Meliszipak pisze:Ja cię.
Lekko nie miałeś. Podziwiam.
Wiesz bylem młody, chciałem żyć , bawić się:)
Ligo pisze:Na takie symulowanie trzeba było mieć naprawdę zdrowe nerwy.
Dziękuję, nie narzekam.
Miałem trzech najbliższych przyjaciół, w 1986 wyszliśmy wszyscy z armii.
Każdy na swój sposób. Nikt nikomu nie dawał żadnych wskazówek
Do tej pory przyjaźnię się z jednym z nich. Kolega ze zdjęcia z bykiem był dokładnie w tej samej jednostce co ja
Kurde... Szacunek! Przeżyłeś to, z czym ja się tylko liczyłem. Szpital zaliczyłem zwykły - ortopedię. I u Ewy Łętowskiej bylem w kołnierzu ortopedycznym, i u Jacka Szymanderskiego z WiPu, i do Floriana Siwickiego pisałem za potwierdzeniem odbioru (no bo oni do mnie tak, to dlaczego nie na odwrót), i III grupę inwalidzką miałem, i bryle -4 na komisję w Krakowie, i suka mnie raz (też w kołnierzu) zabrała z domu na WKU... I u kumpla w Klerykowie się ukrywałem, i u ojca i macochy w Busku, gdy na wakacjach byli a Jola mi po kryjomu żarcie przynosiła i siebie... W sumie 3 bilety, ciągłość zwolnień lekarskich i dziesiątki poleconych do Buska, Kielc, Warszawy... Bujałem się tak 3 lata - od ukończenia studiów do ukończenia 28 lat, a przecież groził mi tylko rok bażantowania.
Kiedy w psychiatryku powiedziałem, między innymi, że nie mogę spać w nocy, to psychiatra z nieukrywaną, sadystyczną satysfakcją odrzekł: to my ci, kolego, sen wyregulujemy, siostro, Tisercin domięśniowo rano i wieczorem. Prawie mnie tym świństwem złamali...
Dodano po 5 minutach 56 sekundach:
Po powrocie z psychiatryka, w oczekiwaniu na orzeczenie lekarskie, odkryłem na obieraku, że jak potrę oko surowym ziemniakiem, to mi ślipie puchnie jakbym między oczy dostał. Zupełnie bezbolesna reakcja alergiczna. Od tej pory wylegiwałem się już na batalionie medycznym.
Dodano po 1 godzinie 29 minutach 17 sekundach:
Tak doczytałem o tym straszeniu prokuratorem i Orzyszem.
Pewnego dnia zaprowadzono nas do Izby Pamięci, czyli takiego małego muzeum w jednostce. Byłem w Braniewie, wtedy była to największa jednostka w Polsce, takie małem miasteczko, kioski Ruchu, kantyny, tak ze 2000 tysiące ludzia. No i w tej Izbie Pamięci, co i rusz moja matka na zdjęciach z gienerałami wszelkiej maści, z NRD, matuszki Rosiji, Kitajskimi, Amierykańskie też byli. Mama była kustoszem w muzeum we Fromborku, rozmawia płynnie po rosyjsku i dobrze po niemiecku, więc kiedy wizytujących jednostkę oficjeli wozili do Fromborka, to ona ich oprowadzała po muzeum. I taki chorąży starej daty był z nami, co podpuszczał kaprali na mnie. Jak on się zastrachał, zbladł chłopina, myśląc, że ja jakiś podstawiony jestem. Od tamtaj pory właśnie mnie do bibloteki oddelegowali.
Groza...
Zapomniałam już, jak to niektórzy mieli przesrane. Sama przez tydzień przechowywałam umykającego kolegę Ale zdarzył się i taki znajomy, który z radością "odrabiał" służbę w ZOMO...