznego pomiaru światła odbitego w czasie zdjęcia od płaszczyzny błony jest wykorzystanie go także do pomiaru światła lampy błyskowej.
Problemem typowych lamp błyskowych z automatyką naświetlania, wprowadzonych do handlu gdzieś na początku lat 70, było ograniczenie do jednej, czasami dwóch, a bardzo rzadko trzech wartości przysłony, z których można było skorzystać, związanych w dodatku z czułością błony, konieczność pilnowania, by na obiektywie nastawić tę samą liczbę przysłony, co na lampie, no i dokonywanie pomiaru przez czujnik na lampie, a nie przez obiektyw. Ponadto ówczesne lampy przeważnie nie miały ruchomych reflektorów, pozwalających skierować światło lampy na sufit czy w bok, przy czujniku skierowanym nadal na obiekt zdjęcia. Lampę taką można było oczywiście zamocować na jakimś przegubie czy choćby trzymać w ręce i kierować jej światło w stronę inną niż na wprost, ale razem z lampą także jej czujnik był kierowany w tę samą stronę, a nie na obiekt zdjęcia, co dawało fałszywy pomiar.
Olympus do modelu OM-1 wyprodukował lampę Quick Auto 300, o konstrukcji sztywnej. Jako akcesorium dostępny był Bounce Grip, z przegubem, pozwalającym kierować lampę w bok i do góry, ale razem z czujnikiem – więc wyprodukowano jeszcze jedno akcesorium, zewnętrzny sensor do lampy mocowany w stopce aparatu (i skierowany na obiekt), łączony z lampą kablem.
Wszystko to razem nie rozwiązywało problemu niedostatecznej elastyczności systemu przy zdjęciach z lampą błyskową, choć lampa Quick Auto 300 była, jak na owe czasy, dość wyjątkowa, mając aż trzy przysłony do wyboru. Nadal jednak wybór przysłon był ograniczony, nie był uwzględniany kąt widzenia obiektywu ani filtry, nie był uwzględniany dodatkowy wyciąg obiektywu pierścieniami makro czy mieszkiem, co powodowało problemy z obliczeniem naświetlania przy zdjęciach makro.
Problemem typowych lamp błyskowych z automatyką naświetlania, wprowadzonych do handlu gdzieś na początku lat 70, było ograniczenie do jednej, czasami dwóch, a bardzo rzadko trzech wartości przysłony, z których można było skorzystać, związanych w dodatku z czułością błony, konieczność pilnowania, by na obiektywie nastawić tę samą liczbę przysłony, co na lampie, no i dokonywanie pomiaru przez czujnik na lampie, a nie przez obiektyw. Ponadto ówczesne lampy przeważnie nie miały ruchomych reflektorów, pozwalających skierować światło lampy na sufit czy w bok, przy czujniku skierowanym nadal na obiekt zdjęcia. Lampę taką można było oczywiście zamocować na jakimś przegubie czy choćby trzymać w ręce i kierować jej światło w stronę inną niż na wprost, ale razem z lampą także jej czujnik był kierowany w tę samą stronę, a nie na obiekt zdjęcia, co dawało fałszywy pomiar.
Olympus do modelu OM-1 wyprodukował lampę Quick Auto 300, o konstrukcji sztywnej. Jako akcesorium dostępny był Bounce Grip, z przegubem, pozwalającym kierować lampę w bok i do góry, ale razem z czujnikiem – więc wyprodukowano jeszcze jedno akcesorium, zewnętrzny sensor do lampy mocowany w stopce aparatu (i skierowany na obiekt), łączony z lampą kablem.
Wszystko to razem nie rozwiązywało problemu niedostatecznej elastyczności systemu przy zdjęciach z lampą błyskową, choć lampa Quick Auto 300 była, jak na owe czasy, dość wyjątkowa, mając aż trzy przysłony do wyboru. Nadal jednak wybór przysłon był ograniczony, nie był uwzględniany kąt widzenia obiektywu ani filtry, nie był uwzględniany dodatkowy wyciąg obiektywu pierścieniami makro czy mieszkiem, co powodowało problemy z obliczeniem naświetlania przy zdjęciach makro.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38895
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Olympus OM-2 Spot/Program - aparat zupełnie nie do dupy
Bo lampa to zło.
Re: Olympus OM-2 Spot/Program - aparat zupełnie nie do dupy
Zawsze jak gadacie, o czymś o czym nie mam pojęcia i nudzę się po trzech linijkach, mam ochotę strzelić Wojtka z szelek a potem zmierzwić Pusią burzę loków. Czy jestem złym człowiekiem? Pyta Małgorzata.
Olympus OM-2
Bo złą kobietą jesteś.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38895
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Olympus OM-2 Spot/Program - aparat zupełnie nie do dupy
Pusia jest łysa, więc zmierzwić możesz raczej też Wojtka - póki jeszcze kudłaty - po strzeleniu z szelek...
Jednak zaraz po tym Wojtek bez zwłoki wychłoszcze szelkami Twoją gołą pupę.
- Strach Aśće? Nie??? Zażyj tabaki!
(Moniuszko - Straszny Dwór)
Jednak zaraz po tym Wojtek bez zwłoki wychłoszcze szelkami Twoją gołą pupę.
- Strach Aśće? Nie??? Zażyj tabaki!
(Moniuszko - Straszny Dwór)
Re: Olympus OM-2 Spot/Program - aparat zupełnie nie do dupy
A słowo stanie się ciałem.