Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

off-duty
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
wpk
wpkx
Posty: 38984
Rejestracja: 10.2016
Lokalizacja: Nad Wigołąbką
Kontakt:

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#1621

Post autor: wpk »

I koło się zamyka... ;)
puch24

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#1622

Post autor: puch24 »

Owain, e-Ligo,

A propos spojrzenia na polskie sprawy przez polską emigrację w USA:

Moja mama ma przyjaciółkę ze studiów. Jej matka albo zmarła przy jej urodzeniu, albo wkrótce potem, ojciec był w armii na Zachodzie i po wojnie wyjechał do USA zamiast wrócić do Polski. Wychowywała ją tu babcia czy ciotka, ale była tu w sytuacji finansowej lepszej niż większość rówieśników, bo ojciec z USA zasilał ją "dularami". Gdy skończyła studia na początku lat 60-tych, znalazła pracę w przedstawicielstwie firmy zagranicznej w Warszawie, i dzięki zdecydowanie ponadprzeciętnym zarobkom i pomocy ojca z USA żyła sobie tu jak pączek w maśle. Jako młoda kobieta, w latach 60-tych, miała własne mieszkanie w Warszawie i własny (mały) samochód, co wtedy dla znakomitej większości jej rówieśników było nie do pomyślenia. Stosunkowo często wyjeżdżała służbowo za granicę, spędzała wakacje za granicą. Więc w tym "obrzydliwym" komunizmie żyło jej się bardzo wygodnie i zdecydowanie lepiej niż innym. Niemniej jednak jakoś pod koniec lat 70-tych wyjechała do ojca do Chicago i już tam została, zresztą chyba całkiem legalnie. Uzyskała stanozjednoczońskie obywatelstwo (opowiadała o tym, jak zdawała egzamin na Stanozjednoczonkę, z języka, historii i konstytucji USA ;-) ), i mieszka tam do tej pory. Teraz jest już emerytką, i to zdecydowanie niezamożną, o ile się orientuję, wiąże koniec z końcem, ale zdecydowanie nie jest jej różowo. Raz na dwa-trzy lata wpada do Polski na ok. dwa tygodnie, przy okazji załatwia sobie np. trochę jakiegoś leczenia, bo tu taniej niż tam.
I jednocześnie jest zaciekłą PiSowniczką, zaciekle krytykuje wszystko, co się w Polsce działo i do 1989, i po 1989 roku - choć, dalibóg, gówno o tym wie, bo jej tu nie było ani nie ma, i wszystko, co wie, to z prasy emigracyjnej. I choć tak naprawdę zupełnie nie wie, jak wygląda życie w Polsce, wygłasza opinie o tym i ma bardzo zdecydowane przekonania.
Oczywiście, prawdą jest, że czasem perspektywa zewnętrzna pomaga dojrzeć coś, czego się nie widzi, siedząc w środku. Ale ona nie ma żadnej perspektywy wewnętrznej, tzn. nie wie nic o tym, co się tu naprawdę dzieje, bo sama tego nie doświadcza, tylko powtarza to, co gdzieś wyczytała, zobaczyła albo ktoś jej powiedział, i na tej podstawie wyrobiła sobie bardzo zdecydowaną opinię. Mam w ogóle wrażenie, że dopiero pobyt w USA zrobił z niej zaciekłą antykomunistkę, bo oczywiście to Stanozjednoczończycy mają o komunizmie najwięcej do powiedzenia... :-(

Dlatego też mam swoje przekonania dotyczące np. możliwości głosowania w wyborach przez Emigrację: nie powinni mieć prawa do tego, bo wpływają na coś, co ich nie dotyczy. I podejmują te decyzje nie na podstawie własnych doświadczeń, własnych obserwacji, tylko na podstawie relacji, nie zawsze wiarygodnych. Chcesz mieć wpływ na kształt Polski? Mieszkaj w Polsce! Doświadczaj tego, co się tu dzieje, i na tej podstawie dokonuj wyborów. Moim zdaniem wyjazd na dłużej niż rok powinien pozbawiać prawa do głosowania.
Awatar użytkownika
Owain
Nasz Czelnik
Posty: 14733
Rejestracja: 11.2016

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#1623

Post autor: Owain »

A ja jeszcze napiszę, że nie liczą się kolory sztandarów tylko metody i cyryle. Komuna z założenia i na początku też miała być fajna, znaczy socjalizm, jak pany cisnęły. No a jak np. taki wymarzony ideolog nagle zaczyna stosować metody jak ten adwersarz znienawidzony, to co? :D
Sowy nie są tym, czym się wydają...
Chory

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#1624

Post autor: Chory »

Owainie, miałem zabieg dłutowania przegrody będąc nastolatkiem. Nie wiem dokładnie co mi robili, dwie godziny przypięty pasami do łóżka zwijając się z bólu słuchałem odgłosów dłutowania we wnętrzu mojego nosa. Znieczulenie miejscowe przestało działać po ok. 40 minutach. To było dopiero preludium. Przez następny tydzień następujący rytuał - wieczorem upychanie sączków, czyli półtora metra bandaża w każdą dziurkę od nosa, aby rano jednym, szybkim i bezlitosnym ruchem wyrwać je i upchać nowe. Powtórka wieczorem. Za każdym razem pan dochtór głośno rozważał ponowne dłutowanie, bo coś mu się tam źle goiło, przyprawiająć mnie tym samym o omdlenie.
Było to w czerwcu 1989 roku, więc za cholerę nie wiem kogo obarczyć winą...
Awatar użytkownika
rbit9n
Ribitibi
Posty: 9572
Rejestracja: 11.2016
Lokalizacja: Kolonia pod Rzeszowem - Za Torem

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#1625

Post autor: rbit9n »

"Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy."

Dodano po 2 minutach 57 sekundach:
Chory pisze:Owainie, miałem zabieg dłutowania przegrody będąc nastolatkiem. Nie wiem dokładnie co mi robili, dwie godziny przypięty pasami do łóżka zwijając się z bólu słuchałem odgłosów dłutowania we wnętrzu mojego nosa. Znieczulenie miejscowe przestało działać po ok. 40 minutach. To było dopiero preludium. Przez następny tydzień następujący rytuał - wieczorem upychanie sączków, czyli półtora metra bandaża w każdą dziurkę od nosa, aby rano jednym, szybkim i bezlitosnym ruchem wyrwać je i upchać nowe. Powtórka wieczorem. Za każdym razem pan dochtór głośno rozważał ponowne dłutowanie, bo coś mu się tam źle goiło, przyprawiająć mnie tym samym o omdlenie.
Było to w czerwcu 1989 roku, więc za cholerę nie wiem kogo obarczyć winą...
nie strasz gościa. teraz robią z zasady endoskopowo, a w Rzeszowiu na Szopina jest dość dobra otolaryngologia, o czym wiem z doświadczenia rodzinnego.
poza tym, teraz raczej w godzinkę się uwiną.
nie, nie tobie ja służę, ja służę bzdurze!
Chory

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#1626

Post autor: Chory »

"Jak nie ma z czego, to się z gówna lepi monumenty."

A czym współczesna medycyna zastąpiła owe sączki? Bo to był gwóźdź programu.
Awatar użytkownika
Owain
Nasz Czelnik
Posty: 14733
Rejestracja: 11.2016

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#1627

Post autor: Owain »

No cóż, z sączkami (fachowa nazwa: tamponada) wiem jak jest, bo ja to operacyjny weteran jestem i miałem kiedyś taki po zabiegu w zupełnie innej niż nos części ciała. 12 godzin z tym czymś a i moment wyjmowania były faktycznie jednymi z bardziej bolesnych. No ale nie ból jest problemem, tylko pytanie, czy zabieg jest faktycznie potrzebny no i czy czegoś nie spierdolą. Bo przy kręgosłupie się spierdoliło, nie wiem czy z winy łapiduchów. A mój znajomy stolarz mawia: lepsze jest wrogiem dobrego.
Sowy nie są tym, czym się wydają...
puch24

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#1628

Post autor: puch24 »

Wiesz, jednemu mojemu koledze (zresztą lekarzowi) spierdolili kręgosłup, a potem mu poprawili tak, że jest dobrze. Więc röżnie to bywa.
Z tym gościem od nosa będę się dopiero we czwartek widział, to go wypytam.
Chory

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#1629

Post autor: Chory »

Nie pamiętam czy mi pomogło. Parę miesięcy po zabiegu kolega przypadkowo kopnął, dość mocno, piłkę do kosza centralnie w mój nos. Jeśli lekarz mowi, że pomoże, a Tobie dolegliwość naprawdę doskwiera, to wal.
Awatar użytkownika
rbit9n
Ribitibi
Posty: 9572
Rejestracja: 11.2016
Lokalizacja: Kolonia pod Rzeszowem - Za Torem

Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...

#1630

Post autor: rbit9n »

Owain pisze:... pytanie, czy zabieg jest faktycznie potrzebny ...
"nie ma takiej choroby, której długotrwała, kosztowna operacja by nie przedłużyła."
Owain pisze:... no i czy czegoś nie spierdolą ...
jak się nie będziesz ruszał, to może nie.

aha, nie zapomnij jakiej lektury do szpitala. Roland Topor jest dobry. sam osobiście sprawdzałem.
nie, nie tobie ja służę, ja służę bzdurze!
ODPOWIEDZ