Le Temps retrouvé...

zdjęcia i o zdjęciach - bez dogmatu
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Owain
Nasz Czelnik
Posty: 14716
Rejestracja: 11.2016

Re: Zdjęcia z naszej młodości, ryjące berety... a zarazem uwielbiane

#131

Post autor: Owain »

wpk pisze: 21 paź 2019, 22:30 Kurwa, Sebastian (San), ja pierdolę. :D
Great!
I jak Ci już rzekłem rano - nie daj się!
Bądź sobą.
Po prostu bądź egoistą.
Zebrałem się na odwagę i proponowaną strategię zaproponowałem i została klepnięta ;)
Sowy nie są tym, czym się wydają...
Awatar użytkownika
wpk
wpkx
Posty: 38825
Rejestracja: 10.2016
Lokalizacja: Nad Wigołąbką
Kontakt:

Re: Zdjęcia z naszej młodości, ryjące berety... a zarazem uwielbiane

#132

Post autor: wpk »

W pośladki?
Awatar użytkownika
Owain
Nasz Czelnik
Posty: 14716
Rejestracja: 11.2016

Re: Zdjęcia z naszej młodości, ryjące berety... a zarazem uwielbiane

#133

Post autor: Owain »

wpk pisze: 21 paź 2019, 22:34W pośladki?
Aż tak dobrze to nie ;p
Sowy nie są tym, czym się wydają...
Awatar użytkownika
danz1ger
Posty: 5643
Rejestracja: 11.2016
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Zdjęcia z naszej młodości, ryjące berety... a zarazem uwielbiane

#134

Post autor: danz1ger »

nic ryjącego beret, ale ciągle lubię tę brykę.

Obrazek
A jednak ktoś kręci.
puch24

Re: Zdjęcia z naszej młodości, ryjące berety... a zarazem uwielbiane

#135

Post autor: puch24 »

No, dobra, to coś ode mnie. Nie przepadam za tymi zdjęciami, ale jest za nimi jakaś historia. Nie jestem ich autorem; autorem jednego jest chyba Arturo Mari lub jeden z jego pomocników, a drugie zrobił ktoś z grupy (chyba; może się mylę).
Ukryta zawartość
To forum wymaga zarejestrowania i zalogowania się, aby zobaczyć ukrytą zawartość.
Po lewej stronie ks. Peszkowski, kapelan Rodzin Katyńskich, który jako młody chłopak uratował się jakoś z ostatniego transportu z Kozielska do Katynia, którego kilka lat wcześniej poznaliśmy z babcią zupełnym przypadkiem w Smoleńsku w czasie wyjazdu do Katynia - mieszkaliśmy w tym samym hotelu.
Na prawo od niego wiadomo kto, ta czarna wdowa to moja babcia (wdowa katyńska), w prawo od niej pan Lutoborski, który zginął potem w katastrofie smoleńskiej, i nie pamiętam już, jak nazywała się ta pani z prawej, też wdowa katyńska. Na imię chyba miała Maria.
Ukryta zawartość
To forum wymaga zarejestrowania i zalogowania się, aby zobaczyć ukrytą zawartość.
Tutaj wiadomo kto z lewej, potem ja, pochylony pan to p. Dusiewicz, prezes warszawskiego oddziału Rodzin Katyńskich, i ks. Peszkowski.

Zdjęcia wykonano w czasie audiencji dla ogólnopolskiej pielgrzymki Rodzin Katyńskich do Watykanu, a audiencja miała miejsce 13 kwietnia 1996, mniej więcej w rocznicę zbrodni katyńskiej (ok. 10-15 kwietnia 1940 - trwało to kilka dni).
Jako młodemu, zdrowemu, silnemu i wysokiemu ;-) dano mi w czasie audiencji do trzymania obraz Matki Boskiej Katyńskiej, co mnie skutecznie unieruchomiło i uniemożliwiło fotografowanie - a taki miałem zamiar. :-( Zamiast tego spotkał mnie zaszczyt dotyku ręki papieskiej.
Nieco paradoksalne jest to, że jestem przy tym naczelnym bezbożnikiem Rzeczypospolitej... ;-)

Cała pielgrzymka zorganizowana była w formie zlotu, tzn. z różnych miast Polski niezależnie jechały wynajęte na tę okoliczność w biurach podróży autobusy z kierowcami, przewodnikami, itd., mieszkaliśmy w różnych miejscach, i zjechaliśmy się tylko w Rzymie owego 13 kwietnia na audiencję, a następnego dnia podobny zjazd wszystkich odbył się w Monte Cassino, gdzie ks. Peszkowski odprawił dla wszystkich mszę. Nie mam żadnych zeskanowanych zdjęć z tego wyjazdu z wyjątkiem jednego, więc niczego nie wrzucę, poza tym jednym.

Monte Cassino zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Trochę czytałem o Monte Cassino wcześniej, ale nie Wańkowicza, tylko wspomnienia lekarza dr Adama Majewskiego Wojna, ludzie i medycyna - dr Majewski został ranny pod Monte Cassino i sam leżał potem w szpitalu, i opisał koszmarne przeżycia, jakie go pod tą górą spotkały. Gdy jechaliśmy autobusem pod górę serpentynami, wspomniałem co Majewski pisał, i zrozumiałem, że nie przesadził ani o jotę - to musiał być koszmar i jatka, po prostu nie mogłem sobie wyobrazić, jak polscy żołnierze mogli tam nacierać pod górę. NB, Majewski bardzo niepochlebnie wyrażał się tam o Wańkowiczu, który po bitwie przyjechał do szpitala i maltretował rannych żołnierzy pytaniami o przebieg bitwy, i kłócąc się z nimi, gdy ich opowieści nie pasowały mu do jego wersji.
Zwiedzaliśmy też klasztor na Monte Cassino; było tam MNÓSTWO Niemców, którzy oczywiście tłumnie odwiedzali SWÓJ cmentarz poległych żołnierzy.

Ja jechałem z grupą warszawską, z Warszawy, ze względów rodzinnych. Nocą przelecieliśmy Czechy/Słowację, Austrię, rańcem zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej w Bolonii, coby się ogarnąć trochę, i jakoś przed południem zajechaliśmy do Florencji, która zrobiła na mnie duże wrażenie - jest po prostu piękna. Szybkie zwiedzanie Florencji i dalej w drogę, ominęliśmy Rzym, i pojechaliśmy do małej górskiej miejscowości Fiuggi Terme, gdzie mieliśmy noclegi. Niestety, ok. 60 km od Rzymu, no ale wszystko musiało być w rozsądnej cenie. Jakaś grupa z innego miasta załatwiała wszystko o wiele wcześniej i załapała się na nocleg w Domu Pielgrzyma tuż przy Watykanie...

Następnego dnia zaplanowane było zwiedzanie Rzymu, ale, jak na złość, lało niemal bez przerwy. Praktycznie zwiedzaliśmy wszystko tylko z autobusu, bo mowy nie było, by gdzieś chodzić inaczej, niż szybko przeskoczyć z autobusu pod jakiś dach, np. do kościoła. Plany się więc rypły i trzeba było zastanowić się nad ich zmianą. I oczywiście od razu zaczęły się kwasy, bo część grupy zaczęła argumentować, że przecież jesteśmy na pielgrzymce, a nie na wycieczce, i nie powinniśmy zwiedzać turystycznie, tylko religijnie, tzn. co najwyżej odwiedzać kościoły, itp.

Kolejnego dnia znów Rzym, rano było jeszcze dość paskudnie, i pojechaliśmy zwiedzać Katakumby, gdzie deszcz nie miał wielkiego znaczenia ;-) (oprowadzał nas młody Włoch, który studiował albo polonistykę, albo coś tam w Polsce, i zupełnie dobrze mówił po polsku), ale potem, gdy wyszliśmy, wypogodziło się, i ruszyliśmy w Rzym już bardziej na nogach, zwiedzając bardziej "dotykowo", a nie zza szybki (jak Czereśniak).

Wtedy też odwiedziliśmy Colosseum.
Obrazek5894-03a by Maciej, on Flickr

Na zdjęciu moja babcia i stryj, a na pierwszym planie oczywiście I gatti di Roma. ;-)

Następnego dnia był Watykan, muzeum watykańskie, audiencja, a kolejnego - Monte Cassino, no a następnego dnia już powrót przez Padwę i Bolonię ze zwiedzaniem, do Lido di Iesolo pod Wenecją, gdzie spaliśmy. No i następnego dnia Wenecja, nadal w pięknej słonecznej pogodzie, i powrót do Warszawy.

Przy okazji przekonałem się, że moim angielskim niewiele zdziałam, bo po angielsku mówiło tylko młodsze pokolenie, i to zwykle słabo.
Było tak:
- Do you speak English?
- Yes, a little.
I to właśnie było to "little". :-D

Już prędzej można było dogadać się po niemiecku, a najprędzej po francusku. W Wenecji w jednym ze sklepów widziałem jakieś Portugalki; jedna z nich dogadywała się ze sprzedawcą po hiszpańsku.
W Pałacu Dożów, do którego poszliśmy kilkuosobową grupą zainteresowanych (rozdzieliliśmy się na podgrupy na Pl. Św. Marka i każdy robił, co chciał - myśmy poszli zwiedzić Pałac Dożów) nie wzięliśmy przewodnika, bo był drogi, i stwierdziliśmy, że jakoś sami sobie damy radę. Niestety, nic z tego. Eksponaty opisane były tylko po włosku, mikroskopijnymi, ledwie widocznymi literkami. Powinniśmy byli choć kupić książkę-przewodnik. W jednej z sal spróbowaliśmy o coś zapytać siedzącą tam starszą donnę - dopiero połączone i zmasowane wielojęzyczne wysiłki nas wszystkich, obejmujące mój całkowicie nieprzydatny angielski, czyjś tam niemiecki, mój beznadziejny hiszpański i ostatecznie francuski jednej z pań, przyniosły jakiś tam efekt... ;-) Tak naprawdę to zadziałał ten francuski...
Podobnie zresztą było wcześniej w hotelu, gdy mieliśmy wcześnie rano wyjechać i prosiliśmy o wczesną pobudkę i wczesne śniadanie, a nasza przewodniczka, mówiąc oczywiście dobrze po włosku, gdzieś się nam zapodziała. Dopiero francuskie reveiller jednej z pań zabrzmiało Włoszce dostatecznie podobnie do svegliare. :-D
puch24

Re: Zdjęcia z naszej młodości, ryjące berety... a zarazem uwielbiane

#136

Post autor: puch24 »

Mój pierwszy własny pojazd.

Obrazek4272-06a by Maciej, on Flickr

Nie, nie, nie Mini. :-D

Obrazek4272-08abis by Maciej, on Flickr
Awatar użytkownika
wpk
wpkx
Posty: 38825
Rejestracja: 10.2016
Lokalizacja: Nad Wigołąbką
Kontakt:

Re: Zdjęcia z naszej młodości, ryjące berety... a zarazem uwielbiane

#137

Post autor: wpk »

Maciek, wyglądasz jak pierwszy kleryk Rzeczypospolitej! :D

Bogusław, który to rok i co to za wóz?
Awatar użytkownika
Owain
Nasz Czelnik
Posty: 14716
Rejestracja: 11.2016

Re: Zdjęcia z naszej młodości, ryjące berety... a zarazem uwielbiane

#138

Post autor: Owain »

Puchu, to mi teraz głupio wrzucać ciąg dalszy z paryżewa i różne głupie fiki miki. Jestem pod wrażeniem.
Sowy nie są tym, czym się wydają...
Awatar użytkownika
abishai
Osia mówiła - Abiszabi
Posty: 1521
Rejestracja: 07.2017
Lokalizacja: Swindon

Re: Zdjęcia z naszej młodości, ryjące berety... a zarazem uwielbiane

#139

Post autor: abishai »

„Mówiono o nim King
W mieście świętej Wieży
Pamiętam z podstawówki
Jak całował się z papieżem...”

T.Love - King

Szacun Maćku!
Jak prezes wspomniał, te nasze fiki-myki-szczeniackie-wybryki bledną przy takiej opowieści.



Dodano po 7 minutach 36 strzałach znikąd:
wpk pisze:Maciek, wyglądasz jak pierwszy kleryk Rzeczypospolitej! :D
Ojciec dyrektor ma racje, na tym zdjęciu z obrazkiem, wygladasz jak rasowy ksiądz,
tfu, książe miało być!
Awatar użytkownika
abishai
Osia mówiła - Abiszabi
Posty: 1521
Rejestracja: 07.2017
Lokalizacja: Swindon

Re: Zdjęcia z naszej młodości, ryjące berety... a zarazem uwielbiane

#140

Post autor: abishai »

wpk pisze:Maciek, wyglądasz jak pierwszy kleryk Rzeczypospolitej! :D
Ojciec dyrektor ma racje, na tym zdjęciu z obrazkiem, wygladasz jak rasowy ksiądz,
tfu, książe miało być!
ODPOWIEDZ