Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Ja tam jestem zadowolony z czasu w jakim się urodziłem, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że miało to miejsce w Polsce.
Podróżowania mi już trochę zaczyna brakować. Czerpię podobną radość z jednodniowego wyjazdu jak z dłuższego. Na każdym wielodniowym wyjeździe mam chwilę, że już mi wystarczy i mogę wracać. Jak wrócę, to zawsze nadchodzi refleksja, że przecież jeszcze wczoraj o tej samej porze byłem zupełnie gdzie indziej i robiłem zupełnie co innego.
Nieszczęśliwe wydarzenia na wyjazdach mnie osobiście ominęły jak do tej pory.
Podróżowania mi już trochę zaczyna brakować. Czerpię podobną radość z jednodniowego wyjazdu jak z dłuższego. Na każdym wielodniowym wyjeździe mam chwilę, że już mi wystarczy i mogę wracać. Jak wrócę, to zawsze nadchodzi refleksja, że przecież jeszcze wczoraj o tej samej porze byłem zupełnie gdzie indziej i robiłem zupełnie co innego.
Nieszczęśliwe wydarzenia na wyjazdach mnie osobiście ominęły jak do tej pory.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Mam podobnie jak Tomek.
Tak samo cieszy mnie wypad nad jezioro jak i dalekie podroze. Nie gdybam co by bylo 30, 40, 50 lat temu. Zawsze bylo coś.. szczescie jest pojeciem jednostkowym. Obserwuje na fb takie konto Stary Lublin. Ostatnio ludzie wstawiaja zdjecia ludxi z lat 30 i oczywiscie glosy kiedys to ludzie byli eleganccy , kiedyś to byli mezczyzni bo buty czyscili itp.
No i mam taka refleksje ze kiedyś było tak a teraz jest inaczej. Po prostu inaczej.
Tak samo cieszy mnie wypad nad jezioro jak i dalekie podroze. Nie gdybam co by bylo 30, 40, 50 lat temu. Zawsze bylo coś.. szczescie jest pojeciem jednostkowym. Obserwuje na fb takie konto Stary Lublin. Ostatnio ludzie wstawiaja zdjecia ludxi z lat 30 i oczywiscie glosy kiedys to ludzie byli eleganccy , kiedyś to byli mezczyzni bo buty czyscili itp.
No i mam taka refleksje ze kiedyś było tak a teraz jest inaczej. Po prostu inaczej.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Nie chciałbym w tej minidyskusji popaść w generalizowanie, że tylko to i tylko wtedy. Nie o to chodzi. Jak dotychczas mam extra szczęśliwe życie i większe nieszczęścia raczej mnie omijały. Po prostu patrząc na to co wokół się dzieje mam takie odczucie, że wykracza to poza mój standard. Że będzie wymagało pewnego nagięcia się z mojej strony, a ja już leniwy i przyzwyczajony jestem.
Ale to też chyba norma w każdych czasach. Czytam teraz „Dzienniki” Sandora Maraia. W latach 50. też podobną rzecz odnotowywał. Może to każde pokolenie w pewnym momencie tak ma?
Ale to też chyba norma w każdych czasach. Czytam teraz „Dzienniki” Sandora Maraia. W latach 50. też podobną rzecz odnotowywał. Może to każde pokolenie w pewnym momencie tak ma?
- wpk
- wpkx
- Posty: 38949
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Każde pokolenie mniej lub bardziej najpierw buntuje się przeciw rodzicom i dziadkom, a potem marudzi na własne dzieci i wnuki sakramentalnym "Ech, ta dzisiejsza młodzież...".
To truizm tak stary, że aż oczy szczypią.
To truizm tak stary, że aż oczy szczypią.
- wpk
- wpkx
- Posty: 38949
- Rejestracja: 10.2016
- Lokalizacja: Nad Wigołąbką
- Kontakt:
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Owszem.
To życie.
PS Tomku, to kiedy znów lecisz do Chin służbowo?
To życie.
PS Tomku, to kiedy znów lecisz do Chin służbowo?
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Jasiu, mam propozycję do rozważenia. Wyprowadź się do Hiszpanii, nie mówię już dziś, ale za jakiś wygodny dla Ciebie czas. Znajdź sobie jakąś hacjendę w ciekawej okolicy. Ja dołączę za kilka/naście lat jako sąsiad, mieszkający niespecjalnie blisko, ale na tyle, żeby się można było spotykać na wino czy gdzieś tam rowerami się powłóczyć po okolicy.
Południe Europy to taki mój plan na ogólnie pojętą starość, ale obawiam się, że bez jakiegoś kopa nie ruszę się.
Południe Europy to taki mój plan na ogólnie pojętą starość, ale obawiam się, że bez jakiegoś kopa nie ruszę się.
Chyba na szczęście nigdy już. O okolicznościach w jakich zapadła decyzja o tamtym wyjeździe, może kiedyś opowiem.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Jak tam u Wss ze smogiem?
Ja szczerze mówiąc dotychczas nie za bardzo go odczuwalam. Ale jak wczoraj wracalam z pracy o 20 to po prostu smród był tak straszny, że aż mi się kręciło w głowie. Wlosy i siersc psa smierdzialy jakas chemiczna wedzonka. Obrzydlistwo.
Jakis grubszy komin musiał syfu nafukac chyba
Ja szczerze mówiąc dotychczas nie za bardzo go odczuwalam. Ale jak wczoraj wracalam z pracy o 20 to po prostu smród był tak straszny, że aż mi się kręciło w głowie. Wlosy i siersc psa smierdzialy jakas chemiczna wedzonka. Obrzydlistwo.
Jakis grubszy komin musiał syfu nafukac chyba
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
Mnie z tym urodzeniem to chodziło akurat wyłącznie o podróże. No może jeszcze trochę klimat, bo wydaje mi się, że jeszcze się załapię na chujowe czasy jeśli chodzi o zmiany klimatyczne. Polacy zawsze podróżowali, ale masowo i dla każdego to powiedzmy dopiero od 20 lat. I dopiero teraz odkrywamy Azję, południową Afrykę czy Amerykę Pdn. Tyle, że teraz to wszystko jest już bardzo skomercjalizowane. Coś za coś oczywiście, ale podróże, które my dopiero teraz odbywamy, Francuzi, Holendrzy, Niemcy, Amerykanie odbywali już kilkadziesiąt lat temu. Nie to, że obecna Azja mi się nie podoba, ale chciałbym ją zobaczyć bardziej naturalną, tak jak oni, a teraz o to ciężko. Jedyna okazja dziś to już właściwie tylko państwa w których rządzą jakieś reżimy. Albo bardzo biedne kraje Ameryki Łacińskiej.
Re: Kolejny, cholerny/psioniczny dzień...
A to tak. Tez bym chciała zobaczyć np. bardziej dziewicza czyt. Pustą Tajlandie a nie tak zajechana przez turystów. To na pewno