A ja żem przeczytała/ał
Re: A ja żem przeczytała/ał
Tak, czytałam o Irlandii :/
- Gdama
- Gdriada
- Posty: 2359
- Rejestracja: 11.2016
- Lokalizacja: Gdańsk/Jantar
Re: A ja żem przeczytała/ał
A tu o Polsce. Trochę inaczej spojrzałam na niektórych przedstawicieli starszego pokolenia w mojej rodzinie
https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/k ... zlowiekiem
https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/k ... zlowiekiem
Re: A ja żem przeczytała/ał
Dzięki Magda za polecenie. Przyznam, że nigdy nie zastanawiałam się nad tą tematyką. Lubię rozruszać mózgownicę w różnych kierunkach <3
- Gdama
- Gdriada
- Posty: 2359
- Rejestracja: 11.2016
- Lokalizacja: Gdańsk/Jantar
Re: A ja żem przeczytała/ał
Emocjonalnie zadziałało https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/poniemieckie
Ale ja urodzona w Poniemiecji, więc nie dziwota
Ale ja urodzona w Poniemiecji, więc nie dziwota
Re: A ja żem przeczytała/ał
Wzruszające, prawdziwe historie adoptowanych. Ciekawy reportaż Anny Kamińskiej (poznałam ją już wcześniej przy okazji Simony Kossak i Puszczy Białowieskiej, gdzie rozpaliła zainteresowanie jednym i drugim).
Czasem gorzki, czasem słodki krajobraz polskich rodzin adopcyjnych i biologicznych. Książkę wieńczy rozmowa z psychoterapeutką, która naprawdę wiele wyjaśnia w kwestii adopcji. Kiedy powiedzieć, czy powiedzieć? Okazuje się, że ludzkie ciało pamięta obrazy nawet z najbardziej wczesnego dzieciństwa. Poczucie niedopełnienia, niedokończenia jest bardzo silne, stąd naturalna tendencja do szukania zerwanych więzi. W końcu mądre spojrzenie na adopcję, która większości ludziom jawi się jako tajemnica, coś wstydliwego, zakopanego w starych dokumentach. Zupełnie niepotrzebnie. Odrzucenie korzeni dziecka to tak naprawdę nie zaakceptowanie jego samego do końca. Dzieci nie są strażnikami samopoczucia swoich rodziców. Nie powinno tak być. Adopcja nie zawsze jest udana to nie powinno też dziwić. Mało która rodzina jest pozbawiona wad i uchybień. Ja takiej nie znam.
Co ciekawe, adoptowani o wiele bardziej dążą do poszukiwań swojego rodzeństwa. Mnie akurat to trudno zrozumieć, bo jestem jedynaczką ale to muszą być przemocne więzi. Dla wszystkich bohaterów prawdziwy rodzic to ten który wychował i to jest niepodważalne.
Re: A ja żem przeczytała/ał
Nie mam aż takiego zacięcia by pokusić się o recenzję, ale dziś skończyłem i polecam:
Re: A ja żem przeczytała/ał
wpisuję na niekończącą się listę
Re: A ja żem przeczytała/ał
Chciałam bardzo podziękować Tomkowi za polecenie i pożyczenie tej książki.
Odnalazłam kilka odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, z którymi męczyłam się od kiedy zobaczyłam słynne zdjęcie Kevina Cartera (z sępem i głodującym dzieckiem). Z biegiem lat zmieniały się moje refleksje na temat tego zdjęcia. Tragedia i przemoc tworzą mocne obrazy ale za aparatem zawsze stoi człowiek. Dokumentując rzeczywistość płaci najwyższą cenę. Rozmienia na migawki swoje życie, emocje, uczucia, wrażliwość i sumienie. Trudno żyć z takim balastem. Nie dziwi mnie ucieczka Cartera w narkotyki a wkrótce samobójstwo. Jednak pozostawione obrazy, nierzadko wpływały na zmianę naszego światopoglądu a nawet na całe systemu społeczno - ustrojowe. Gdyby nie oni, krwawe historie z dziejów apartheidu czy głodu w Sudanie byłyby tylko notką prasową o której nikt by dzisiaj nie pamiętał. Cenię tą książkę za to, że jest pozbawiona egzaltacji i rozczulania się nad nieszczęściami świata i swoimi własnymi. Szorstka w przekazie. Męska rzecz. Pozwala stanąć z boku u obserwować chłopaków przy pracy. Dwóch z tego elitarnego towarzystwa już nie ma w tym wymiarze. Historię opowiadają dwaj pozostali. Jeszcze film zamierzam obejrzeć.
Weekend spędziłam na lekturze i oglądaniu zdjęć Cartera, Oosterbroeka, Marinovicha i SIlvy.
Odnalazłam kilka odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, z którymi męczyłam się od kiedy zobaczyłam słynne zdjęcie Kevina Cartera (z sępem i głodującym dzieckiem). Z biegiem lat zmieniały się moje refleksje na temat tego zdjęcia. Tragedia i przemoc tworzą mocne obrazy ale za aparatem zawsze stoi człowiek. Dokumentując rzeczywistość płaci najwyższą cenę. Rozmienia na migawki swoje życie, emocje, uczucia, wrażliwość i sumienie. Trudno żyć z takim balastem. Nie dziwi mnie ucieczka Cartera w narkotyki a wkrótce samobójstwo. Jednak pozostawione obrazy, nierzadko wpływały na zmianę naszego światopoglądu a nawet na całe systemu społeczno - ustrojowe. Gdyby nie oni, krwawe historie z dziejów apartheidu czy głodu w Sudanie byłyby tylko notką prasową o której nikt by dzisiaj nie pamiętał. Cenię tą książkę za to, że jest pozbawiona egzaltacji i rozczulania się nad nieszczęściami świata i swoimi własnymi. Szorstka w przekazie. Męska rzecz. Pozwala stanąć z boku u obserwować chłopaków przy pracy. Dwóch z tego elitarnego towarzystwa już nie ma w tym wymiarze. Historię opowiadają dwaj pozostali. Jeszcze film zamierzam obejrzeć.
Weekend spędziłam na lekturze i oglądaniu zdjęć Cartera, Oosterbroeka, Marinovicha i SIlvy.
Re: A ja żem przeczytała/ał
Pitcairn - maleńka wysepka na Oceanie Spokojnym. Niewielka, zamknięta społeczność, co prawda pod jurysdykcją Wielkiej Brytanii ale rządząca się własnymi prawami. Dni do dni podobne, lazur wody, bogactwo owoców. Wydawałoby się raj na ziemi. Już dawna wiem, że tam gdzie jest człowiek, raju nie ma i nie będzie. Zamknięta społeczność Pitcarin to potomkowie legendarnych buntowników z Bounty. Odziedziczyli po przodkach pulę genów, która wymieszana z krwią siłą pojmanych taihtanek okazała się być toksyczna. Czytając do jakiś niegodziwości zdolny jest człowiek przypominała mi się Władca much.
Gwałty na kobietach, na dziewczynkach to codzienność społeczności. Gwałcone były już 7 letnie dziewczynki, 12 latki w drugiej ciąży. Szokujące, że do gwałtów dochodziło za pozwoleniem rodziców. Jedyną niepisaną zasadą było, że nie gwałcił ojciec, wujek już tak. Kiedy kobiety odważyły się powiedzieć nie... musicie przeczytać co się wydarzyło.
Czy w ogóle gwałt można tłumaczyć np. polinezyjską kulturą? Mam dejva vu ,bo dzisiaj ksiądz z ambony mówi do wiernych - że dzieci kuszą i że każdy ma swoje słabości. Tak więc, nie powinno dziwić i takie próby tłumaczenia.
Pitcarin to według wielu przeklęta wyspa. Coś w tym może być bo omijają je wielkie kataklizmy, jak choćby tsunami.
Sam reportaż czytało mi się dość ciężko i to nie tylko z powodu szokujących treści. Dość chaotyczna konstrukcja, nagłe zwroty akcji, niemniej warto. mniej
Dodano po 40 strzałach znikąd:
aisoglaM pisze: ↑13 gru 2020, 13:52
Pitcairn - maleńka wysepka na Oceanie Spokojnym. Niewielka, zamknięta społeczność, co prawda pod jurysdykcją Wielkiej Brytanii ale rządząca się własnymi prawami. Dni do dni podobne, lazur wody, bogactwo owoców. Wydawałoby się raj na ziemi. Już dawna wiem, że tam gdzie jest człowiek, raju nie ma i nie będzie. Zamknięta społeczność Pitcarin to potomkowie legendarnych buntowników z Bounty. Odziedziczyli po przodkach pulę genów, która wymieszana z krwią siłą pojmanych taihtanek okazała się być toksyczna. Czytając do jakiś niegodziwości zdolny jest człowiek przypominała mi się Władca much.
Gwałty na kobietach, na dziewczynkach to codzienność społeczności. Gwałcone były już 7 letnie dziewczynki, 12 latki w drugiej ciąży. Szokujące, że do gwałtów dochodziło za pozwoleniem rodziców. Jedyną niepisaną zasadą było, że nie gwałcił ojciec, wujek już tak. Kiedy kobiety odważyły się powiedzieć nie... skończyło się, tak jak zawsze.
Czy w ogóle gwałt można tłumaczyć np. polinezyjską kulturą? Mam dejva vu ,bo dzisiaj ksiądz z ambony mówi do wiernych - że dzieci kuszą i że każdy ma swoje słabości. Tak więc, nie powinno dziwić i takie próby tłumaczenia.
Pitcarin to według wielu przeklęta wyspa. Coś w tym może być bo omijają je wielkie kataklizmy, jak choćby tsunami.
Sam reportaż czytało mi się dość ciężko i to nie tylko z powodu szokujących treści. Dość chaotyczna konstrukcja, nagłe zwroty akcji, niemniej warto. mniej
- wpk
- wpkx
- Posty: 38825
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: A ja żem przeczytała/ał
Oh, yes…
Bunt na "Bounty", młody, sfrustrowany i ambitny Fletcher Christian, Pitcairn... Cóż za przepiękna historia uwolnienia się spod jarzma korony i złego kapitana, Williama Bligha…
Który jednak - co nawet nie graniczy z cudem lecz wręcz go przekracza - zostawiony na pastwę oceanu przeżył wraz z większością wiernych sobie i żył znacznie dłużej niż jego antagonista, odznaczając się dodatkowo w bitwach.
Z kolei buntownicy Christiana szybko wyrżnęli się nawzajem - wraz z nim samym - w swoim raju, zachlewając się własnej produkcji bimbrem.
A że przed tym napłodzili dzieci pięknym i uległym tubylkom i wywrócili spokojne życie tamtejszego społeczeństwa - o tym historia długo milczała...
Bunt na "Bounty", młody, sfrustrowany i ambitny Fletcher Christian, Pitcairn... Cóż za przepiękna historia uwolnienia się spod jarzma korony i złego kapitana, Williama Bligha…
Który jednak - co nawet nie graniczy z cudem lecz wręcz go przekracza - zostawiony na pastwę oceanu przeżył wraz z większością wiernych sobie i żył znacznie dłużej niż jego antagonista, odznaczając się dodatkowo w bitwach.
Z kolei buntownicy Christiana szybko wyrżnęli się nawzajem - wraz z nim samym - w swoim raju, zachlewając się własnej produkcji bimbrem.
A że przed tym napłodzili dzieci pięknym i uległym tubylkom i wywrócili spokojne życie tamtejszego społeczeństwa - o tym historia długo milczała...