Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
<3 Dzięki Vidziu :3
Ciekawe czy mieliście też takie krępujące sytuacje - gadam, gadam, gadam. A tu szast prast. Tylko kabelek do wymiany.
Ciekawe czy mieliście też takie krępujące sytuacje - gadam, gadam, gadam. A tu szast prast. Tylko kabelek do wymiany.
- vid3
- Posty: 8699
- Rejestracja: 07.2017
- Lokalizacja: Miasto robotnicze
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Np. stoję w kolejce przed bankomatem.
Dochodzę, drapię się po łysinie i... wracam na koniec kolejki.
Dodano po 41 strzałach znikąd:
Raz tak miałem.
Dodano po 46 strzałach znikąd:
Ale zwoje się wyprostowały i zwinęły na nowo.
Dochodzę, drapię się po łysinie i... wracam na koniec kolejki.
Dodano po 41 strzałach znikąd:
Raz tak miałem.
Dodano po 46 strzałach znikąd:
Ale zwoje się wyprostowały i zwinęły na nowo.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Hehe. To ja dzisiaj poszlam do biedronki po mlelo owsiane. .chodze, chodze. Kupilam ocet ryżowy, imbir i zielona soczewice. Mleka zapomniałam. Klasyka
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Silny stres.
Nie mogłem wejść do domu. Zapomniałem kod do domofonu. Używany czasem kilka razy dziennie.
Numerek z logowaniem do banku też przerabiałem kilka razy.
Koleżanka opowiadała, że kiedyś jechała samochodem i zaczął padać deszcz. Zatrzymała się, bo nie mogła sobie przypomnieć, co się robi w samochodzie, żeby móc jechać w deszczu.
To było wiele lat temu. Wtedy nie bardzo mogłem to zrozumieć.
Teraz rozumiem doskonale.
Jesień 2007 roku była dla mnie paskudnym okresem. Miałem pracy po kokardę, dla czterech różnych szkół. Dużo jeżdżenia, dużo straty czasu i nerwów na dojazdy. Plan zajęć mi się tak pechowo ułożył, że miałem zajęcia CODZIENNIE, 7 dni w tygodniu. Nie codziennie pod korek, ale każdego dnia coś, raz więcej, raz mniej. Jedyne wolne dni, jakie miałem, to były święta państwowe: 1 listopada, 11 listopada, 25 i 26 grudnia. Gdy chciałem zrezygnować z części zajęć, bo już nie wyrabiałem, usłyszałem, że albo biorę wszystko, albo nic.
Mama była po operacji onkologicznej, co jakiś czas woziłem ją na chemię do szpitala na 2, 3 dni. Ponieważ była słaba, spadły na mnie dodatkowe obowiązki domowe. 30 października nagle rozchorowała się babcia (> 90) i wylądowała w szpitalu. A zaraz potem w szpitalu wylądowała mama, która nabawiła się zapalenia oskrzeli czy płuc, i w jej stanie lekarz zadecydował o hospitalizacji. Nagle zacząłem się miotać pomiędzy dwoma domami, dwoma szpitalami, i czterema pracami. I myślałem już, że ocipieję. Skutkiem było np. nagłe ropne zapalenie zęba, które nie chciało przejść mimo podawania kilku antybiotyków. Do dentysty nocnego jeździłem np. o 3 w nocy z piekielnym bólem. Innym razem, do innej dentystki, pojechałem o 23.45... Bo myślałem, że z bólu oszaleję.
No i dwukrotnie zdarzyło mi się, że byłem tak nieprzytomny z tego wszystkiego, że ruszyłem samochodem nie zdejmując laski przeciwkradzieżowej, łączącej kierownicę z pedałem hamulca. Ruszam z miejsca, przede mną i za mną zaparkowane samochody, i nie mogę skręcić kierownicy. Zdałem sobie sprawę, co się dzieje, ale nie mogę zahamować, bo laska na pedale hamulca! Na szczęście ręczny był mocny, no a ja ledwie ruszyłem.
Teraz już żadna "absentmindedness" mnie nie zdziwi.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Dziś nad ranem mój wujas przegrał z covidem. Długo to nie trwało, bo jeszcze w piątek jak go brali do szpitala to mówił, że czuje się całkiem dobrze.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Współczuję 

- wpk
- wpkx
- Posty: 38952
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Współczuję bardzo.
-
- Posty: 462
- Rejestracja: 01.2019
- Lokalizacja: Szczecin/okolica za miedzą