Aparaty do dupy

wszystko, co chcielibyście wiedzieć o technice, ale boicie się zapytać
ODPOWIEDZ
Meliszipak

Re: Aparaty do dupy

#41

Post autor: Meliszipak »

Przecież jak ustawię ostrość to zgaśnie światło i jak robić zdjęcia?
Poza tym ręka będzie się ślizgać, ponieważ to szkło jest zbyt gładkie.
Wszystko inne ok.
tomek_jj
Posty: 290
Rejestracja: 11.2016

Re: Aparaty do dupy

#42

Post autor: tomek_jj »

odnośnie Kieva19 znalazłem takie coś
http://www.foto-kurier.pl/archiwum_arty ... -1992.html

Puch24 - to uzupełnienie wygląda na twoje
Awatar użytkownika
wpk
wpkx
Posty: 38825
Rejestracja: 10.2016
Lokalizacja: Nad Wigołąbką
Kontakt:

Re: Aparaty do dupy

#43

Post autor: wpk »

Skoro się podpisał... ;)
puch24

Re: Aparaty do dupy

#44

Post autor: puch24 »

Tak, to mój tekst.
Meliszipak

Re: Aparaty do dupy

#45

Post autor: Meliszipak »

Wszystko co piszesz, czyta się szybko, lekko, z takim fajnym dreszczykiem co w następnej linijce.
puch24

Re: Aparaty do dupy

#46

Post autor: puch24 »

Miło mi! :-)
Awatar użytkownika
rbit9n
Ribitibi
Posty: 9432
Rejestracja: 11.2016
Lokalizacja: Kolonia pod Rzeszowem - Za Torem

Re: Aparaty do dupy

#47

Post autor: rbit9n »

wpk pisze:CIACH!

Miałem toto kilka lat temu pożyczone (bodajże 201F, a 500 są ponoć jeszcze gorsze), i nie dało się tym fotografować.
Bo ani w rękach utrzymać - kanciasty, o zerowej ergonomii klocek, ani guzików znaleźć/namacać, ani ostrości ustawić.
puch24 pisze:CIACH!

Co do tych kanciastych potworków, to chyba masz rację. Kiedyś próbowałem trochę fotografować lustrzanką dwuobiektywową, i z ergonomią miało to niewiele wspólnego.
Widziałem, że te różne bardziej nowoczesne aparaty japońskie o konstrukcji modułowej mają różne dodatkowe uchwyty, jakieś gripy, motory, z tym może się łatwiej fotografuje.
z aparatem trzeba jak z kobietą, znaczy.

Obrazek
nie, nie tobie ja służę, ja służę bzdurze!
puch24

Re: Aparaty do dupy

#48

Post autor: puch24 »

Dziwne pomysły Minolty

Minolta to firma bardzo kontrowersyjna, którą można jednocześnie podziwiać za bardzo dobre pomysły i nie cierpieć za pomysły mocno chybione, a co najmniej dziwaczne. Mieszały się w nich rozwiązania anachroniczne z zastosowanymi jednocześnie bardzo nowoczesnymi.

W swoich pierwszych aparatach multi-mode, XD-5 i XD-7, skądinąd bardzo ciekawych i zaawansowanych, firma nie zastosowała automatyki programowej, co zapewne przyczyniło się trochę do ich niewielkiej popularności. Dziwić może też ich odmienne rozwiązanie mechaniczne niż modeli serii XG, przez co wymagały innych motorów i tylnych ścianek datujących - podobno wynikało to ze współpracy z Leiką; modele XD były podobno zbieżne konstrukcyjnie z Leiką R4. Bardzo też brakowało pomiaru błysku przez obiektyw, który wtedy już pojawiał się w modelach szczytowych innych firm.

Kolejnym dziwactwem Minolty było rozwiązanie światłomierza w trybie ręcznym, który był w języku Minolty nazywany 'metered manual', a co oznaczało, że w wizjerze wyświetlany był czas naświetlania wskazywany przez światłomierz, natomiast nie był wyświetlany czas nastawiony - do właściwego ustawienia ekspozycji konieczne było odrywanie aparatu od oka. Było to o tyle dziwne, że stosowane wtedy przez Minoltę wskaźniki w postaci szeregu diod LED ułatwiały takie rozwiązanie, np. poprzez wskazanie jednej wartości diodą świecącą stale, a drugiej - migającą, co było typowo stosowane przez konkurencję i nie wymagało dodatkowej komplikacji konstrukcji mechanicznej jak w przypadku wskazań igłą galwanometru. Jednak nawet najbardziej zaawansowany model, X-700, miał tę niedogodność, która została poprawiona dopiero w późniejszych a niższych modelach X-500 i X-300., i co Minolta rozczulająco nazwała 'full metered manual'.

Podobno wynikało to z tego, że wskazania poprawnej/niepoprawnej ekspozycji w wizjerze (+/o/-) były opatentowane w USA przez jakąś firmę, i Minolta musiałaby wnosić opłaty licencyjne, co podniosłoby cenę aparatów.

Minolta bardzo długo, dłużej niż inni producenci, którzy stosowali już wtedy nawet w najtańszych modelach wysokoczułe fotodiody krzemowe albo z arsenofosforku galu, trwała przy anachronicznym już pomiarze światła za pomocą mniej czułych i obciążonych sporą bezwładnością fotooporników CdS - miały je wszystkie modele XG (XG-1(7), XG-2(9), XG-M), i dopiero X-700 i późniejsze miały fotodiody krzemowe.

Poważnym anachronizmem było też stosowanie migawek z płóciennymi roletkami o poziomym przebiegu, w czasie gdy już wszyscy producenci powszechnie stosowali migawki z metalowymi lamelkami o przebiegu pionowym. Ograniczało to najkrótszy czas naświetlania do 1/1000 s i czas synchronizacji do 1/60, w czasie, gdy konkurencja coraz powszechniej stosowała 1/2000 i 1/125.

Kolejne dziwactwa Minolty związane są z lampami błyskowymi.
Używanie lampy błyskowej dedykowanej, sygnalizującej gotowość w wizjerze i przestawiającej migawkę na czas synchronizacji, mogło w rzeczywistości bardzo skomplikować fotografowanie, ponieważ czas naświetlania automatycznie przestawiał się na 1/60s i nie można było tego obejść, nawet przy ręcznym ustawianiu czasu, z wyjątkiem pozycji B. Nawet 'najwyższej' Minolty X-700 nie można było zmusić do zrobienia zdjęcia z błyskiem przy innym czasie naświetlania. Dopiero w modelu X-500 poprawiono to, ale tylko częściowo i bardzo pokracznie, wprowadzając możliwość wymuszenia dłuższych czasów w trybie A za pomocą pamięci pomiaru. X-300 jednak pozbawiono tej możliwości.

Następne dziwactwo to rozwiązanie pomiaru błysku TTL w modelach X-700 i X-500: pomiar ten nie działa po wyłączeniu automatyki naświetlania (P lub A). Po ręcznym ustawieniu czasu naświetlania pomiar błysku TTL wyłącza się i lampa zawsze błyska pełną mocą, ale za to zawsze z czasem 1/60s, niezależnie od nastawionego czasu! Do tego jeszcze nie jest to bardzo jasno opisane w instrukcji, tylko raczej 'taktownie' przemilczane. W dodatku dwie najpopularniejsze lampy TTL, 280PX i 132PX, pozbawiono własnego sensora, a więc możliwości automatycznego sterowania siłą błysku inaczej, niż TTL.

Następne dziwactwa to rozwiązania samych lamp błyskowych. Minolta, w przeciwieństwie do konkurencji, bardzo długo produkowała kilka modeli anachronicznych już lamp błyskowych bez układu tyrystorowego, pozwalającego oszczędzać energię i skrócić czas pomiędzy błyskami. Inne firmy, jeśli w ogóle jeszcze produkowały takie lampy, ograniczały stosowanie tego najtańszego rozwiązania do najprostszych, podstawowych modeli, tymczasem Minolta stosowała je także w kosztownym modelu o dużej mocy 132X, a także w opartym na nim modelu z pomiarem błysku TTL 132PX! Była to chyba jedyna produkowana lampa TTL bez układu tyrystorowego.

Dziwnym rozwiązaniem było też zastosowanie w modelach X-700 i X-500 (X-570 w USA) 8 typów wymiennych matówek - które były wymienne jedynie w serwisie (rozwiązanie skopiowane chyba z Canona A-1). Dostępne były matówki wąsko wyspecjalizowane, np. do astro- i mikrofotografii, a wymiana matówki na taką praktycznie skazywała aparat na wyłącznie takie zastosowania - trudno sobie bowiem wyobrazić częste wizyty w serwisie w celu wymiany matówki raz na taką, raz na inną.

A jednocześnie z tymi anachronizmami i dziwactwami, odczuwalnie utrudniającymi korzystanie z aparatu, Minolta stosowała bardzo nowoczesne i awangardowe rozwiązania: wprowadzone z modelem X-700 lampy błyskowe TTL, pozwalające łączyć się ze sobą kablami, z uchwytem zasilającym do lamp, z silnikiem Motor Drive 1, zdalnym wyzwalaczem i sterującą tylną ścianką, stanowiły niespotykanie wtedy rozbudowany i elastyczny system, pozwalający na wykonanie trudnych zadań fotograficznych. Urządzeniem, jakiego długo brakowało w ofercie konkurencji, była lampa błyskowa do makrofotografii 80PX, posiadająca cztery niezależnie włączane palniki, pozwalające na bardzo elastyczne sterowanie oświetleniem. Przez pewien czas system lamp błyskowych TTL do modeli X700 i X500 był o wiele bardziej rozbudowany od innych, konkurencyjnych systemów TTL, np. Nikona.
Połączenie tylnej ścianki sterującej, Motor Drive 1 i lampy błyskowej (lub kilku) pozwalało na przykład na całkowicie automatyczne wykonywanie zdjęć w ustawionych odstępach czasu, przy czym ścianka sterująca potrafiła z minutowym wyprzedzeniem włączyć lampę błyskową, żeby zdążyła się naładować do zdjęcia. Wtedy było to bardzo innowacyjne.

Tylna ścianka datująco-sterująca do X-700 i X-500 była pierwszym tego rodzaju urządzeniem na rynku, dopiero później inne firmy skopiowały to rozwiązanie.

W efekcie, najsensowniejszym aparatem z serii X-700, X-500 i X-300 był model X-500. W stosunku do X-700 pozbawiony był automatyki programowej, ale za to poprawiono większość użytkowych niedostatków modelu X-700, związanych z pomiarem światła. Ale z jakiegoś powodu X-500 była tylko odrobinkę tańsza od X-700, nie zyskała popularności, i produkowana była bardzo krótko.

Za to najprostsza Minolta X-300 (w USA jako X-370) doczekała się kilku modyfikacji, sprzedawanych z różnymi oznaczeniami modelu. Najpopularniejszym był model X-300s (X-370s), różniący się, poza górną obudową, plastikową tylną ścianką, także tym, że miał w wizjerze podgląd wartości przysłony za pomocą lusterek (czego X-300 była pozbawiona). Model X-9, oparty na X-300s, miał dodany podgląd głębi ostrości, czego X-300 nie miała.

Modele, oparte na X-300 i X-300s były także produkowane w Chinach i sprzedawane pod różnymi markami, np. Soligor SD-300 MD i SR-300x MD.
Mam też ciekawego "kundelka": Centon K400. Jest to chińska kopia Minolty X-9 (a więc wzbogaconej wersji X-300s), ale z bagnetem Pentax K. Przyłącze do motoru i styk do lampy błyskowej są jednak systemu Minolty, a nie Pentaxa.

Ciekawym, ale zupełnie u nas nieznanym modelem, o którym mało kto tutaj słyszał, jest Minolta X-600 SF. SF miało oznaczać Speed Focus, aparat był bowiem wyposażony w układ detekcji ostrości, wspomagający ostrzenie ręczne. Aparat sprzedawany był tylko w Japonii i prawdopodobnie był swego rodzaju próbnym balonem, wypuszczonym zanim Minolta wypuściła serię AF. Podobno wyprodukowano go tylko ok. 10 tys. sztuk, teraz jest więc obiektem kolekcjonerskim. Od strony użytkowej, aparat przypominał raczej X-300 - miał taką, jak X-300 pokrywę górną, nie miał podglądu głębi ostrości ani automatyki programowej, ani też podglądu liczby przysłony ze skali na obiektywie, natomiast w odróżnieniu od X-300 - miał automatykę TTL błysku. W odróżnieniu od X-700 - miał full metered manual. Pozwalał też, w przeciwieństwie do X-300(s) na użycie tylnej ścianki datującej albo sterującej.

Rozmaite dziwaczne i nie wiadomo czemu służące rozwiązania Minolta stosowała także później, w modelach AF, począwszy od pierwszego, 7000.
puch24

Re: Aparaty do dupy

#49

Post autor: puch24 »

Przyszło mi do głowy, by napisać tu o jednej z najdziwaczniejszych lustrzanek, jakie pojawiły się w sprzedaży: Konice FP-1. Z góry powiem, że nie mam tego modelu, znam go tylko z opisów, mam natomiast bliźniaczy model FC-1, więc w zasadzie wiedziałbym, o czym piszę. Ktoś zainteresowany?
Awatar użytkownika
wpk
wpkx
Posty: 38825
Rejestracja: 10.2016
Lokalizacja: Nad Wigołąbką
Kontakt:

Re: Aparaty do dupy

#50

Post autor: wpk »

Ja.

Dodano po 5 minutach 32 sekundach:
A jeśli chodzi w ogóle o aparaty do dupy, to jest takim Contax 645.
Ściślej mówiąc, jest to aparat do różnych dup, i ja sobie doń wczoraj zamówiłem dupę polaroidową, bo tak mi akurat odpierdoliło.
Wkłady - skoro do dupy, to może raczej czopki albo pampersy - też zamówiłem.
ODPOWIEDZ