Wszystkiego najlepszego z okazji okazji!
To Ty młodszy jesteś ode mnie, bo mnie się licznik na 53 obrócił w grudniu. No ale czasy szkolne zbliżone.
Takich rąbniętych niewyżytych sadystów to z podstawówki pamiętam dwie czy trzy osoby: przede wszystkim rusycystkę, fizyka (pracował tylko przez rok), i w pewnym stopniu moją wychowawczynię, która uczyła WF-u - natomiast od kolegów wiem, że jej mąż, który pracował w pobliskim liceum, był kompletnie siachniętym, nawiedzonym religijnie dzieciorobem, który jak tylko mógł uprzykrzał życie swoim uczniom. Były to czasy, gdy chyba nawet w liceach czasem pracowali jeszcze ludzie bez wyższego wykształcenia, a jedynie z maturą i jakimś przeszkoleniem pedagogicznym pomaturalnym, i zarówno ich wiedza jak i kultura pozostawiały czasem to i owo do życzenia. No i niektórzy z nich wyżywali się. Np. moja wychowawczyni rozbiła mój drewniany piórnik na naszych (moich też, ale głównie kolegów) dłoniach, używając go w roli narzędzia kary fizycznej. Poza tym, gdy kiedyś na zebraniu rodziców moja mama wypowiedziała się o czymś krytycznie, moja wychowawczyni nagle zaczęła mi z byle powodu wpisywać uwagi do dzienniczka. Za cokolwiek. Prawie codziennie wracałem do domu z uwagą, zupełnie tego nie rozumiejąc. W pewnym momencie do dzienniczka trzeba było dopiąć dodatkowe strony na uwagi. Nie wiedziałem, co się dzieje, a mama bez mrugnięcia okiem wszystkie te uwagi podpisywała. Ale mnie nic nie powiedziała wtedy, stosując zasadę, że co między nią a nauczycielką, to między nimi, a nie mną. Zupełnie nie wiedziałem, o co biega, i dowiedziałem się chyba dopiero jak byłem w liceum, po kilku latach. Durna baba była po prostu bardzo małostkowa.
Ale fakt, niewielka i uzasadniona kara fizyczna zwykle odnosiła pożądany skutek. Nie do pomyślenia było, by uczeń odszczekiwał się nauczycielowi, nie wykonywał jego poleceń (czy otwarcie tego odmawiał), albo żeby uczniowie założyli nauczycielowi kosz na głowę.
Także rodzice zwykle nauczycielom nie podskakiwali, choć parę razy zdarzyło się, że przy "wybitnych" występach nauczyciela skarżyli się derekcji albo i nawet bezpośrednio w kuratorium, pomijając derekcję, która zresztą potem miała to za złe naszej klasie i naszym rodzicom, bo narobili jej kłopotów tą interwencją.
rbit9n,
Tak, masz rację, o tym też czytałem. Ale najpierw pomyślałem o elektrowstrząsach (stymulacji przezczaszkowej), które podobno nadal (czy może na nowo?) są stosowane przy leczeniu depresji, i to podobno ze skutkiem.