Samki różne, kwadratowe i podłużne.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38945
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Samki różne, kwadratowe i podłużne.
Dali mu odpocząć.
- sorevell
- Posty: 2582
- Rejestracja: 11.2016
Re: Samki różne, kwadratowe i podłużne.
Uporczywość zapachu.Owain pisze:"Trwałość Piekarni"?
Re: Samki różne, kwadratowe i podłużne.
pełzający chleb 

- wpk
- wpkx
- Posty: 38945
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Samki różne, kwadratowe i podłużne.
Co Wy tam wiecie...
"Kto nie doznał goryczy ni razu ten nie dozna słodyczy w niebie."
vel
Kto nie szatkował kapusty...
No, kto z Was szatkował własnoręcznie kapustę w celu jej zakiszenia?
(Pytanie retoryczne, nie musicie wpisywać miast.)
A było tak:
Już ładnych kilka lat temu Jola kapustę zaogródkowała.
Różnie było - a to ślimaki po niej grasowały i gliną próbowaliśmy obkładać, a to bielinki kapustniki swojskie, a to znow mączliki diabelskie przez imperialistów przemycone...
Jednak w końcu przyszło kupić sztakownicę.
Taką klasyczną.
Bałem się jej bardzo znając opowieści różne i, jako tchórz bojący wszystkiego, szczególne środki ostrożności starałem się przedsiębrać i Joli dotykać jej zakazałem.
Ale i tak przy wyciąganiu z bagażnika sam dotknąłem noża i krew się polała.
Nic to - nawet ubytku w palcu nie było - fuks.
Umyśliłem tedy stanowisko na trawie, by w kuchni syfu nie robić, i poszatkowałem.
I było tak rok, drugi i trzeci.
Raz nawet szatkowałem bez ubrania, bo piękne słońce było.
Ale upierdliwość takiego szatkowania była wielka.
No to 2 lata temu Jola wymyśliła, że przecież można spróbować krajalnicą kuchenną, czyli naszą starą Zentro.
I poszatkowała sama, bo było niedużo, ale łońskiego roku, gdy kapusty było więcej, wyniosłem krajalnicę na werandę i też jakoś zmogłem.
No i nadszedł rok kapuściany 2020.
Jolcyna kapusta się nie zawiązała - urosła niczym kwiaty.
Ale u Małej Zosi wręcz przeciwnie, i zostaliśmy obdarowani kilkunastoma główkami.
Myślę sobie ja - znów mam się pierdolić z ręczną szatkownicą albo krajalnicą - kurwa!
No i po rozeznaniu wybrałem i zamówiłem szatkownicę elektryczną, taką dla gastronomii ponoć.
Waży 30 kilo.
Przyjechała kilka dni temu i wszystkim znajomym ogłosiłem, że mogę im szatkować.
Dziś się za to zabraliśmy - obraliśmy i pocięliśmy główki, maszynę umyliśmy i ustawiliśmy - i do dzieła.
Robota szła, wiórki leciały.
Oczywiście Jola, mając do wyboru tarcze, stwierdziła, że jedna robi za cienko, a druga za grubo - a ja musiałem przekładać...
No ale rżnę, maszyna chodzi może 10 minut - i nagle psrtyk! Różnicówka rozłączyła zasilanie w domu.
Kurwa.
Załączam w tablicy - OK, zasilanie wróciło.
Załączam szatkownicę z podniesionym popychaczem - świeci.
Opuszczam by uruchomić silnik - znów jeb.
Trzy próby, trzy razy to samo.
Przenoszę, by włączyć pod inną fazę - jeb.
Kurwa, kurwa, kurwa - wkurw straszny.
Jest sobota, na serwis nie liczę - ale dzwonię dla świętego spokoju.
Firma zgłasza się ładnie, komunikaty, numery wewnętrzne, wszystko profesjonalnie - ale jak się spodziewałem, pracują 8-16 poniedziałek-piątek.
No i co - zostało 2/3 kapusty.
Cóż, biorę krajalnicę, i rżnę mozolnie.
A wkurw się we mnie gotuje.
Porżnąłem trochę, i w ramach przerwy mówię do Joli - Idę wywalić korki...
Po czym znów włączam szatkownicę, a ona, jak gdyby nigdy nic, działa i zamiast korków wywala resztki kapusty na podłogę.
Uśmiech jak banan!
W 5 minut luzikiem szatkuję resztę pociętych główek...
Co za ulga!
Potem oczywiście mycie obu maszyn i sprzątanie kuchni z kapusty wszędzie, ale kiszenie rozpoczęte.
Czyli się udało.
PS Oczywiście w poniedziałek skontaktuję się z serwisem.
"Kto nie doznał goryczy ni razu ten nie dozna słodyczy w niebie."
vel
Kto nie szatkował kapusty...
No, kto z Was szatkował własnoręcznie kapustę w celu jej zakiszenia?
(Pytanie retoryczne, nie musicie wpisywać miast.)
A było tak:
Już ładnych kilka lat temu Jola kapustę zaogródkowała.
Różnie było - a to ślimaki po niej grasowały i gliną próbowaliśmy obkładać, a to bielinki kapustniki swojskie, a to znow mączliki diabelskie przez imperialistów przemycone...
Jednak w końcu przyszło kupić sztakownicę.
Taką klasyczną.
Bałem się jej bardzo znając opowieści różne i, jako tchórz bojący wszystkiego, szczególne środki ostrożności starałem się przedsiębrać i Joli dotykać jej zakazałem.
Ale i tak przy wyciąganiu z bagażnika sam dotknąłem noża i krew się polała.
Nic to - nawet ubytku w palcu nie było - fuks.
Umyśliłem tedy stanowisko na trawie, by w kuchni syfu nie robić, i poszatkowałem.
I było tak rok, drugi i trzeci.
Raz nawet szatkowałem bez ubrania, bo piękne słońce było.
Ale upierdliwość takiego szatkowania była wielka.
No to 2 lata temu Jola wymyśliła, że przecież można spróbować krajalnicą kuchenną, czyli naszą starą Zentro.
I poszatkowała sama, bo było niedużo, ale łońskiego roku, gdy kapusty było więcej, wyniosłem krajalnicę na werandę i też jakoś zmogłem.
No i nadszedł rok kapuściany 2020.
Jolcyna kapusta się nie zawiązała - urosła niczym kwiaty.
Ale u Małej Zosi wręcz przeciwnie, i zostaliśmy obdarowani kilkunastoma główkami.
Myślę sobie ja - znów mam się pierdolić z ręczną szatkownicą albo krajalnicą - kurwa!
No i po rozeznaniu wybrałem i zamówiłem szatkownicę elektryczną, taką dla gastronomii ponoć.
Waży 30 kilo.
Przyjechała kilka dni temu i wszystkim znajomym ogłosiłem, że mogę im szatkować.
Dziś się za to zabraliśmy - obraliśmy i pocięliśmy główki, maszynę umyliśmy i ustawiliśmy - i do dzieła.
Robota szła, wiórki leciały.
Oczywiście Jola, mając do wyboru tarcze, stwierdziła, że jedna robi za cienko, a druga za grubo - a ja musiałem przekładać...
No ale rżnę, maszyna chodzi może 10 minut - i nagle psrtyk! Różnicówka rozłączyła zasilanie w domu.
Kurwa.
Załączam w tablicy - OK, zasilanie wróciło.
Załączam szatkownicę z podniesionym popychaczem - świeci.
Opuszczam by uruchomić silnik - znów jeb.
Trzy próby, trzy razy to samo.
Przenoszę, by włączyć pod inną fazę - jeb.
Kurwa, kurwa, kurwa - wkurw straszny.
Jest sobota, na serwis nie liczę - ale dzwonię dla świętego spokoju.
Firma zgłasza się ładnie, komunikaty, numery wewnętrzne, wszystko profesjonalnie - ale jak się spodziewałem, pracują 8-16 poniedziałek-piątek.
No i co - zostało 2/3 kapusty.
Cóż, biorę krajalnicę, i rżnę mozolnie.
A wkurw się we mnie gotuje.
Porżnąłem trochę, i w ramach przerwy mówię do Joli - Idę wywalić korki...
Po czym znów włączam szatkownicę, a ona, jak gdyby nigdy nic, działa i zamiast korków wywala resztki kapusty na podłogę.
Uśmiech jak banan!
W 5 minut luzikiem szatkuję resztę pociętych główek...
Co za ulga!
Potem oczywiście mycie obu maszyn i sprzątanie kuchni z kapusty wszędzie, ale kiszenie rozpoczęte.
Czyli się udało.
PS Oczywiście w poniedziałek skontaktuję się z serwisem.
- poor
- Rich poor
- Posty: 4213
- Rejestracja: 07.2018
- Lokalizacja: Kraków
Re: Samki różne, kwadratowe i podłużne.
A sprawdziłeś, jaki jest tryb pracy tej szatkownicy? Bo wiele urządzeń elektrycznych ma np. tryb S2-10, czy jakoś tak, co oznacza pracę przez 10 minut i potem konieczny 10- minutowy odpoczynek, po czym znów 10 min pracy, itd. na zmianę.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38945
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Samki różne, kwadratowe i podłużne.
Maciek...
Po pierwsze, nic o tym nie ma w instrukcji, a po drugie, planowe przegrzanie nie ma prawa zrobić zwarcia i wypieprzyć intalacji.
Po pierwsze, nic o tym nie ma w instrukcji, a po drugie, planowe przegrzanie nie ma prawa zrobić zwarcia i wypieprzyć intalacji.
Re: Samki różne, kwadratowe i podłużne.
truth
Dodano po 37 minutach 56 strzałach znikąd:
@poor
ten grzyb jakiej rasy lub gatunku ?
Dodano po 37 minutach 56 strzałach znikąd:
@poor
ten grzyb jakiej rasy lub gatunku ?
Re: Samki różne, kwadratowe i podłużne.
Czy to rydzyk?
Re: Samki różne, kwadratowe i podłużne.
S2 10 min. to rodzaj pracy dorywczej, gdzie maszyna może pracować w sposób ciągły przez 10 minut, a następnie należy zastosować tak długą przerwę, aż maszyna sie schłodzi do temperatury o 2 K wyższej niż temperatura otoczenia. Może to trwać kolejne 10 minut, ale może i trwać 20. To tak celem doprecyzowania i przypomnienia sobie wiedzy z elektrotechniki.