tak czy siak, gdybyś jechała przez Kolbę, będę w apcie w czwartek od. 12pm do 7pm, a w piątek od 8am do 3pm. jakiś konkretny poczęstunek zapewniam. oczywiście w oparciu o farmację stosowaną, rzecz jasna.
Doktorze Solfernus, jak tylko będę w Kolbuszowej z rozkoszą oddam się w ręce Pańskich wyrafinowanych receptur.
cześć i czołem!
zatem, gdybyś przejeżdżała przez Kolbuszową Dolną, to gdybyś miała ochotę wpaść na kawę, to z DK 9 należy na chwilę skręcić w DW 875 na Sokołów Małopolski, i po przejechaniu jakichś 259 metrów po lewej stronie będzie budynek z taką fajną płaską rzeźbą, w którym to budynku mieści się przychodnia i apteka zdrowie, w której będę jutro osiągalny między 9am, a 2:30pm. czyli po prostu: Kolbuszowa Dolna, Tyszkiewiczów 5. czasem w nawigacjach funkcjonuje jeszcze jako apteka arnika. także tego.
A, byłbym zapomniał: Lena tuż przed zaśnięciem stwierdziła, że dziś (tzn. wczoraj) chyba jednak do Kolbuszowej nie dotrze i retorycznie poprosiła wszystkich tamtejszych aptekarzy o wyrozumiałość...
Dodano po 1 godzinie 42 minutach 52 sekundach:
bo widzicie, sytuacja jest taka, że właśnie dotarła do apty dostawa rombanki. salceson, boczek, polędwica, pasztet i ordynarna kiełbasa. chociaż nie wiem w końcu, czy Metha przestrzega w piątek postu, czy nie, ale kawa z salcesonem, to Wam mówię.
Dzień dobry,
tak czasem bywa, że coś sobie planujemy a życie pisze własny scenariusz.
Dowiedziałam się wczoraj, że dziś muszę być w Olecku.
Grzecznie pożegnałam się z Janem i po 22-ej wyjechałam w stronę Radomia.
o 5-ej rano po jakichś 1200km całkowitej trasy po Polsce z czego połowa po krajówkach i powiatówkach dotarłam do domu.
Czuję się dziś jak przemielona przez maszynkę do mięsa.
Jedyne czego się obawiam to czy w tym rządzonym przez diabła kraju nie pominęłam ze zmęczenia jakiegoś jebanego radaru w jakiejś jebanej dziurze postawionego po to abym gdzieś kurwa popełniła błąd.
No to jest kurwa statystyka, jak się mija milion znaków drogowych po drodze to jednego można nie zauważyć.
Więc w najbliższym czasie dowiem się czy wyjazd mi się opłacał czy też muszę do niego dołożyć.
Idę się wykąpać, zobaczymy się przy innej najbliżej okazji.
I coś co mnie absolutnie zaskoczyło.
Droga ze Szczucina do Mielca.
42km gdzie nie ma miejsca aby się zatrzymać i wysikać.
Chałupa za chałupą i co chwila otwarte pole.
A gdzie jest jakiś las????
Tak mi się tęskno zrobiło do tych Mazur Garbatych, na których mieszkam.
Dobra idę się wykąpać bo muszę pojechać do Olo załatwić sprawę...
Ach i jak wracałam, za Łomżą gdzieś po 3 rano ujrzałam tak malowniczy krajobraz oświetlony poświatą wschodzącego słońca, że mnie to zachwyciło. Oczywiście miałam w bagażniku D3 i szeroki kąt ale jestem pizda a nie fotograf więc z tysięcy kilometrów moich podróży motocyklem po Europie nie mam ani jednego zdjęcia i nie mam żadnego z takich właśnie impresji.
Schodzące w dolinę mgły, i powtykane w tę watę cukrową malutkie miniaturki drzew, do tego malutkie latarnie, taka słodka baśniowa makieta prawdziwego świata.
Muszę sobie książkę "Okręt" otworzyć aby przypomnieć sobie jak opisywać impresje ze wschodzącego słońca.
Methanoia pisze:
Jedyne czego się obawiam to czy w tym rządzonym przez diabła kraju nie pominęłam ze zmęczenia jakiegoś jebanego radaru w jakiejś jebanej dziurze postawionego po to abym gdzieś kurwa popełniła błąd.
No to jest kurwa statystyka, jak się mija milion znaków drogowych po drodze to jednego można nie zauważyć.
Nawigacja/antyradar Janosik - bardzo kierowcy chwalą. Ponoć nawet zapisuje historię i można przesledzić własne wykroczenia.