
Postanowiłam sobie noworocznie (tak wiem, że z tych postanowień raczej nigdy nic nie wychodzi albo wychodzi do 10.01) zgłębić nieco tematyki z zakresu literatury tzw. góskiej. Nie ma zimy, to ją sobie, do cholery wyobrażę! Nawet trochę działa, bo piję zieloną (sic! - Magda, Marcin, to przez Was) herbatę jakbym naprawdę marzła.
Tak więc zapoznaję się z sylwetkami ludzi, w jakiś sposób mi imponują.
Na pierwszy rzut przeczytałam Wandę.
Dzięki zebranym materiałom A. Kamińskiej (uwielbiam biografię S.Kossak jej pióra) możemy dowiedzieć się co ukształtowało charakter Wandy Rutkiewicz, co wpłynęło na Jej charyzmę i nieustępliwość a jednocześnie nie pozwoliło na budowanie trwałych relacji międzyludzkich. Bywała empatyczna i pomocna, koleżeńska ale także bezwzględna i egoistyczna, łakoma szczytów i sukcesów. Nierzadko traktowała partnerów instrumentalnie wykorzystując swoje osobiste walory. Charyzmatyczna i piękna kobieta była wyzwaniem, któremu mało kto umiał sprostać.
Presja żeby być ciągle pierwszą stała się jej przeznaczeniem i fatum. Pewne jest to, że wyprzedzała swój czas. Wyznaczała trendy, była głodna nowych doświadczeń jak na przykład rajdy samochodowe. Poświęcała się organizacji kobiecych wypraw, co było jej ideą fixée.
Jako przedstawicielka Homo ludens alpinus zginęła jak chciała, nigdy nie wróciła ze swojej ostatniej wyprawy. Może odnalazła swoją Szambalę.
Nie wiedziałam, że Jej ojciec padł ofiarą bestialskiego morderstwa na tle rabunkowym, zupełnie jak stary Beksiński. Kolejne fatum rodzinne?