vid3 pisze: ↑05 lip 2020, 21:44
U nas kaczki wymiotło.
Wyprowadziły się z robotniczego miasta.
A było ich tyle, że przejść normalnie nie można było.
Czyżby sezon polowań się zaczął?
Kiedyś sezon na kaczki zaczynał się we wrześniu, potem jakoś w połowie sierpnia, a teraz nie wiem, ale myślę, że teraz jest jeszcze okres ochronny i odstrzał kaczek jest nielegalny. Ale jakby kogoś interesowało, na kaczki używa się śrutu nr 4.
Po strzale śrutem 00 zostają tylko dziób i łapki.
Edit: sprawdziłem - można od 15 sierpnia do 21 stycznia.
Bardzo dawno nie jadłem dziczyzny, ale kaczki smakują błotem, i trzeba je dobrze przyrządzić by ten smak i zapach zabić.
Moim zdaniem - wiele hałasu o nic.
Poza tym, kaczka jest mała, i trzeba ich wiele na obiad dla rodziny.
A przez lata - od połowy lat 70 do roku 2000 obserwowałem ciągłe zmniejszanie się pogłowia dzikich zwierząt. Kiedyś polowanie na kaczki, bażanty, kuropatwy czy zające to była, trzeba przyznać, rzeźnia. Tylko myśliwy kompletna dupa wracał bez łupów lub z małym łupem. Na byle polu czy bajorku było ich sporo. Pod koniec tego okresu jw. często myśliwi wracali w ogóle bez łupów, albo była jedna kaczka czy kuropatwa albo zając na kilku. (na ptactwo i zające poluje się tylko grupowo).
Ale była też druga strona medalu. Co prawda nie dotyczyło to zajęcy czy ptaków, ale większych zwierząt, zwłaszcza dzików - koła łowieckie odpowiadały finansowo przed miejscowymi rolnikami za szkody w uprawach, poczynione przez dzikie zwierzęta, zwłaszcza dziki, więc była ciągła presja na zwiększanie liczby odstrzałów mimo tego, że zwierzyny było coraz mniej.